Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agresja, alkohol i choroby psychiczne. Dokąd zaprowadzi nas strach związany z pandemią? Wyjaśnia ekspert

Paula Goszczyńska
Paula Goszczyńska
Archiwum
Pandemia koronawirusa to nie tylko obawy związane ze stanem zdrowia fizycznego. Psychika jest tu również bardzo ważna. Jakie konsekwencje możemy ponieść? Mówi psycholog i seksuolog Krzysztof Korona.

Pandemia wciąż trwa, ale wiele osób ma nadzieję, że dzięki szczepieniom wkrótce się zakończy. Czy to oznacza, że zakończą się również nasze problemy?
Mamy obecnie sytuację zakażenia ludzi także ideologią pandemiczną. Powinienem zacząć od metafory, która nieco przybliży, co takiego kryje się pod określeniem ideologia pandemiczna . Wyobraźmy sobie, że grupa ludzi siedzi przed olbrzymią bramą z napisem „Pandemia” i słyszeli, że „to” może być groźne. Osoby, które nie do końca wiedzą, co to oznacza i co tam się za nią znajduje – zaczynają budować wyobrażenia i snuć teorie mniej lub bardziej prawdziwe – i jest to analogia do marca 2020 roku, gdy Polacy doświadczyli pandemii, mimo że wcześniej nie mieli z nią do czynienia. Gdy pojawiają się wyobrażenia i teorie to najczęściej zaczyna narastać lęk. Umysł jest wyposażony w narzędzie do redukowania lęku i działa ono na zasadzie: zrozumieć, wiedzieć i rozwiązać problem. W skutek interakcji z innymi osobami oraz Internetem tworzą się w umysłach historie, co takiego może się zdarzyć. Jednak ze względu na ogromną liczbę prawdziwych, jak i nieprawdziwych informacji, ludzie zaczynają bać się coraz bardziej, bo pojawia się chaos. Trzeba tu zaznaczyć, że są osoby, które mogą wyobrazić sobie wszystko i dla nich wirus może być stadem latającego robactwa, które atakuje człowieka i go zabija. Te osoby gorączkowo będą szukać obrony. Ale są też ludzie, których wyobraźnia nie pracuje tak intensywnie i dla nich wirusa nie ma, bo go nie widać, a nie potrafią go sobie zobrazować. Dla nich funkcjonuje on jedynie w opowieściach. Ci ludzie nie będą przestrzegać zasad bezpieczeństwa. To są dwie grupy i tym samym dwie sprzeczne idee, które cały czas się e sobą ścierają.

Jakie będą tego konsekwencje?
Co ma zrobić człowiek, gdy jedni mówią „idź w prawo” a inni „idź w lewo to nie umrzesz”. On nie wie, co ma zrobić. Z punktu psychologicznego taka osoba przeżywa bardzo silny stres. To będzie miało konsekwencje w postaci narastających zaburzeń psychicznych. Już mówi się o wzroście liczby pacjentów z rozpoznanym zaburzeniem lękowo-depresyjnym. W wyniku nadmiernego napięcia ludzie mogą odczuwać różnego rodzaju objawy. Dla przykładu – osoba przerażona tym, że koronawirus istnieje zaczyna go wszędzie dostrzegać i w końcu jest przekonana, że się zaraziła. Zaczyna nawet czuć objawy charakterystyczne dla zakażenia, mimo że test pokazuje, że jest zdrowa. Dzieje się tak, ponieważ całe nasze ciało połączone jest układem nerwowym z mózgiem. Kolejną kwestią jest to, że w związku z bardzo intensywnym lękiem przed śmiercią i ciągłym wyobrażaniem sobie wirusa, który zabija może wzrosnąć liczba pacjentów ze zdiagnozowanymi urojeniami i zaburzeniami psychotycznymi.

Jest jakieś wyjście z tej sytuacji?
Odnosząc się do początkowej metafory – zrozumienie czym jest ta brama z napisem „Pandemia” i zaufanie lekarzom, a nie pani z kiosku czy spotkanej na ulicy koleżance, które uważają, że to wszystko to bzdura… Chaos informacyjny, sprzeczne informacje podawane przez pseudofachowców nasilają lęk społeczny. Ludzie nie mogąc zredukować go poprzez „intelektualne zrozumienie” redukują lęk w inny sposób. Często jest to alkohol i inne substancje psychoaktywne. Prawdopodobnie czeka nas masowa liczba problemów związanych ze wzrostem takich zachowań. Mamy też zjawisko związane poprzez narastanie agresji, a to może prowadzić do krwawych starć na ulicach. Lęk jest motorem zachowań agresywnych.

Jak to?
Weźmy za przykład zwierzęta. Jeśli jeż biegnie przez ulicę i nic go nie przestraszy to nie zwinie się w kłębek i nie wystawi kolców. Zwierzęta, kiedy doświadczają strachu reagują agresją. A Polacy żyją w nieustannym zagrożeniu, nie tylko pandemią, ale także wciąż rozgrywającą się walką polityczną na różnych obszarach. Społeczeństwo doświadcza lęku pompowanego z dwóch stron. Właściwie my już jesteśmy na etapie rozlewu krwi. Dzieje się to pod pretekstem radzenia sobie z niezadowoleniem ludzi podczas strajków i protestów. Gdy patrzymy na to, co nas czeka to perspektywa moim zdaniem nie wygląda zbyt optymistycznie. Najbardziej niebezpieczne sytuacje mogą pojawić się wiosną lub latem. Dlaczego wtedy? Wiosna to wybuch emocji, narodzi się chęć do nacieszenia się wolnością na ulicach. Być może jednak nadal nie będzie ludziom to dane i wtedy ogólne niezadowolenie może doprowadzić do tego, że społeczność wyjdzie do walki wprost. Mam jednak nadzieję, że te proroctwa się nie spełnią. Jest jeszcze jeden mechanizm, który ostatnio się zepsuł.

Co to takiego?
Najsilniejszym mechanizmem redukującym lęk jest nadzieja. Aby ta nadzieja mogła się zakorzenić instytucje lub osoby o niej mówiące muszą budzić duże zaufanie wśród ludzi. Zmierzam tu do religii i Kościoła. Jeśli spojrzymy na historię Polski to miały one ogromny wpływ na ludzi. I mechanizm, który nazywam wiarą działał do momentu, dopóki kościół nie zaczął się angażować w inne cele aniżeli budowanie nadziei i wiary w lepsze jutro. Gdy świątynie zostały włączone w nurt walk politycznych, ołtarz stał się sceną do wypowiadania słów niezwiązanych z tymi, o których wspomniałem. Bóg nie pociesza. Lęk nie jest redukowany i nadzieja się nie pojawia.

Co nas czeka po zakończeniu tego wszystkiego?
Myślę, że można to porównać do wyjścia z okopów po wojnie. Bo takie ludzie będą mieli odczucia. Będzie rozglądanie się ile ofiar pojawiło się podczas tej „wojny” i tutaj musimy wiedzieć, jak ludzie radzą sobie z żałobą. Starsze osoby na pewno pamiętają, że podczas pożegnania ze zmarłym całowano go nawet w rękę. Odkrycie wieka trumny również było ważne dla tych, którzy cierpią po stracie bliskiego. Podczas pandemii tego zabrakło. Pogrzeby składały się z zaledwie kilku osób, ze zmarłym nie można było się pożegnać, zobaczyć go ostatni raz. Nie było również stypy, a bycie w grupie jest niezmiernie ważne w radzeniu sobie z kryzysem emocjonalnym. Określenie „zmarły na COVID” stało się pozbawione uczuć i emocji. Przestaliśmy myśleć, że odszedł człowiek. Stało się to dla nas czymś codziennym i obojętnym. To bardzo niedobrze. Polacy na razie nie mają pomysłu na narodowe odpłakanie nieocalonych w walce z covidem. Są na etapie szukania winnych ich śmierci i winnych za doznane w walce z Covidem rany.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie