MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bez taty ani rusz

Agata NIEBUDEK<br />Współpraca Zdzisław Surowaniec, Dorota Kułaga

Do czego służy tata? Na to pytanie odpowiedź najlepiej znają przedszkolaki, które jak z nut recytują słowa wierszyka o ojcu potrzebnym do strugania ołówków, trzepania dywanów, jazdy odkurzaczem i wbijania do ściany haczyków. Za kilka dni będziemy obchodzić Dzień Ojca - święto zapomniane i raczej mało celebrowane. Czy słusznie?

Juliusz Braun z Kielc, członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, ojciec pięciorga dzieci, ze względu na charakter swojej pracy sporo czasu przebywał i wciąż przebywa poza domem. Ale zastrzega, że wcale nie oznacza to, że jest typowym weekendowym ojcem na odległość.

Alojzy Oborny z Kielc, wieloletni dyrektor Muzeum Narodowego, ojciec czteroletniego Marcina: - Narodziny syna zbiegły się z moim przejściem na emeryturę, mogę więc poświęcić mu więcej czasu. Dziecko stało się w życiu naszej rodziny pozycją numer jeden, jest kimś najważniejszym, wokół którego wszystko się obraca.

Bronisław Opałko, znany kielecki kabareciarz, ojciec ponad 8-letniej Agatki: - Czy fakt, że szerokiej publiczności znane jest głównie kobiece wcielenie, czyli Genowefa Pigwa, powoduje komplikacje w relacjach z córką? Nie sądzę, by teraz miała z tym jakieś problemy. Ona rozumie, że to jest moje przebranie i przyjmuje je ze śmiechem.

Klemens Czajka ze Stalowej Woli, ojciec najlepszego informatyka na świecie: - Przez wiele lat wszystko było na barkach żony, ja zajmowałem się głównie pracą zawodową. Cóż, teraz staram się pomóc żonie, zmywanie czy sprzątanie i prasowanie to moja domena.

Przemysław Cichoń, piłkarz Kolportera Korony Kielce, ojciec kilkumiesięcznej Zuzi: - Ona jest kochana. To bardzo pogodne dziecko. Spędzam z nią każdą wolną chwilę. Ona zmieniła nasze życie. Teraz wszystko kręci się wokół niej.

Za kilka dni - 23 czerwca - świętujemy Dzień Ojca - u nas zapomniany i raczej mało celebrowany. Czy słusznie?


Dzień Matki wszyscy świętują hucznie - uroczyste akademie w przedszkolach i szkołach, kolejki przed kwiaciarniami i płynące od świtu do zmierzchu życzenia. O przypadającym niespełna miesiąc później Dniu Ojca zapominamy - nikt nie rozpływa się nad tym, jakie to ogromne znaczenie w życiu swoich pociech mają tatusiowie, jak bardzo są potrzebni. W rodzinnej hierarchii ojcowie stoją zdecydowanie niżej, niż matki. Niekiedy liczą się nawet mniej, niż ukochane babcie i dziadkowie.

Bez poklepywania po plecach

- Jestem ojcem tradycyjnym - mówi kielczanin Juliusz Braun, członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Pan Juliusz dochował się piątki potomstwa - czterech synów i córki. Najstarsza latorośl - Marcin ma 33 lata, najmłodszy syn - właśnie kończy podstawówkę. Między nimi jest równo dwadzieścia lat różnicy.

- Każde z naszych dzieci wychowywane było w zupełnie innej sytuacji. Gdy na świecie pojawił się pierwszy syn, miałem zaledwie 23 lata, byłem tuż przed obroną pracy magisterskiej, a żona - tuż po jej obronie. Z niemowlakiem przeprowadziliśmy się do Kielc i sami, bez niczyjej pomocy zajmowaliśmy się jego wychowaniem. Nie mieliśmy żadnego doświadczenia, więc wspieraliśmy się nieco poradnikami dla rodziców - wspomina Juliusz Braun, dodając, że obowiązkami opieki nad pierworodnym synem dzielili się z żoną Barbarą po równo.

Najmłodszy syn urodził się, gdy Juliusz Braun był już dojrzałym, 43-letnim mężczyzną. - Z pewnością było to inne, dojrzalsze ojcostwo. W tej materii miałem już doświadczenie - dodaje. Ze względu na charakter swojej pracy sporo czasu przebywał i wciąż przebywa poza domem. Ale zastrzega się, że wcale nie oznacza to, że jest typowym weekendowym ojcem na odległość, który swoją obecność zaznacza tylko w ciągu krótkiego sobotnio-niedzielnego pobytu w domu.

- Tę fizyczną nieobecność w domu na pewno da się nadrobić. To nie stanowi jakiegoś wielkiego, dramatycznego problemu, trzeba tylko inaczej zorganizować funkcjonowanie rodziny - zapewnia Juliusz Braun. Jego żona - psycholog, pracownik naukowy Akademii Świętokrzyskiej, i dzieci zdołały już przywyknąć do tego, że męża i ojca często nie ma w domu. Przed laty pracował jako dziennikarz w "Niedzieli" i część tygodnia spędzał w Częstochowie, w pierwszych wolnych wyborach został posłem Unii Wolności, a potem przewodniczącym Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

- Sądzę, że najważniejsze jest to, na ile utrzymuje się w rodzinie wspólnotę różnych spraw - zapewnia Juliusz Braun. Uważa siebie za ojca tradycyjnego, bo i jego rodzina hołduje tradycyjnym wartościom. W jego relacjach z dziećmi nie ma poklepywania po plecach, nadmiernego koleżeństwa i spoufalania się, ale też daleki jest od surowości. - Nie rozpieszczałem dzieci, staram się raczej, by nasze kontakty były bliskie, ciepłe i pełne uczuć - wylicza Juliusz Braun.

Równowaga jest niezbędna

Kilkuletnie dziecko rysuje swoją rodzinę. Mama - w centralnym miejscu strony, zajmuje prawie połowę kartki. Kontury jej postaci są wyraźne, maluch dokładnie nanosi na papier oczy, usta, nos. A co z tatą? Ten - o połowę mniejszy, wepchnięty gdzieś na skraj kartki. Z takiego rysunku psycholog niejedno mógłby odczytać. Przede wszystkim stwierdziłby, jak ogromne znaczenie w życiu dziecka odgrywa matka. Ojciec zaś pozostaje gdzieś w dalekim tle. Dlaczego?

Ideałem ojcostwa byłby mężczyzna dojrzały, świadomy swoich obowiązków, odpowiedzialny i mądrze kochający swoje dzieci. Do tego jeszcze powinien odpowiednio zadbać o byt rodziny. To niedościgniony wzór. Rzeczywistość jednak wygląda zupełnie inaczej. Wielu panów nie radzi sobie z ojcowskimi obowiązkami i skutecznie przed nimi ucieka. Najczęściej w pracę. Stają się oni weekendowymi tatusiami, którzy wszystkie swoje braki starają się zrekompensować w soboty i niedziele. Przez te dwa dni albo ustawiają dzieci po kątach i serwują im zwielokrotnioną dawkę rodzicielskiej dydaktyki, albo dostarczają samych atrakcji, których młody człowiek nie jest w stanie przetrawić. A w poniedziałek rano znów znikają z życia swoich dzieci. Inna sprawa, że w wielu rodzinach rola ojca jest niedoceniana - liczy się tylko matka, bo to ona urodziła i wykarmiła potomka. Ojciec odsuwany jest na plan dalszy, traktowany jako ktoś, kto o wychowaniu dzieci nie ma zielonego pojęcia i nie powinien w tej sprawie zabierać głosu. Tymczasem w rodzinie potrzeba swoistej równowagi, ale osiągnąć ją mogą jedynie ci małżonkowie, którzy wybrali partnerski model życia.

- Tak to już jest, że w naszym modelu kulturowym matka jest silniej kojarzona z obecnością w rodzinie - mówi socjolog Maria Sroczyńska. - W tradycyjnej rodzinie jest tak, że mężczyzna to ktoś, kto dostarcza środki do prowadzenia gospodarstwa domowego, posiada władzę i autorytet.

Ale według naszej rozmówczyni w Polsce bardzo popularny staje się model partnerski, przy czym - co ciekawe - jego zwolenniczkami są raczej kobiety, choć powoli przekonują się do niego również mężczyźni. Wiąże się to zapewne z przemianami obyczajowymi i społecznymi w naszym kraju - kobiety chcą realizować się zawodowo, nie wystarcza im już rola matki-Polki, więc do wypełniania obowiązków domowych muszą wprzęgnąć swoich partnerów. A ci, coraz słabiej przeciwko temu buntują się. Kiedyś mężczyzna "siedzący" w pieluchach był czymś nie do pomyślenia, dziś prawo daje panom możliwość skorzystania nie tylko z urlopu wychowawczego, ale i macierzyńskiego. Na razie mężczyźni raczej niechętnie korzystają z tego przywileju, ale kto wie... Sytuacja na polskim rynku pracy jest jaka jest, a badania dowodzą, że kobiety są bardziej elastyczne i skłonne do dostosowania się do jego wymogów. Poza tym są lepiej wykształcone.

Kobieta w zapasce, czyli... tata

- Bycie ojcem to bardzo poważna sprawa, powinni się za to brać doświadczeni mężczyźni - uśmiecha się znany kabareciarz Bronisław Opałko, ojciec 8,5-letniej Agatki. O swojej jedynaczce mówi, że w pewnym sensie jest typową, nieco rozpieszczoną "córunią tatunia". - Odnajduję w niej siebie sprzed lat. Agatka lubi nawet jeść to, co ja lubiłem, gdy byłem dzieckiem - pierogi, placki, wszelakie kluski - wylicza Bronisław Opałko. - Ma też podobny do mnie charakter - z jednej strony jest niezależna, taka trochę "samosia", ale z drugiej - potrafi pracować w grupie.

Bronisław Opałko uważa, że do ideału ojca jeszcze mu daleko. - Największy mankament to brak czasu - wyznaje. - Pracuję głównie w weekendy, czyli wtedy, gdy córka ma najwięcej wolnego czasu. Staram się jednak w jakiś sposób jej to rekompensować - na przykład bardzo dużo jej czytam.

Znany kabareciarz przyznaje, że w wychowaniu córki stara się być konsekwentny. Nie zawsze mu to jednak się udaje. - O wiele lepsza jest w tym moja żona i być może dlatego córka bardziej słucha jej, niż mnie - przyznaje artysta.

Czy fakt, że szerokiej publiczności znane jest głównie jego kobiece wcielenie, czyli Genowefa Pigwa, powoduje jakąś komplikację w relacjach z córką?

- Mieszkamy w podkieleckim Marzyszu i pamiętam, że gdy Agatka była mała i widziała kobiety w zapaskach, które w niedzielę szły do kościoła, wołała: "Tata!" - wspomina sceniczna Genowefa Pigwa. - Ale nie sądzę, by teraz miała z tym jakieś problemy. Ona rozumie, że to jest moje przebranie i przyjmuje je ze śmiechem. Poza tym to, że na scenie gram kobietę, staram się nadrabiać inną formą sztuki.

Jedynakiem jest także syn byłego dyrektora kieleckiego Muzeum Narodowego Alojzego Obornego. Syn pojawił się na świecie w jesieni jego życia i jak wyznaje, przewrócił wszystko do góry nogami. - Bardzo się cieszyłem z jego narodzin, ale jednocześnie miałem obawy, czy dam sobie radę z wychowaniem dziecka - mówi dyrektor Oborny. Dziś Marcin ma niespełna cztery lata, jest rezolutnym, dynamicznym dzieckiem, które - gdy ojciec mówi po niemiecku, strofuje go, by nie używał brzydkich słów.

- Dziecko stało się w życiu naszej rodziny pozycją numer jeden, jest kimś najważniejszym, wokół którego wszystko się obraca - wyznaje pan Alojzy. - Narodziny syna zbiegły się z moim przejściem na emeryturę, mogę więc poświęcić mu więcej czasu.

Alojzy Oborny pytany o to, jakim jest ojcem, przyznaje z uśmiechem: - Niestety, muszę się przyznać, że chyba za bardzo uległym, trochę rozpuszczam syna. Żona jest bardziej konsekwentna, ale też nie potrafi być nazbyt surowa.

Domownik i macho

- Dziś widać, że mężczyźni oddają kobietom pewne pola - na przykład w sektorze polityki, biznesu czy niektórych zawodach. - Ale to nie odbywa się w bezkrwawy sposób, wielu mężczyzn, szczególnie tych, których dotyka bezrobocie, coraz silniej odczuwa problemy z własną tożsamością - twierdzi Maria Sroczyńska.

I pewnie dlatego niektórzy panowie tak bardzo bronią się przed domowymi obowiązkami, nie chcą opiekować się dziećmi, przewijać ich, gotować im zupek czy zaprowadzać do przedszkola. Narzucanie im tych zadań traktują jako zamach na swoją męskość.

- W polskiej tradycji dominują dwa wzorce mężczyzn - wzorzec domownika, który siedzi w domu i pomaga żonie, i wzorzec macho. Ja widać są to wzorce bardzo skąpe, nic więc dziwnego, że młodzi mężczyźni nie potrafią się w nich odnaleźć. Sadzę, że stąd bierze się popularność różnego typu wspólnot, na przykład rycerskich, czy grup o charakterze terapeutycznym, które próbują odnaleźć zagubioną, męską tożsamość - odwagę, wytrwałość, hart ducha i opiekuńczość - przekonuje Maria Sroczyńska. Jest ona przekonana, że młodzi Polacy, którzy niedawno zostali lub wkrótce będą ojcami, będą starali się w głębokim stopniu uczestniczyć w życiu rodziny. Są już widoczne tego symptomu - coraz więcej mężczyzn świadomie bierze udział w przygotowaniach do porodu, towarzyszy swojej partnerce w zajęciach szkoły rodzenia i wizytach u ginekologa, czyta fachową literaturę, by w końcu wraz z kobietą uczestniczyć w porodzie. Nie bez przyczyny mówi się dziś o tym, że niektórzy mężczyźni tak mocno przeżywają ciążę swoich żon, że czują te same dolegliwości, co one.

Ale przemiany społeczne sprawiły, że coraz więcej kobiet samotnie wychowuje dzieci. Czy czeka nas spełnienie czarnych wizji rodem z "Seksmisji" lub manifestów feministek, które chcą zredukować mężczyznę do roli dawców nasienia? Porównajmy dane z województwa świętokrzyskiego. Jeśli w 1998 roku w ówczesnym województwie kieleckim było 38.803 samotne matki, to już cztery lata później - 59.000 kobiet samodzielnie wychowywało swoje pociechy. Ale wzrasta również liczba samotnych ojców - w 1988 roku było ich 4812, w 2002 roku - 7200. Jak widać, typowe dla zachodniej Europy zjawisko "singlowania" coraz powszechniejsze staje się również i u nas.

Jest jeszcze jedna ciemna strona, o której należy wspomnieć. To ojcowie alimenciarze, którzy uchylają się od łożenia na utrzymanie swoich dzieci. Z roku na rok liczba takich tatusiów rośnie. Niektórzy wolą iść za kratki, niż wywiązać się z płacenia alimentów, bywa że dogadują się z pracodawcami, by ci wystawili im na zaświadczeniu o zarobkach kwoty mniejsze niż w rzeczywistości. A wszystko po to, by mniej dać dziecku. Obowiązki niesolidnych rodziców (w większości ojców) jeszcze do niedawna przejmował Zakład Ubezpieczeń Społecznych, który wypłacał za nich alimenty. Tylko w województwie świętokrzyskim tacy ojcowie winni są ZUS-owi już 250 milionów zł!

Bramka dla Zuzi

Niedawno w roli ojca zadebiutował znany piłkarz Przemysław Cichoń. - Nie sądziłem, że może to być tak cudowne - mówi zawodnik, który niedawno z zespołem Kolportera Korony Kielce świętował awans do drugiej ligi. Do tego sukcesu w znacznym stopniu przyczyniło się wyjazdowe zwycięstwo z rezerwami krakowskiej Wisły. Bramkę na wagę wygranej zdobył właśnie Cichoń i to w ostatniej minucie spotkania. I oczywiście zadedykował ją córeczce, która miała wtedy kilka tygodni.

- Zuzia jest kochana. To bardzo pogodne dziecko. Spędzam z nią każdą wolną chwilę. Ona zmieniła nasze życie. Teraz wszystko kręci się wokół niej - dodaje Przemek.

Piłkarz Kolportera Korony uczestniczył w narodzinach swojego pierwszego dziecka. Jak mówi, stres był duży, ale radość trudna do opisania. Jest troskliwym tatą, kiedy trzeba, wstaje w nocy, nosi małą na rączkach i próbuje uśpić.

- Muszę się pochwalić, że to ja pierwszy raz wykąpałem Zuzię. Żona trochę się bała, a ja wziąłem małą do wanienki i razem jakoś sobie poradziliśmy. Z innymi rzeczami też nie mam problemu. Przewinę, ubiorę, wyjdę na spacer - sportowiec nie kryje satysfakcji.

Zuzia Cichoń ma prawie 3,5 miesiąca. - Teraz zaczyna już reagować na nasze zaczepki. Jest naprawdę cudowna - podkreśla Przemek, który - jak twierdzą znajomi - "oszalał" na punkcie córeczki. Rozpieszcza ją, jak tylko może, kupuje grzechotki, śpioszki. - Chyba jestem dobrym tatą. Przynajmniej bardzo się staram - uśmiecha się Przemek.

Klemens Czajka ze Stalowej Woli jest ojcem Tomka - najlepszego informatyka na świecie, studenta czwartego roku Uniwersytetu Warszawskiego, który w grudniu i w kwietniu zdobył główną nagrodę w słynnym światowym konkursie TopCodera w Stanach Zjednoczonych.

Państwo Czajkowie mają czworo dorosłych dzieci. Pan Klemens przyznaje, że żona przez wiele lat była na urlopie wychowawczym i jego rolą było utrzymanie rodziny. - To oparcie materialne nie było wielkie, zarabiałem przeciętnie, jak wielu ludzi - wspomina.

Wszystkie dzieci państwa Czajków startowały w konkursach i olimpiadach wiedzy. - Cieszyliśmy się z tego, bo kiedy startuje się w konkursie, to trzeba zdobyć większą wiedzę niż wymaga tego szkoła. Ale nigdy nie przymuszaliśmy dzieci do nauki, nie stawialiśmy im nie wiadomo jakich wymagań - tłumaczy pan Klemens.

Teraz w domu państwa Czajków jest gwarnie tylko przy okazji rodzinnych zlotów. - Przez wiele lat wszystko było na barkach żony, ja zajmowałem się głównie pracą zawodową. Cóż, teraz staram się pomóc żonie, zmywanie czy sprzątanie i prasowanie to moja domena - przyznaje pan Klemens.

Tatuś dobrze oswojony

Do czego służy tata? Najlepiej na to pytanie odpowiedzą przedszkolaki, które uczą się pewnego wierszyka recytowanego przy okazji Dnia Ojca. A więc tata służy "do trzepania dywanów, jazdy odkurzaczem, do strugania, gdy złamie się twardy ołówek, do wkładania do mojej skarbonki złotówek..." - deklamują dzieciaki. Jak widać, w grę wchodzą same - nazwijmy to - gospodarcze i praktyczne zajęcia. Ale to tylko żartobliwy wierszyk. Dziecko wychowywane bez ojca bardzo wiele traci - dla dziewczynki ojciec to pierwszy i najważniejszy męski wzorzec, od niego w dużej mierze zależy, jak będzie się czuła jako kobieta i czy będzie potrafiła wybrać sobie odpowiedniego partnera. Chłopcu ojciec pomaga zrozumieć, co to znaczy być mężczyzną. Nie przez przypadek mówi się - jaki ojciec, taki syn.

- Bardzo dobrze wspominam swojego ojca. Był poważnym, konkretnym człowiekiem, miał artystyczną duszę, grał na fortepianie. To pewnie po nim odziedziczyłem zamiłowanie do muzyki - mówi Bronisław Opałko.

Juliusz Braun był najmłodszym z rodzeństwa, gdy był małym chłopcem jego ojciec został aresztowany, potem dużo pracował poza domem.

- Sądzę, że przejąłem po nim, niekoniecznie świadomie, wzorzec wychowania dzieci. Starałem się zawsze przekazać im poczucie odpowiedzialności, wzajemnych zobowiązań w rodzinie, solidarność - wyznaje Juliusz Braun.

Alojzy Oborny wspomina, że jego ojciec nigdy nie podniósł na niego ręki. - Dostrzegł we mnie zainteresowania techniką. Gdy byłem 5-letnim brzdącem trzymałem w ręku kierownicę samochodu. Zauważył to milicjant i dał ojcu mandat - uśmiecha się do swoich wspomnień pan Alojzy.

Niewielu ojców obchodzi swoje święto. Jedni mówią, że to taka sztuczna uroczystość, powołana do życia tylko po to, by mężczyzną nie było przykro... Ale każde dziecko przyzna, że bez taty ani rusz. Kto zagra z synem w piłkę? Kto nauczy malucha jazdy na rowerze? Kto zabierze go na ryby? Kto surowym okiem zlustruje pierwszego chłopaka swojej córki? Kto odpuści swojej pociesze niesmaczny, ale zdrowy obiad i zabierze ją na frytki? Na pewno nie mama...

Dzieciaki wiedzą to najlepiej i recytują: "A kiedy się gazetą jak tarczą zasłania/ przynoszę kolorową książkę do czytania/ I razem wędrujemy do ostatniej strony/ Do tego służy TATUŚ DOBRZE OSOWJONY".

Zaczęło się w Ameryce

Jako pierwsi Dzień Ojca świętowali Amerykanie - zapoczątkowali oni jego obchody w 1909 roku. Prekursorem był niejaki John Dodd z Waszyngtonu, który pragnął oddać cześć swojemu tacie - weteranowi wojny domowej. Po śmierci żony samotnie wychowywał on swoje potomstwo. Ale dopiero 56 lat później prezydent Stanów Zjednoczonych Lyndon Johnson podpisał proklamację ustanawiającą trzecią niedzielę czerwca Dniem Ojca. Dziś święto to obchodzone jest 23 czerwca i należy do uroczystości raczej mało celebrowanych. Z pewnością cieszy się o wiele mniejszą popularnością, niż Dzień Matki, Dzień Kobiet czy też Dzień Babci.

Złóż życzenia swojemu tacie!

"Echo Dnia" wydało specjalne dodatki z Waszymi życzeniami na Dzień Matki i Dzień Dziecka. Dostaliśmy wtedy wiele telefonów z pytaniami, czy będzie można złożyć życzenia tacie. Postanowiliśmy to umożliwić. Do 22 czerwca przyjmujemy życzenia na kartkach pocztowych i za pomocą SMS. 23 czerwca życzenia zostaną opublikowane w "Echu Dnia". Najciekawsze życzenia zostaną nagrodzone. Można więc nie tylko złożyć życzenia, ale także wygrać prezent dla swojego taty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie