Buscy harcerze z kolonii na Opolszczyźnie wrócili zadowoleni i z bagażem wrażeń

Woda w górę - to jest to! Na koloniach atrakcji nie brakowało.
(fot. archiwum prywatne)

Superatmosfera, atrakcyjny program, ciekawe miejsca do zwiedzania, świetna kuchnia - tak młodzi buszczanie opisują w skrócie swój wakacyjny rekonesans w Głuchołazach. Dodajmy, byli też bardzo grzeczni. Tak bardzo, że... wzbudzili szczery zachwyt załogi wrocławskiego muzeum.

Na kolonię wybrały się zuchy, pod batutą Teresy Leszczyńskiej - wicekomendanta buskiego Hufca Związku Harcerstwa Polskiego. To osoba, która ma sekretny patent na organizowanie udanych wakacyjnych turnusów dla dzieciaków w zielonych mundurkach.

AŻ... DO KOŃCA ŚWIATA

Teraz w 50-osobowej grupie byli debiutanci, ale i mali druhowie, którzy wakacyjne kolonie zaliczają po raz trzeci czy czwarty. Tak im się spodobało, że... nie wyobrażają sobie wakacji bez kolonii z druhną Teresą. Jak żartują, będą na nie jeździć - do końca świata i jeden dzień dłużej!

Bazę mieli w świetnie wyposażonym ośrodku w Głuchołazach - z basenem i halą sportową na wyciągnięcie ręki. Program kolonii był bardzo bogaty, atrakcja goniła atrakcję. Kadra dbała o to, by nikt nie nudził się nawet przez minutę.

- Uśmiech na twarzach dzieciaków był najlepszym dowodem na to, że świetnie się bawią i dobrze czują się w swoim towarzystwie. Atmosfera stworzona przez kolonistów była wyjątkowa - podkreśla wolontariuszka Żaneta Łukasik, która wchodziła także w skład kadry kolonii.

WZOROWO W MUZEUM

Zuchy stacjonowały w Głuchołazach, skąd robiły wypady do różnych ciekawych miejsc. Ogród Japoński we Wrocławiu, Jura Park w Krasiejowie, nowo powstałe Centrum Ewolucji Człowieka. Do tego Kopalnie Złota w Złotym Stoku, gdzie atrakcję stanowił podziemny spływ łodzią.

Ale to nie wszystko. W programie znalazło się także zwiedzanie słynnej Panoramy Racławickiej we Wrocławiu. Tam też zaliczyli przejażdżkę tramwajem... o nazwie Jaś i Małgosia, mieli okazję podziwiać Fontannę Multimedialną.
Prawdziwą furorę zrobiły nasze zuchy w Muzeum Narodowym. Jeśli chodzi o zachowanie, spisały się bardziej niż wzorowo. Cicha, skupiona, przemieszczająca się po salach 50-osobowa grupa wzbudziła zachwyt osób tam pracujących. - A skąd przyjechały takie grzeczne dzieci? - pytano nas w prawie każdej sali. Czuliśmy się jak w niebie - uśmiecha się komendant Teresa Leszczyńska.

POCHWAŁY W KOŚCIELE

I atrakcji ciąg dalszy: Park Linowy w Opolu i ogród zoologiczny. Przepiękny zamek w Mosznej. A zwiedzając Nysę korzystali z kąpieliska i rejsu statkiem po Odrze.
Innego rodzaju wydarzenie stanowiło uczestnictwo w mszy świętej w kościele w Głuchołazach. Nasze maluchy i tam godnie reprezentowały Busko. - Po zakończeniu eucharystii podchodzili ludzie, gratulując postawy. Wychwalając przy okazji nasze miasto, bowiem msza była sprawowana w intencji buskich zuchów - opowiada Teresa Leszczyńska.

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z powiatu BUSKIEGO

Odważni dali się nawet... zakuć w wielkie dyby.
(fot. archiwum prywatne)

KOMINKI Z ISKIERKĄ

- Mieliśmy naprawdę świetną kadrę, która dokładała wszelkich starań, by te kolonie były dla nas niezapomnianym przeżyciem wakacyjnym. I tak właśnie było. Podczas wyjazdu do Głuchołaz nie mieliśmy czasu na nudę, a zajęcia i wycieczki były bardzo interesujące - "w rewanżu" chwali opiekunów Ania Biały.

Zuchom bardzo przypadł do gustu rajd z przewodnikiem po okolicy. Podobnie jak nocny rajd z pochodniami, strzelanie z paintballa, zabawy integracyjne, sportowe Igrzyska Kolonijne. Mogli też bez ograniczeń korzystać z hali sportowej czy jaskini solnej.

- Ogromnym powodzeniem cieszyły się kominki harcerskie. Z... iskierką przyjaźni, która z każdym dniem podsycała naszą więź - zapewniają mali harcerze.

NA DRUGĄ STRONĘ

Głuchołazy leżą blisko czeskiej granicy, więc chętnie fundowali sobie wypady "na drugą stronę". Jak najbardziej legalne, bo paszporty już nie obowiązują. Szczególnie podobały się buszczanom jaskinia Na Pomezzi oraz uzdrowisko Prissnitza w Jeseniku.
Pogoda - może z drobnymi wyjątkami - dopisała. Słońca nie brakowało, więc zuchy wróciły do domów pełne wrażeń, opalone. I dzielą się wrażeniami, na gorąco.

NAWET... NIE TĘSKNILI

- Pojechałem na kolonie, żeby się nauczyć pląsać, bawić grupowo, zwiedzać piękne miasta. I tak właśnie było. Dużo się nauczyłem, także... trochę surowej musztry - przyznaje Kuba Jaworski. - Na lepszej kolonii nigdy nie byłem.
- Ja na koloniach byłam czwarty raz i nie umiem sobie wyobrazić wakacji inaczej. Bo jestem w gronie przyjaciół. Naprawdę niczego nie żałuję! - zapewnia Iga Zaręba.

- Bardzo chciałam pojechać do Głuchołaz, bo to najlepsza okazja do nauczenia się samodzielności. Na początku trochę się bałam, że sobie nie poradzę - nie ukrywa Ania Biały. - Ale ta kolonia przerosła moje oczekiwania. Poznałam wspaniałych przyjaciół.

- Pojechałam na kolonie, bo chciałam zobaczyć jak to jest. Chciałam być samodzielna, zdobywać nowe doświadczenia. Chciałam też sprawdzić... jak zniosę rozłąkę z rodzicami i bratem. I udało się super! - promienieje z radości Julia Chwalik. - Nawet przez chwilę nie tęskniłam.

Dużo emocji przyniósł nocny rajd z pochodniami.
(fot. archiwum prywatne)