Awantura o psa ze schroniska w Rudniku. Padają groźby zabicia i podpalenia!

- Z różnymi ludźmi miałem już do czynienia - mówi Artur Spytkowski, właściciel schroniska dla psów w Rudniku. - Ale jeszcze nikt nie straszył, że mnie "zaj...bie", czy "upie...oli łeb". Także moją żonę. I spali schronisko.

A wszystko zaczęło się niewinnie, od chęci adoptowania jednego z piesków. - Dodajmy, że jest to zwykły kundelek, jakich wiele - mówi pan Artur. - Umówiłem się na adopcję pieska. We środę przyjechała para, ale wyczułem od nich alkohol i pieska nie dałem. Nie po to ratuję psy, żeby je oddawać byle komu. I zaczęło się. Do soboty nie miałem czasu sprawdzać poczty w telefonie aż w końcu usiadłem i odsłuchałem.

- To ciężki temat - mówi pan Artur. - Jeszcze nie było tak, żeby mi ktoś groził śmiercią i spaleniem. Mnie i mojej rodzinie. Odsłuchałem 14 wiadomości, reszta się nie zmieściła. W niedzielę rano złożyłem doniesienie na komisariacie policji w Iłży. W międzyczasie dowiedziałem się, że to ludzie znani policji. Schronisko w Rudniku jest przy drodze. Nie kłopot rzucić coś aby go podpalić. Alkohol, to głupia sprawa. Ja teraz siedzę jak w okopie na wojnie. Obawy są zawsze bo nie wiadomo co u takich ludzi siedzi w głowie. Z Młynka, gdzie mieszkam, do Rudnika jest 5 kilometrów a ja teraz mieszkam trochę tu a trochę tam. I czekam co się stanie.

Sprawą zajęła się policja najpierw w Iłży, ale ostatecznie sprawa trafiła do Komendy Powiatowej w Starachowicach. - Jeszcze nie wiadomo w jakim kierunku pójdzie śledztwo. Jeżeli w grę wchodzi paragraf 190 kodeksu Karnego, czyli groźby karalne, to grożącemu grozi do 2 lat pozbawienia wolności - mówi oficer prasowy Paweł Kusiak.

W trosce o bezpieczeństwo zwierząt właściciele schroniska rozpoczęli zbiórkę pieniędzy na monitoring. Potrzeba 14 tysięcy aby schronisko zabezpieczyć. Pieniądze możemy wpłacać tu: KLIKNIJ I SPRAWDŹ

Potrzeba jeszcze 10 tysięcy złotych.