Andrzej Wadowski, prezes buskich „sepowców” o swoim jubileuszu

Pół wieku na fotelu prezesa. Musi być bardzo wygodny...
...Tak, wygodny. Miły i przyjemny (uśmiech). A mówiąc poważnie, to przede wszystkim odpowiedzialność. Stowarzyszenie Elektryków Polskich to - po pracy zawodowej - moje drugie dziecko. Obchodzimy 50 lat powstania koła, to piękny jubileusz. Mamy szczęście, że byliśmy pod dobrą kuratelą - trzech dyrektorów buskiego Rejonu Energetycznego. To ważne dla działalności naszej organizacji.

Jak powstało buskie Koło Terenowe SEP, jakie były początki?
Najpierw sesja wyjazdowa Oddziału Kieleckiego SEP w Busku, rozmawialiśmy o możliwości utworzenia koła. Otrzymaliśmy „druki” do wypełnienia, były też inne procedury. Formalnie koło powstało 1 stycznia 1966 roku. Było wtedy dwunastu członków założycieli, mnie powierzono funkcję prezesa. Od razu zabraliśmy się do pracy.

Tej chyba nie brakowało.
Lata 60. i 70. to były lata pełnej elektryfikacji wsi i elektryfikacji osiedli. W związku z tym należało szkolić kadrę energetyczną. Buski Rejon Energetyczny działał na terenie czterech powiatów: buskiego, kazimierskiego, staszowskiego i pińczowskiego. Udało nam się w dobrym czasie przeszkolić duży procent ludzi. Zrobiliśmy wtedy naprawdę dużo.
To była ogólna korzyść.

Jak pan dzisiaj widzi te swoje pół wieku prezesury?
50 lat - poleciało, przeminęło (uśmiech). Zostały wspomnienia... To nie polityka, okolicznościowa, sztuczna. To było 50 lat ciężkiej pracy w stowarzyszeniu, na rzecz ludzi. Myślę, że zrobiliśmy wiele dobrego. Ważna jest też integracja środowiska. O czym jeszcze marzę? Przyznam, że chciałbym otrzymać godność Członka Honorowego Stowarzyszenia Elektryków Polskich. Chyba tylko tego brakuje mi do pełni szczęścia.