Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Boże Narodzenie 1944 w Olesznie z komendantem głównym Armii Krajowej generałem Leopoldem Okulickim. Generał zapowiedział rychły koniec wojny

Iwona Boratyn
Ksiądz Stanisław Czernik pseudonim “Burza” – Kapelan 74 Pułku Piechoty Armii Krajowej udziela partyzantom komunii świętej.
Ksiądz Stanisław Czernik pseudonim “Burza” – Kapelan 74 Pułku Piechoty Armii Krajowej udziela partyzantom komunii świętej. archiwum UG Włoszczowa
Była kapusta z grochem, kluski z makiem, pierogi z grzybami i oczywiście ryba. Żołnierze spowiadali się, łamali się opłatkiem, modlili. Dla przemarzniętych wartowników znalazł się nawet łyk bimbru – tak wyglądała większość partyzanckich wigilii. W ten dzień trzeba było wiele uporządkować. Byli partyzantami, wielu z nich spowiadało się z wykonanych wyroków na wrogach, zdrajcach, donosicielach, szpiclach czy konfidentach. Z dala od rodzin, blisko śmierci.

Od jesieni 1944 roku trzymał ostry mróz, śnieg skrzypiał pod butami, leśne trakty były zasypane. Wbrew niemieckiej propagandzie zewsząd po kryjomu docierały do lasu informacje o niemieckich klęskach na różnych frontach. W dniu wigilijnym większe krzątanie, czyszczenie broni i mundurów. Szły w ruch żelazka na duszę, węgiel. Dziewczęta z organizacji starały się, żeby ze sfatygowanych mundurów zrobić godny odświętny strój. Irena z Soborowskich, za mężem Nowak, podczas okupacji prała partyzanckie mundury. Opiekowała się też chorymi i rannymi.

Cieszyli się na myśl, że pójdę do ciepłej chałupy, ogrzanej kwatery, siądą przy wigilijnym stole. Tak jak każdy, tego dnia myśleli o smakołykach przygotowanych przez wiejskie kobiety. Dzień wigilijny, oczywiście starym, polskim zwyczajem uczciwie przepościli i tym bardziej wszyscy oczekiwali wieczerzy. 24 grudnia 1944 roku, w lasach kurzelowskich, na Pękowcu żołnierze czekali też wyjątkowego gościa - dowódcę największej konspiracyjnej armii w Europie. Tu stacjonował w specjalnie urządzonym obozowisku oddział „Marcina”, majora Mieczysława Tarchalskiego. Brat Ireny Soborowskiej - Stanisław w tym oddziale był łącznikiem i wywiadowcą. Brał udział w walkach we Włoszczowie w 1943 roku.

Mieczysław Tarchalski, pseudonim Marcin, Grzegorz (1903-1981), major Wojska Polskiego, uczestnik wojny polsko-bolszewickiej i wojny obronnej Polski w 1939 roku, po wojnie osiadł w Szczecinie, gdzie pracował w Lasach Państwowych. - Byłem jednym z najmłodszych żołnierzy "Marcina", w 1939 roku wykopałem 12 karabinów zostawionych przez żołnierzy, później dostałem burę od ojca, bo wiozłem broń na wózku od gajowego przez wieś - wspomina honorowy obywatel Włoszczowy pułkownik Zbigniew Zieliński, kombatant, były szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych (w latach 1991-1992). - Wtedy "Marcin" przyjechał do ojca i powiedział: trzeba zaprzysiąc tego smarkacza. Najpierw byłem łącznikiem później kurierem, wreszcie żołnierzem liniowym.

Kwatera na Pękowcu

Od października 1944 roku generał Leopold Okulicki miał swój główny konspiracyjny lokal w Częstochowie Trafił tu po kapitulacji powstańczej Warszawy. Jeździł też po ziemi włoszczowskiej. Ostatnią okupacyjną Wigilię spędził we dworze u Konrada Niemojewskiego w Olesznie. 6 stycznia 1945 roku wizytował położony w lesie między Kurzelowem a Pękowcem obóz partyzantów Armii Krajowej z oddziału „Marcina”. Dziesięć dni później wziął udział w odprawie oficerskiej, która poprzedziła wydanie 19 stycznia rozkazu o rozwiązaniu AK.

Ostatni komendant główny Armii Krajowej drogę do tego stanowiska rozpoczął we wrześniu 1913 roku, kiedy to wstąpił do Związku Strzeleckiego. To tu uzyskał stopień podoficerski. W listopadzie 1918 roku sformował pluton złożony z uczniów swojego gimnazjum, który następnie wszedł w skład 4. Pułku Piechoty Legionów i ruszył z odsieczą do Lwowa. Od sierpnia 1919 roku Okulicki dowodził kompanią piechoty, a w czasie wojny z bolszewikami w 1920 roku walczył w rejonie Wołkowyska, Lidy i pod Mołodecznem. Po zwycięskiej wojnie z bolszewikami został skierowany do Wyższej Szkoły Wojennej w Warszawie. W 1922 roku wziął ślub z Władysławą Jabłonowską. Z tego małżeństwa urodził się jego jedyny syn - Zbigniew.

W czasie pełnienia służby wojskowej, Okulicki wielokrotnie awansował, między innymi był wykładowcą taktyki w Centrum Wyszkolenia Piechoty oraz szefem sztabu 13. Kresowej Dywizji Piechoty w Równem. W 1935 roku trafił do Sztabu Głównego Wojska Polskiego. Rok później objął Wydział "Wschód", w którym opracowywane były plany wojny obronnej ze Związkiem Sowieckim. Właśnie tam - jak czytamy w jego biografii - w cieniu długich sztabowych korytarzy zastał go wybuch II wojny światowej. – „Walka w Warszawie nie była o samą stolicę, ale o całą wolną i niepodległą Polskę. Niespotykane w historii bohaterstwo żołnierza i ludności jest wielkim kapitałem dla przyszłego wolnego życia Narodu” – powie po upadku powstania warszawskiego.

Jak to było z przyjazdem generała we włoszczowskie lasy? Zachowały się wspomnienia Zbigniewa Ptasińskiego pseudonim „Łoś”, żołnierza Armii Krajowej. Poranną pobudkę ustalono wcześniej niż zwykle, bo oczekiwano ważnych gości. W drogę wyruszył w towarzystwie oddziałowego woźnicy. Jechali sankami zaprzęgniętymi w parę koni. - Mróz był duży. Śnieg po pas. Na sosnach wisiały czapy śniegu. Po kilku kwadransach dotarliśmy na miejsce, gdzie czekali na nas dwaj korpulentni mężczyźni. Po ich zachowaniu i ruchach widać było, że to wojskowi – opowiadał Zbigniew Ptasiński. Sanie z gośćmi ruszyły do leśnego obozu. Dopiero na miejscu żołnierze dowiedzieli się, że wieźli naczelnego dowódcę Armii Krajowej, generała Okulickiego, pseudonim Niedźwiadek. - Generał zapoznał nas z sytuacją wojenną w Polsce. Mówił o rosyjskiej wrogości do AK, o rozbrajaniu naszych oddziałów przez Rosjan, o tym, że po rozbrojeniu AK-owcy są zamykani w więzieniach, a oficerowie wywożeni do Rosji lub likwidowani – relacjonuje Zbigniew Ptasiński. Zapamiętał, jak generał zapowiedział rychły koniec wojny.

Cywil w średnim wieku

Według oficjalnych raportów pod datą 23 grudnia 1944 roku jest informacja: podchorąży Leszek Cetner „Ryś” otrzymał od szefa sztabu I Oddziału Organizacyjnego Okręgu majora Franciszka Blicharskiego pseudonim „Krzem”, który kwaterował w Martyniku koło Woli Wiśniowej specjalny rozkaz. W wigilię 24 grudnia 1944 roku miał się stawić na dworcu kolejowym w Koniecpolu i oczekiwać przyjazdu pociągu z Częstochowy. Koniecznie w mundurze polskiej służby leśnej, z obowiązującą tę służbę w czasie okupacji żółtą opaską na rękawie lewej ręki. Na tej opasce, której leśnicy nie nosili na co dzień, bo była elementem wrogim, widniał napis gotycką czarną czcionką: „Deutscher Fortschutz”. Ta opaska i mundur miały być znakiem rozpoznawczym.

Z dokumentów Armii Krajowej Obwodu Włoszczowskiego: - „W Koniecpolu po wyjściu z dworca zgłosił się do „Rysia” cywil w średnim wieku, którego po wymienieniu hasła przewiózł oczekującą tam bryczką, unikając dróg głównych, do lasu majątku Oleszno Niemojewskich. Tam „cywila” przejął patrol z I batalionu 74 pułku piechoty”.

Podchorąży "Ryś" dopiero po wykonaniu zadania kurierskiego, już w Martyniku dowiedział się od majora „Krzema”, że przeprowadził Komendanta Głównego Armii Krajowej, generała „Niedźwiadka” Leopolda Okulickiego na partyzancką wigilię do dworu Konrada Niemojewskiego w Olesznie.

Rękawiczki dla sanitariuszki

Po raz kolejny Komendant Główny Armii Krajowej wizytował Obwód Włoszczowa w styczniu 1945 roku. Już w trzecim dniu nowego roku, w leśniczówce Zacisze Jana Malewskiego, niedaleko od Odrowąża (Obwód Radomsko) generał Leopold Okulicki „Niedźwiadek” spotkał się z członkami angielskiej misji „Freston” .

Po tym spotkaniu, 6 stycznia, generał ze swoim sztabem odwiedził leśny oddział bojowy I batalionu 74 pułku piechoty Armii Krajowej, w bunkrach na Pękowcu. W czasie wspólnego obiadu wspominał czasy swojej walki w Legionach Józefa Piłsudskiego, kiedy także budowano bunkry, takie jak tu. Po obiedzie Okulicki przemówił do partyzantów. Udekorował kilku z nich Krzyżami Walecznych. Na zakończenie wizyty odbyła się odprawa oficerów, podczas której omówiono aktualną sytuację. Do Włoszczowy zbliża się Armia Czerwona. W zapiskach tej ostatniej wojennej zimy pozostał wzruszający gest - przed odjazdem generał „Niedźwiadek” widząc jedną z sanitariuszek rozgrzewającą przy ognisku ręce, podarował jej własne rękawiczki.

Późnym popołudniem generał wraz z oficerami odjechał na inspekcję szpitali polowych koło Oleszna. Noc spędził we dworze Konrada Niemojewskiego w Olesznie, a na drugi dzień do dworu w Radoszewicy koło Koniecpola. Dwór należał do porucznika Michała Ostrowskiego pseudonim „Korab”, oficera 7 Dywizji Piechoty, a wcześniej kwatermistrza Obwodu Włoszczowa.

Po raz ostatni Komendant Główny przebywał na terenie obwodu włoszczowskiego 16 stycznia 1945 roku. Był to czas sowieckiej ofensywy. Generał kwaterował wtedy w Martyniku, we wspomnianej już leśniczówce, która stanowiła ważny ośrodek konspiracyjny. Murowany parterowy budynek z niewielkim gankiem został wzniesiony pod koniec XIX wieku. Po wojnie przestał być siedzibą leśnictwa. Mieszkańcy nazywają to miejsce "Martelnik”. To prawdopodobnie wtedy „Niedźwiadek” podpisał rozkaz o odznaczeniach dla 147 żołnierzy Armii Krajowej, w tym wielu z 74 pułku piechoty. Następnego dnia wrócił do Częstochowy.

Iwona Boratyn, rzecznik prasowy Urzędu Gminy Włoszczowa

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie