Od jesieni 1944 roku trzymał ostry mróz, śnieg skrzypiał pod butami, leśne trakty były zasypane. Wbrew niemieckiej propagandzie zewsząd po kryjomu docierały do lasu informacje o niemieckich klęskach na różnych frontach. W dniu wigilijnym większe krzątanie, czyszczenie broni i mundurów. Szły w ruch żelazka na duszę, węgiel. Dziewczęta z organizacji starały się, żeby ze sfatygowanych mundurów zrobić godny odświętny strój. Irena z Soborowskich, za mężem Nowak, podczas okupacji prała partyzanckie mundury. Opiekowała się też chorymi i rannymi.
Cieszyli się na myśl, że pójdę do ciepłej chałupy, ogrzanej kwatery, siądą przy wigilijnym stole. Tak jak każdy, tego dnia myśleli o smakołykach przygotowanych przez wiejskie kobiety. Dzień wigilijny, oczywiście starym, polskim zwyczajem uczciwie przepościli i tym bardziej wszyscy oczekiwali wieczerzy. 24 grudnia 1944 roku, w lasach kurzelowskich, na Pękowcu żołnierze czekali też wyjątkowego gościa - dowódcę największej konspiracyjnej armii w Europie. Tu stacjonował w specjalnie urządzonym obozowisku oddział „Marcina”, majora Mieczysława Tarchalskiego. Brat Ireny Soborowskiej - Stanisław w tym oddziale był łącznikiem i wywiadowcą. Brał udział w walkach we Włoszczowie w 1943 roku.
Mieczysław Tarchalski, pseudonim Marcin, Grzegorz (1903-1981), major Wojska Polskiego, uczestnik wojny polsko-bolszewickiej i wojny obronnej Polski w 1939 roku, po wojnie osiadł w Szczecinie, gdzie pracował w Lasach Państwowych. - Byłem jednym z najmłodszych żołnierzy "Marcina", w 1939 roku wykopałem 12 karabinów zostawionych przez żołnierzy, później dostałem burę od ojca, bo wiozłem broń na wózku od gajowego przez wieś - wspomina honorowy obywatel Włoszczowy pułkownik Zbigniew Zieliński, kombatant, były szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych (w latach 1991-1992). - Wtedy "Marcin" przyjechał do ojca i powiedział: trzeba zaprzysiąc tego smarkacza. Najpierw byłem łącznikiem później kurierem, wreszcie żołnierzem liniowym.
Kwatera na Pękowcu
Od października 1944 roku generał Leopold Okulicki miał swój główny konspiracyjny lokal w Częstochowie Trafił tu po kapitulacji powstańczej Warszawy. Jeździł też po ziemi włoszczowskiej. Ostatnią okupacyjną Wigilię spędził we dworze u Konrada Niemojewskiego w Olesznie. 6 stycznia 1945 roku wizytował położony w lesie między Kurzelowem a Pękowcem obóz partyzantów Armii Krajowej z oddziału „Marcina”. Dziesięć dni później wziął udział w odprawie oficerskiej, która poprzedziła wydanie 19 stycznia rozkazu o rozwiązaniu AK.
Ostatni komendant główny Armii Krajowej drogę do tego stanowiska rozpoczął we wrześniu 1913 roku, kiedy to wstąpił do Związku Strzeleckiego. To tu uzyskał stopień podoficerski. W listopadzie 1918 roku sformował pluton złożony z uczniów swojego gimnazjum, który następnie wszedł w skład 4. Pułku Piechoty Legionów i ruszył z odsieczą do Lwowa. Od sierpnia 1919 roku Okulicki dowodził kompanią piechoty, a w czasie wojny z bolszewikami w 1920 roku walczył w rejonie Wołkowyska, Lidy i pod Mołodecznem. Po zwycięskiej wojnie z bolszewikami został skierowany do Wyższej Szkoły Wojennej w Warszawie. W 1922 roku wziął ślub z Władysławą Jabłonowską. Z tego małżeństwa urodził się jego jedyny syn - Zbigniew.
W czasie pełnienia służby wojskowej, Okulicki wielokrotnie awansował, między innymi był wykładowcą taktyki w Centrum Wyszkolenia Piechoty oraz szefem sztabu 13. Kresowej Dywizji Piechoty w Równem. W 1935 roku trafił do Sztabu Głównego Wojska Polskiego. Rok później objął Wydział "Wschód", w którym opracowywane były plany wojny obronnej ze Związkiem Sowieckim. Właśnie tam - jak czytamy w jego biografii - w cieniu długich sztabowych korytarzy zastał go wybuch II wojny światowej. – „Walka w Warszawie nie była o samą stolicę, ale o całą wolną i niepodległą Polskę. Niespotykane w historii bohaterstwo żołnierza i ludności jest wielkim kapitałem dla przyszłego wolnego życia Narodu” – powie po upadku powstania warszawskiego.
Jak to było z przyjazdem generała we włoszczowskie lasy? Zachowały się wspomnienia Zbigniewa Ptasińskiego pseudonim „Łoś”, żołnierza Armii Krajowej. Poranną pobudkę ustalono wcześniej niż zwykle, bo oczekiwano ważnych gości. W drogę wyruszył w towarzystwie oddziałowego woźnicy. Jechali sankami zaprzęgniętymi w parę koni. - Mróz był duży. Śnieg po pas. Na sosnach wisiały czapy śniegu. Po kilku kwadransach dotarliśmy na miejsce, gdzie czekali na nas dwaj korpulentni mężczyźni. Po ich zachowaniu i ruchach widać było, że to wojskowi – opowiadał Zbigniew Ptasiński. Sanie z gośćmi ruszyły do leśnego obozu. Dopiero na miejscu żołnierze dowiedzieli się, że wieźli naczelnego dowódcę Armii Krajowej, generała Okulickiego, pseudonim Niedźwiadek. - Generał zapoznał nas z sytuacją wojenną w Polsce. Mówił o rosyjskiej wrogości do AK, o rozbrajaniu naszych oddziałów przez Rosjan, o tym, że po rozbrojeniu AK-owcy są zamykani w więzieniach, a oficerowie wywożeni do Rosji lub likwidowani – relacjonuje Zbigniew Ptasiński. Zapamiętał, jak generał zapowiedział rychły koniec wojny.
Cywil w średnim wieku
Według oficjalnych raportów pod datą 23 grudnia 1944 roku jest informacja: podchorąży Leszek Cetner „Ryś” otrzymał od szefa sztabu I Oddziału Organizacyjnego Okręgu majora Franciszka Blicharskiego pseudonim „Krzem”, który kwaterował w Martyniku koło Woli Wiśniowej specjalny rozkaz. W wigilię 24 grudnia 1944 roku miał się stawić na dworcu kolejowym w Koniecpolu i oczekiwać przyjazdu pociągu z Częstochowy. Koniecznie w mundurze polskiej służby leśnej, z obowiązującą tę służbę w czasie okupacji żółtą opaską na rękawie lewej ręki. Na tej opasce, której leśnicy nie nosili na co dzień, bo była elementem wrogim, widniał napis gotycką czarną czcionką: „Deutscher Fortschutz”. Ta opaska i mundur miały być znakiem rozpoznawczym.
Z dokumentów Armii Krajowej Obwodu Włoszczowskiego: - „W Koniecpolu po wyjściu z dworca zgłosił się do „Rysia” cywil w średnim wieku, którego po wymienieniu hasła przewiózł oczekującą tam bryczką, unikając dróg głównych, do lasu majątku Oleszno Niemojewskich. Tam „cywila” przejął patrol z I batalionu 74 pułku piechoty”.
Podchorąży "Ryś" dopiero po wykonaniu zadania kurierskiego, już w Martyniku dowiedział się od majora „Krzema”, że przeprowadził Komendanta Głównego Armii Krajowej, generała „Niedźwiadka” Leopolda Okulickiego na partyzancką wigilię do dworu Konrada Niemojewskiego w Olesznie.
Rękawiczki dla sanitariuszki
Po raz kolejny Komendant Główny Armii Krajowej wizytował Obwód Włoszczowa w styczniu 1945 roku. Już w trzecim dniu nowego roku, w leśniczówce Zacisze Jana Malewskiego, niedaleko od Odrowąża (Obwód Radomsko) generał Leopold Okulicki „Niedźwiadek” spotkał się z członkami angielskiej misji „Freston” .
Po tym spotkaniu, 6 stycznia, generał ze swoim sztabem odwiedził leśny oddział bojowy I batalionu 74 pułku piechoty Armii Krajowej, w bunkrach na Pękowcu. W czasie wspólnego obiadu wspominał czasy swojej walki w Legionach Józefa Piłsudskiego, kiedy także budowano bunkry, takie jak tu. Po obiedzie Okulicki przemówił do partyzantów. Udekorował kilku z nich Krzyżami Walecznych. Na zakończenie wizyty odbyła się odprawa oficerów, podczas której omówiono aktualną sytuację. Do Włoszczowy zbliża się Armia Czerwona. W zapiskach tej ostatniej wojennej zimy pozostał wzruszający gest - przed odjazdem generał „Niedźwiadek” widząc jedną z sanitariuszek rozgrzewającą przy ognisku ręce, podarował jej własne rękawiczki.
Późnym popołudniem generał wraz z oficerami odjechał na inspekcję szpitali polowych koło Oleszna. Noc spędził we dworze Konrada Niemojewskiego w Olesznie, a na drugi dzień do dworu w Radoszewicy koło Koniecpola. Dwór należał do porucznika Michała Ostrowskiego pseudonim „Korab”, oficera 7 Dywizji Piechoty, a wcześniej kwatermistrza Obwodu Włoszczowa.
Po raz ostatni Komendant Główny przebywał na terenie obwodu włoszczowskiego 16 stycznia 1945 roku. Był to czas sowieckiej ofensywy. Generał kwaterował wtedy w Martyniku, we wspomnianej już leśniczówce, która stanowiła ważny ośrodek konspiracyjny. Murowany parterowy budynek z niewielkim gankiem został wzniesiony pod koniec XIX wieku. Po wojnie przestał być siedzibą leśnictwa. Mieszkańcy nazywają to miejsce "Martelnik”. To prawdopodobnie wtedy „Niedźwiadek” podpisał rozkaz o odznaczeniach dla 147 żołnierzy Armii Krajowej, w tym wielu z 74 pułku piechoty. Następnego dnia wrócił do Częstochowy.
Iwona Boratyn, rzecznik prasowy Urzędu Gminy Włoszczowa
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?