Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Baharija egipska oaza palm, gorących źródeł i spokoju (zdjęcia)

Marzena Kądziela
Piaskowa góra Dżabal Dist zwana też Piramidą.
Piaskowa góra Dżabal Dist zwana też Piramidą. Marzena Kądziela
Z dala od utartych egipskich szlaków znajdują się saharyjskie oazy. Ich mieszkańcy okazali się mili, gościnni i chętnie służący pomocą. Za wskazanie drogi czy kubek zimnej wody ludzie spotkani w Bahariji nie domagali się bakszyszu, jak robią to mieszkańcy turystycznych regionów kraju.
Baharija oaza w Egipcie

Baharija egipska oaza

Wyruszamy z Kairu przed świtem, mamy do pokonania blisko 400 km. Naszym celem jest Baharija - jedna z oaz Pustyni Zachodniej zajmująca obszar 681 km kw., co stanowi ponad dwie trzecie całkowitej powierzchni Egiptu. Jest to część pasa Sahary ciągnącego się przez północną Afrykę. Nazwę nadali jej kartografowie, gdyż leżała po prostu na zachód od Nilu.

Gorąca kawa na chłodnej pustyni

W połowie drogi postój. Skromny budynek to restauracja. Zamawiam mocną kawę po turecku. Uśmiechnięty mężczyzna przynosi napój w niewielkim metalowym naczyniu. Kawa starcza na łyk, zamawiam więc dwie kolejne. Tu, na pustyni kawa jest czterokrotnie tańsza niż w kurortach. Słońce wstało już na dobre, ale okazuje się, że powietrze jest bardzo chłodne. Pustynia to nie tylko żar, ale i nocny chłód. Aż trudno uwierzyć, że za dwie, trzy godziny temperatura wzroście do 40 stopni.

Z przeludnionej doliny Nilu

Docieramy do Bahariji. Jest to jedna z czterech oaz Wielkiej Pętli Pustynnej. Baharija, Farafra, Dachla i Charga leżą nad wyschniętą, prehistoryczną odnogą Nilu. Wodę, dzięki której możliwe jest tu życie, czerpie się ze źródeł i studni wykorzystując zasoby zgromadzone pod piaskami Pustyni Libijskiej.

W 1958 roku rząd przedstawił plany nawodnienia i przeniesienia bezrolnych chłopów z przeludnionej doliny i delty Nilu do Nowej Doliny, w której utworzono specjalne gubernatorstwo. Prace nad Nową Doliną zaczęto w latach 70., projekt jednak uległ od tej pory znacznym redukcjom.

Konieczne inwestycje okazały się większe niż przewidywano, a dodatkowo pojawiły się wątpliwości co do poziomu wód gruntowych. Pierwotnie zakładano, że uzupełniają je wody przesączające się pod ziemią z jeziora Czad i Afryki Równikowej, natomiast obecnie twierdzi się, że wody gruntowe są skończonym zasobem wystarczającym na kilkaset lat.

Miasto tętniące życiem

Patrząc na mieszkańców Baharii trudno zauważyć, by martwili się tym, co będzie za kilkaset lat. Mężczyzna na ośle wiezie zieloną trawę dla domowych zwierząt, rozwoziciel butli gazowych siedzi na wozie ciągniętym przez muła i wesoło nas pozdrawia. Sklepikarz waży żywe kury na straganie ustawionym na chodniku. Parę kroków dalej mieszkaniec oazy odziany w długą galabiję pali sziszę od czasu do czasu zagadując do sąsiada. W bocznej uliczce krawiec pracuje przy starej maszynie, stolarz hebluje deskę.

Dzieciaki napraszają się, by je fotografować. Te starsze zagadują po angielsku pytając skąd jesteśmy, czy długo u nich zostaniemy, co będziemy oglądać. Tylko kobiet jakoś nie widać na ulicach. Później zobaczymy, jak przemykają zakryte od stóp do głów ciemnymi szatami. Obcy mężczyźni nie mogą zobaczyć ich twarzy.

Jak saturator

Jakiś chłopiec podchodzi do nas z metalowym garnuszkiem pełnym wody. Gestem pokazuje, by wypić. Wyjmuję z plecaka butelkę mineralnej dając mu do zrozumienia, że jestem zaopatrzona na napitek. On nie rezygnuje i zapraszającym gestem wskazuje na dziwną konstrukcję z glinianych dzbanów. Niektóre z nich poprzywieszane są na przemian na wysokim kołku, inne, większe, ustawiono na ziemi. - Toż to uliczne saturatory - śmieje się kolega. - Zimna woda to ochłoda, szkoda tylko, że bez gazu i soku.

Prawdziwy skarb

Baharija i sąsiednie oazy od czasów Średniego Państwa prawie cały czas pozostawały pod kontrolą władców z doliny Nilu: faraonów, Persów, Rzymian, Mameluków, Turków i Brytyjczyków. Do dziś można oglądać pozostałości po nich w formie świątyń, fortów, meczetów, dróg czy grobowców.

Ahmed prowadzi nas do prawdziwego skarbu - grobowca możnowładcy Bannentiu z XXVI dynastii faraonów (VII - VI w p.n.e.). W szczerym polu znajdujemy niewielką budkę otoczoną siatką. W środku otwór ze stromymi metalowymi współczesnymi schodkami. Po zejściu po nich trzeba na kolanach przejść do pomieszczeń grobowca. Wysiłek opłaca się, bowiem, aż trudno uwierzyć, malowidła ścienne wyglądają jak nowe. Wciąż urzekają swoim kunsztem i kolorystyką. W tak dobrym stanie zachowały się, dzięki temu, że do wnętrza grobowca wchodzi niewiele osób. Znakomitym "konserwantem" jest też suche powietrze pustyni.

Zielone pola i baseny

Jedziemy przez zieloną okolicę pełną palmowych gajów, plantacji ryżu i oliwek. Jakże różni się widok soczystej zieleni od tego, co widzieliśmy z drugiej strony miasta. A wszystko dzięki wodzie, która w wielu miejscach tryska spod ziemi. Źródła z gorącą i ciepłą wodą wyprowadzane są na zewnątrz obszernymi rurami. Woda transportowana jest na pola betonowymi kanałami.

W wielu miejscach zbudowano kamienne zbiorniki, które są basenami. Odwiedzamy jedno z kąpielisk. Krzyki radości słychać już z daleka. Chłopcy nurkują, próbują pływać, skaczą z niewysokiego brzegu. Mam ochotę wejść do wody, bo temperatura powietrza dawno już przekroczyła 30 stopni. Cóż, kobietom nie wypada kąpać się razem z mężczyznami.

Niektóre źródła mają wyraźnie siarkowy zapach. Okazuje się, że ich wody są znakomitym lekarstwem na różne schorzenia. - Niestety, nikt jeszcze nie wpadł na pomysł, by zbudować tu sanatorium - opowiada Ahmed. - Może trochę tu daleko z Kairu... Wiem jednak, że miejscowi "medycy" wiedzą, która woda dobra jest na konkretne dolegliwości.

Góra jak piramida

Ruszamy dalej, by po kilku kilometrach zatrzymać pośród piaskowych pól. - Piramida? - dziwimy się. - I to w dalekiej pustyni? Rzeczywiście na horyzoncie pojawiła się piramida, jednak nie zbudowana przez człowieka lecz przez naturę. To piaskowa góra Dżabal Dist zwana też Piramidą. Czyżby faraonowie z podobnych formacji czerpali pomysły na swe ogromne grobowce? Obok Dżabal Majisra - Czarna Góra, która wygląda jak ścięty stożek wulkaniczny.

Gwiazdy nad pustynią

Zbliża się wieczór, słońce powoli chyli się ku zachodowi. Temperatura gwałtownie spada. Krótkie spodnie i cienkie bluzeczki trzeba zamienić na coś cieplejszego. Za chwilę znajdziemy się w obozowisku złożonym ze słomianych chat. Nie ma w nich prądu ani bieżącej wody. Dostajemy oliwne lampy i ciepłe koce. Zasiadamy przy ognisku. Bezchmurne niebo szybko przeistacza się w ogromną ciemną kopułę pokrytą milionami błyskających świecidełek. Jest cudownie. Przez dłuższy czas nikt nic nie mówi, żadne słowa nie oddadzą bowiem uroków nocnej pustyni, która jednocześnie fascynuje, zachwyca, przeraża i uspokaja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie