Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomagał Żydom ryzykując życie. Niezwykła historia lekarza Mariana Dworczyka z Buska

OPRAC.:
Tomasz Trepka
Tomasz Trepka
Busko-Zdrój, luty 1944. Pierwszy z lewej stoi lekarz Marian Dworczyk, który pomagał Żydom, zbiory prywatne Ewy Dworczyk
Busko-Zdrój, luty 1944. Pierwszy z lewej stoi lekarz Marian Dworczyk, który pomagał Żydom, zbiory prywatne Ewy Dworczyk zbiory prywatne Ewy Dworczyk
24 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. Szacuje się, że na ziemiach polskich w okresie okupacji niemieckiej, w dzieło pomocy ludności żydowskiej zaangażowanych było od 30 tysięcy do 300 tysięcy Polaków. Tylko niewielka część z nich została uhonorowana medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.

Niezwykła historia lekarza Mariana Dworczyka z Buska

Formy pomocy były zróżnicowane, począwszy od udzielenia jednorazowego wsparcia przez dostarczanie żywności do gett, wyrabianie fałszywych dokumentów, udzielanie noclegu i zapewnianie wyżywienia, na stałym zaangażowaniu w ukrywanie skończywszy. Różnie też przedstawiała się intensyfikacja pomocy w poszczególnych okresach II wojny światowej.

Najtrudniejszy czas nastąpił od później jesieni 1942 roku do końca wojny, a więc po masowej deportacji Żydów w ramach „akcji Reinhardt” do obozów śmierci i przejściu okupacyjnych władz niemieckich do eksterminacji wszystkich Żydów ukrywających się po „aryjskiej” stronie. Każdego schwytanego Żyda traktowano jako wyjętego spod prawa i natychmiast mordowano.
Represjonowano również Polaków, którzy pomocy udzielali. Obowiązywała kara śmierci za pomoc Żydom. Egzekucje przeprowadzano z wyroków sądów niemieckich czy w postaci zwykłego brutalnego mordu, dokonanego na miejscu „przestępstwa”. Stąd decyzja o udzielaniu pomocy wymagała bardzo dużej odwagi. „Kara” mogła mieć także inny charakter: konfiskatę mienia, tortury albo tymczasowe aresztowanie.

Pomimo licznych zagrożeń Polacy często nie odmawiali pomocy. Tak też było w Busku i okolicy.

Mimo grożących represji ze strony okupanta niemieckiego, pracownicy Sanatorium „Górka” udzielali pomocy Żydom. Dr Aniela Żwan-Goldschmiedowa w latach 1941-1942 przemycała do buskiego getta odzież i żywność, a także leczyła chore dzieci. W swoim mieszkaniu w czasie okupacji niemieckiej ukrywała ich co najmniej czworo. Zwolniony przez Niemców dr Szymon Starkiewicz w 1941 r. udzielał pomocy medycznej Żydom skupionym w wiślickim getcie. Pomógł również znaleźć schronienie słynnemu immunologowi – dr. Ludwikowi Hirszfeldowi, który do Wiślicy przyjechał wraz z córką Marią - pisała doktor Karolina Trzeskowska-Kubasik z Instytutu Pamięci Narodowej.

W akcję pomocy Żydom włączył się również Marian Dworczyk, który od 1940 r. wraz z żoną – Haliną oraz z synami – Mieczysławem, Wojciechem i Janem mieszkał w Busku-Zdroju.

Był zatrudniony jako lekarz w „Górce”. Pracował także jako medyk w Uzdrowisku Busko-Zdrój. Najprawdopodobniej w „Krystynie” przyjmował popołudniami pacjentów. Był również zaangażowany w działalność konspiracyjną. Oprócz enigmatycznych wzmianek w publikacjach nie znajdziemy na ten temat wiele informacji. Można tylko przypuszczać, że podobnie jak inni członkowie polskiego personelu „Górka”, leczył rannych partyzantów oraz zaopatrywał oddziały partyzanckie w środki medyczne- pisała historyczka z IPN.

W okresie od sierpnia/września 1942 r. do pierwszej połowy 1943 r. Dworczyk udzielał pomocy Matyldzie Engelman oraz jej córce Kamili.

Dzięki pomocy znajomej Polki, Engelman uzyskała fałszywy dowód osobisty i najprawdopodobniej w sierpniu 1942 r. uciekła wraz z córką z getta w Skarżysku- Kamiennej. Udały się do Buska-Zdroju, gdzie zamieszkały w jednym z pensjonatów dla kuracjuszy. Na łamach książki End of the journey Engelman wspominała, że wraz z córką przybyła do miasteczka pod pretekstem skorzystania z lecznictwa uzdrowiskowego: „Przyjechałam go Buska, ponieważ myślałam, że w miejscu, gdzie nikt mnie zna, będzie łatwiej przeżyć”

- opisywała historię doktor Trzeskowska-Kubasik.

Badaczka z IPN przypomniała, że podczas wojny z uzdrowiska korzystali głównie Niemcy oraz volksdeutsche. Zbyt długi pobyt Engelman mógł nasunąć podejrzenia co do zasadności jej pobytu. Po dwóch-trzech miesiącach zmieniła miejsce zamieszkania, wynajmując pokój w innym pensjonacie. Niejasne są okoliczności poznania przez Engelman Dworczyka.

Pomieszczenie, w którym zamieszkiwała, nie było ogrzewane, dlatego też dziecko często chorowało. Można tylko przypuszczać, że lekarza, który cieszył się sympatią i uznaniem mieszkańców Buska-Zdroju polecił jej któryś z nich. We wrześniu 1942 r. Marian Dworczyk u córki Engelman zdiagnozował odrę. Widząc kiepskie warunki w jakich żyją, zaczął im pomagać. Córkę Engelman otoczył opieką lekarską. Regularnie dostarczał im także żywność i leki.

W ukrywaniu się po „aryjskiej” stronie Engelman pomagał tzw. dobry wygląd, czyli brak cech fizjonomicznych kojarzonych potocznie – pod wpływem skrajnie agresywnej propagandy lansowanej przez nazistów – z narodowością żydowską. Engelman posługiwała się również bardzo dobrze językiem niemieckim i polskim. Regularnie brała udział w mszach świętych oraz kultywowała tradycje katolickie. Każdy uciekinier z getta, szukający szans na przeżycie, musiał myśleć o zdobyciu kenkarty i tym samym przybraniu fałszywej tożsamości. Aby ją otrzymać, należało złożyć we właściwym dla miejsca swojego zamieszkania zarządzie miejskim lub gminnym: wniosek na formularzu wraz z dwiema fotografiami, metrykę urodzenia (w wypadku chrześcijan: chrztu), zaświadczenie o zameldowaniu na pobyt stały oraz ewentualnie przedwojenny dowód osobisty. Chociaż Niemcy zamierzali zakończyć akcję wydawania kenkart w 1942 r., zamiar ten nie został zrealizowany i przedłużono ją do kwietnia 1943 r.

- pisała historyczka Instytutu Pamięci Narodowej.

Engelman dzięki wsparciu przyjaciółki o imieniu Wanda udało się uzyskać metrykę urodzenia Marianny Gajek ze Skarżyska-Kamiennej.

Wykorzystała również fakt, że Gajek wzięła ślub w Wilnie. Korespondencja z odległymi parafiami na Kresach była bardzo utrudniona. Wiele z nich zresztą nie działało, a ich akta zostały zniszczone przez Sowietów w czasie okupacji. Dzięki powyższym zabiegom udało jej się uzyskać kenkartę. Równie ważnym dokumentem dla mieszkańców Generalnego Gubernatorstwa była karta pracy (Arbeitskarte). Pozbawiona zatrudnienia Matylda Engelman postanowiła zwrócić się z prośbą o pomoc do dr. Mariana Dworczyka - pisała doktor Karolina Trzeskowska-Kubasik.

Nieznana jest długość pobytu Żydówek u Dworczyków. Można przypuszczać, że ukrywały się u nich kilka tygodni.

W pierwszej połowie 1943 r. Marian Dworczyk dowiedział się od Niemca pracującego na „Górce”, że znajduje się na liście osób przewidzianych do aresztowania. Najprawdopodobniej niemieckim władzom „Górki”’ został złożony donos o pobycie dwóch dodatkowych osób w mieszkaniu Dworczyków. Dworczyk postanowił wysłać Matyldę Engelman i jej córkę do Włoch pod Warszawą, gdzie mieszkała rodzina jego żony. Zakupił im bilet, zaś najstarszy syn – Mieczysław odwiózł furmanką Matyldę z córką na stację kolejową. Mieszkanie Dworczyków zostało przeszukane przez Niemców. Dworczyka osadzono w jednym z aresztów najprawdopodobniej na terenie Buska-Zdroju. W bliżej niekreślonym czasie został z niego zwolniony

- opisywała losy rodziny Engelmanów historyczka z IPN.

Opracowano na podstawie artykułu doktor Karoliny Trzeskowskiej-Kubasik z Instytutu Pamięci Narodowej

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie