ZOBACZ TAKŻE:
Cztery lata więzienia dla podpalacza z Gdańska
(dostawca: TVN24/x-news)
Nikt nie chciał wierzyć
Przypomnijmy, sprawa dotyczy wydarzeń sprzed pięciu lat. W marcu 2011 roku policjant zaczął służbę na motocyklu w Komendzie Miejskiej w Radomiu. Nikt nie żądał od niego udowodnienia, że ma prawo jazdy. W połowie 2013 roku policjant przeniósł się do Wydziału Ruchu Drogowego do Starachowic. Tu także pełnił służbę na motocyklu.
Latem 2013 roku ktoś napisał donos do Komendy Wojewódzkiej Policji. Policjanci z Wydziału Kontroli przyjrzeli się sprawie i wybuchł skandal. Sprawą zainteresowała się prokuratura, a we wrześniu 2014 roku rozpoczął się proces. Wyrok zapadł 4 marca 2016 roku.
Policjant z wyrokiem
Policjant, który pełnił służbę na motocyklu został oskarżony o to, że nie mając prawa jazdy pełnił służbę na motocyklu w Radomiu (32 razy) i Starachowicach (78 razy). Zdaniem oskarżyciela nie dopełnił swoich obowiązków wynikających z karty opisu pracy - nie poinformował swoich bezpośrednich przełożonych o braku prawa jazdy na motocykl. W tym czasie dawał mandaty innym kierowcom, którzy nie stosowali się do zasad ruchu drogowego. Prokurator domagał się dla niego roku i trzech miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, grzywny w wysokości 1000 złotych i zakazu wykonywana zawodu na 5 lat.
Sąd skazał byłego policjanta na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata, karę grzywny w wysokości 1500 złotych oraz zakazał mu wykonywania zawodu policjanta na trzy lata. Były policjant musi też zapłacić koszty sądowe, które wynoszą blisko 2 tysiące złotych. Sąd uznał, że były policjant działał na szkodę interesu publicznego, doprowadzając do obniżenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym i podważając zaufanie obywateli do organów policji.
- Oskarżony przyznał się do zarzucanych czynów. Nie negował, że nie poinformował swoich przełożonych o braku prawa jazdy, ale swoją linię obrony opierał na tym, że żaden z przepisów nie mówi wprost, że taki obowiązek na nim spoczywa - powiedziała uzasadniając wyrok sędzia Joanna Kucy.
Umorzenie dla naczelnika
Naczelnik starachowickiej drogówki został oskarżony o niedopełnienie obowiązków służbowych. Zdaniem prokuratury, nie zawiadomił przełożonych, że jego podwładny nie ma uprawnień i w ten sposób dopuścił do przedawnienia się 59 wykroczeń popełnionych przez policjanta. Prokurator żądał dla niego ośmiu miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata, 1500 złotych grzywny i dwóch lat zakazu wykonywania zawodu.
W piątek sąd warunkowo umorzył postępowanie w jego sprawie. Ustalił też okres próby na dwa lata i zasądził od niego 1,7 tysiąca złotych kosztów sądowych. Oznacza to, że naczelnik drogówki nie jest osobą skazaną w świetle prawa.
- Naczelnik na etapie procesowym przyznał się do popełnienia czynu. Wyraził żal, skruchę. Tłumaczył, że nie poinformował przełożonego o zaistniałej sytuacji obawiając się konsekwencji służbowych lub prawnych. W toku postępowania jurysdykcyjnego nie przyznał się do popełnienia czynu. W czerwcu 2014 roku podejrzany złożył do Prokuratury Rejonowej w Ostrowcu wniosek o warunkowe umorzenie postępowania. Na pierwszym terminie rozprawy prokurator nie zgodził się na to. Sąd uznał, że wniosek, który złożył podejrzany w 2014 roku zasługuje na jego uwzględnienie - powiedziała sędzia Joanna Kucy.
Wyroki nie są prawomocne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?