MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Brożyna: - Cieszę się z tego, co osiągnąłem

Dorota KUŁAGA <a href="mailto:[email protected]" target="_blank" class=menu>[email protected]</a>
Znany kolarz, Tomasz Brożyna,, zdobył kilkadziesiąt medali i wygrał pięć samochodów. Właśnie zakończył sportową karierę…
Znany kolarz, Tomasz Brożyna,, zdobył kilkadziesiąt medali i wygrał pięć samochodów. Właśnie zakończył sportową karierę… D. Łukasik
Teraz znany kolarz będzie miał dużo czasu dla rodziny
Teraz znany kolarz będzie miał dużo czasu dla rodziny D. Łukasik

Teraz znany kolarz będzie miał dużo czasu dla rodziny
(fot. D. Łukasik)

Jako pierwszy polski kolarz w ciągu kilkunastu miesięcy zaliczył trzy największe wyścigi świata - Tour de France, Giro d’Italia i Vuelta a Espana. Startował na igrzyskach olimpijskich w Atlancie i Atenach. Po dwudziestu latach spędzonych w peletonie Tomasz Drożyna postanowił zakończyć sportową karierę.

* Jak się czujesz na kolarskiej emeryturze?

- Trochę dziwnie (śmiech). Na razie nie brakuje mi startów i treningów, bo o tej porze i tak zwykle odpoczywałem. A jak będzie za rok, czy dwa, trudno powiedzieć.

* Masz 36 lat, w polskich grupach są jeszcze starsi kolarze. Ty powiedziałeś "dość". Dlaczego?

- Po pierwsze, byłem już zmęczony psychicznie. Średnio dwieście dni w ciągu roku spędzałem poza domem, miałem już dość tych wyjazdów. Do tego doszły problemy z kolanem, które ciągnęły się od dwóch lat. Wiek też robi swoje. To wszystko złożyło się na podjęcie takiej decyzji. Przyszedł czas, żeby robić coś innego, żeby znaleźć sobie nowe miejsce w życiu. To naturalna kolej rzeczy.

* To znaczy, że nie wystartujesz już w żadnym wyścigu?

- Kontrakt z grupą Intel Action mam ważny do końca roku, ale teraz nie ma już wyścigów. Po raz ostatni ścigałem się w Niemczech, to było w połowie września, średnio mi poszło. Będę jeszcze startował, ale już zabawowo, na rowerze górskim.

* Rower szosowy całkowicie odstawisz w kąt?

- Nic z tych rzeczy. Ja kocham rower i nadal będę trenował, dla zdrowia. Jeśli będzie ładna pogoda, to będziemy się umawiać ze Zbyszkiem Piątkiem, Mariuszem Witeckim, Kazikiem Stafiejem, będziemy wyjeżdżać na trzy godzinki na nasze ulubione trasy. Ale nie będziemy już robić więcej jak 80-90 kilometrów dziennie.

* Dla ciebie to krótki dystans. Czy jesteś w stanie policzyć, ile kilometrów przejechałeś na rowerze w ciągu tych dwudziestu lat?

- Może nie do kilometra, ale w miarę dokładnie. Przez pierwsze cztery lata w juniorach pokonywałem średnio 20 tysięcy kilometrów na rok, to w sumie jest 80 tysięcy. A przez kolejnych szesnaście lat, około 30 tysięcy w ciągu sezonu. Kulę ziemską kilka razy już objechałem. Ten wynik jeszcze poprawię, bo kilka razy w tygodniu będę trenował. Zresztą w domu mam pięć rowerów, cztery szosowe i jeden górski. Od czasu do czasu trzeba je wykorzystać (śmiech).

* Teraz będziesz miał dużo wolnego czasu. Jak zamierzasz go spędzać?

- Chcę odpocząć, nacieszyć się rodziną. Zresztą zajęć przy domu nigdy nie brakuje. A w listopadzie wyjedziemy na dwutygodniowe wakacje. Może do Egiptu, może w inne ciekawe miejsce.

* Wreszcie będziesz mógł chodzić na wywiadówki do syna...

- Już wcześniej chodziłem. To znaczy byłem dwa razy, nie wiem, czy to można nazwać chodzeniem (śmiech). Na szczęście nie ma problemów z nauką. Jak trzeba, to mogę nawet pomóc Piotrkowi w odrabianiu lekcji.

* Z jakiego przedmiotu?

- Najlepszy byłem z geografii, ale na tym etapie z matematyką też sobie radzę.

* Żonie też będziesz pomagał w kuchni?

- Kiedyś Dorotka namawiała mnie do pomocy, ale dała sobie spokój (śmiech). Ale tak źle ze mną nie jest, potrafię przygotować obiad. Głównie dania typowo kolarskie - różne sałatki, spaghetti.

* Mieszkasz w Bielinach, które uchodzą za zagłębie truskawkowe. Nie myślisz o rozszerzeniu plantacji?

- Mamy trochę truskawek, dla siebie, i to nam wystarcza. Może przerzucimy się na arbuzy (śmiech). Mówiąc poważnie, mam plany na przyszłość, ale do ich realizacji jest jeszcze daleka droga. Na razie nie chcę o tym mówić. Być może zostanę przy kolarstwie, ale już w innej roli. Oczywiście, jeśli nie będzie się to wiązało z długimi wyjazdami. Jestem domatorem i nie chciałbym znowu żyć na walizkach.

* Może, tak jak Zbigniew Piątek, zostaniesz dyrektorem zawodowej grupy kolarskiej?

- Czas pokaże, na razie nie mam konkretnych propozycji.

* Co z tego okresu spędzonego w peletonie wspominasz najmilej?

- Jeśli chodzi o sprawy pozasportowe, to możliwość zwiedzenia świata. Byłem w Australii, w Nowej Zelandii, Chinach, każdy wyjazd to była spora atrakcja. Zawsze interesowałem się geografią, ciekawiło mnie, jak żyją ludzie na innych kontynentach, jak wygląda krajobraz w Afryce, Azji, Ameryce. Gdybym się nie ścigał, na pewno bym tego nie zobaczył. Dzięki kolarstwu poznałem wszystkie kultury. Byłem na wszystkich kontynentach z wyjątkiem Antarktydy. Dwa razy nawet w tak egzotycznym miejscu jak Hawaje. Startowałem tam w wyścigu, raz zająłem drugie miejsce, raz wygrałem.

* A jaki sukces sportowy cenisz sobie najbardziej?

- Na pewno start w Tour de France, każdy kolarz o tym marzy. W peletonie mówi się, że jak ktoś ukończy ten wyścig, to jest już magistrem kolarstwa. Ja zająłem 21 miejsce, to był sukces. Poza tym wysoko cenię sobie zwycięstwo w Tour de Pologne w 1999 roku, udział w igrzyskach olimpijskich w Atlancie, gdzie byłem 22 w jeździe indywidualnej na czas i w Atenach, choć ten start nie wyszedł mi najlepiej. Ale tak to już w życiu bywa, jak się bardzo chce, nie zawsze wychodzi.

* Jest coś, czego żałujesz, czego nie udało ci się osiągnąć?

- Można to dwojako rozpatrywać. Gdyby dwadzieścia lat temu ktoś powiedział mi, że tyle osiągnę, byłbym przeszczęśliwy. A teraz można sobie gdybać i mówić - mogłem wygrać jeszcze jeden wyścig, zdobyć następny medal, pojechać na trzecie igrzyska. Tak jest zawsze. Ja niczego nie żałuję. Cieszę się z tego, co osiągnąłem.

* Jak w tym czasie zmieniło się kolarstwo?

- Zmieniło się pod każdym względem. Jest dużo lepszy sprzęt, każdy profesjonalny zawodnik pracuje z laptopem. Są lepsze odżywki. Na początku braliśmy na wyścig banana, kilka kostek cukru, galaretki. Banany zostały do dziś, a do tego dochodzą bułki z dżemem, z kremem czekoladowym, batoniki. Pamiętam, że jak mieliśmy długi górski etap w Hiszpanii, masażyści robili nam nawet małe kanapki z szynką i serem.

* Coraz częściej mówi się też o aferach dopingowych. One rzucają cień na kolarstwo.

- Coś okropnego. Ludzie zaczęli się odsuwać od kolarstwa. Trudno się dziwić, co chwilę wybucha afera, słyszy się o wykryciu kolejnych przypadków dopingu. Ja dowiaduję się o tym z gazet, z internetu. To nie jest przyjemne. Mam nadzieję, że są to chwilowe problemy i kolarstwo odzyska jeszcze dawną rangę, bo na to zasługuje.

* Dużo poważnych upadków miałeś podczas swojej kariery?

- Ostatnio nie miałem dużo kraks, w tym roku w ogóle nie leżałem. W poprzednich sezonach zdarzały się wypadki, zwłaszcza na początku, gdy brakowało mi doświadczenia. Na jednym wyścigu roztrzaskałem łokieć, otarcia i stłuczenia były na porządku dziennym. Ale poważnych urazów, dzięki Bogu, nie miałem.

* A ile samochodów udało ci się wygrać na wyścigach?

- Za trzecie miejsce na Wyścigu Dookoła Polski w 1990 roku, który kończył się w Kielcach, dostałem czerwonego malucha. Miał iść do podziału na zespół, ale spłaciłem kolegów, pomogli mi też rodzice, i jeździłem nim dwa lata. Dobrze się sprawował, to był mój pierwszy samochód, dlatego wspominam go z sentymentem. Wtedy w drużynie jechali - Zbyszek Piątek, Jarek Wsół, Kazik Stafiej, Mariusz Bilewski i Robert Długosz. Wygraliśmy drużynowo i był to jeden z większych sukcesów Korony Kielce. Na Wyścigu Solidarności w 1991 roku wygrałem hyundaya, jego wartość była duża, nie myślałem nawet o tym, żeby go wziąć dla siebie. Trafił do Zbyszka Sprucha, sprzedał go w Zielonej Górze. Potem były jeszcze dwa polonezy, jednym nawet trochę jeździłem, a na Tour de Pologne wygrałem fiata, już nie pamiętam jaki model, bo zamiast tego auta wypłacili nam równowartość w gotówce. To był ostatni wygrany samochód.

* Teraz jakim jeździsz autem?

- Od trzech lat jeepem, jestem z niego zadowolony. Nawet jak jest duży śnieg, to bez problemu wydostajemy się z Bielin.

* A w co inwestujesz pieniądze? Piłkarze kupują zwykle ziemię, mieszkania, a ty?

- Ja w ziemię i mieszkania nie inwestuję. Bardziej w akcje, fundusze. Bliższa jest mi giełda papierów wartościowych.

* Znasz się na tym?

- Jestem na etapie poznawania. Coś wiem, ale nie jestem jeszcze wielkim specjalistą w tej dziedzinie. Może kiedyś nim będę (śmiech).

Tomasz Brożyna

Urodzony 19 września 1970 roku w Bielinach. Żona Dorota, dzieci - Piotr (11 lat), Ewa (4). Kluby: Spartakus Daleszyce, Korona Kielce, Cyclo Korona Kielce, US Postal Service - Stany Zjednoczone, Mróz, Banesto - Hiszpania, CCC Polsat, Action ATI, Intel Action. Największe sukcesy: jako pierwszy polski kolarz w ciągu kilkunastu miesięcy przejechał trzy największe wyścigi świata - Tour de France - 21 miejsce w 2001 roku, Giro d’Italia - 38 miejsce w 2000 roku, Vuelta a Espana - 56 miejsce w 2000 roku; 9 złotych medali mistrzostw Polski juniorów i seniorów; start na igrzyskach olimpijskich w Atlancie - 22 miejsce w jeździe indywidualnej na czas i w Atenach - 56 lokata w wyścigu ze startu wspólnego; zwycięstwo w Tour de Pologne w 1999 roku. Hobby - piłka nożna.

Z synem jeździ na Koronę

Zanim Tomasz Brożyna trafił do kolarstwa, trenował zapasy w Podzamczu Chęcińskim. Zajął nawet trzecie miejsce w mistrzostwach szkół rolniczych i leśnych. W wolnych chwilach zawsze lubił grać w piłkę nożną i to zainteresowanie przeszło na jego syna. Piotrek od kwietnia dojeżdża na treningi Kolportera Korony Kielce. - Ja w miarę możliwości chodzę na mecze Korony, byłem ostatnio na spotkaniu z Legią Warszawa. Trzymam kciuki za kielecki zespół i myślę, że w tym roku zakwalifikuje się do europejskich pucharów - mówi Tomek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie