Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cała nadzieja w zbiórce? Próba ratowania szkoły w Suchedniowie

Mateusz Bolechowski
Rodzice zapraszali na sobotni festyn na rzecz "Jedynki”. Także szefa gminy.
Rodzice zapraszali na sobotni festyn na rzecz "Jedynki”. Także szefa gminy.
W suchedniowskim magistracie spotkały się władze miasta z obrońcami Szkoły Podstawowej numer 1. Słów padło wiele, ale zainteresowani nie dowiedzieli się najważniejszego - czy gmina zamierza podjąć jakieś działania.
Wystarczy, że nic państwo nie zrobicie, żeby szkoła została zamknięta – zwracał się do radnych Piotr Turczyński, jeden z rodziców.
Wystarczy, że nic państwo nie zrobicie, żeby szkoła została zamknięta – zwracał się do radnych Piotr Turczyński, jeden z rodziców. Mateusz Bolechowski

Wystarczy, że nic państwo nie zrobicie, żeby szkoła została zamknięta - zwracał się do radnych Piotr Turczyński, jeden z rodziców.
(fot. Mateusz Bolechowski)

Niepewny los Szkoły Podstawowej numer 1 imienia Emilii Peck w Suchedniowie od kilku tygodni przykuwa uwagę mieszkańców gminy.

Przypomnijmy; wybudowany jeszcze przed wojną obiekt w centrum miasta od lat wymaga pilnych remontów. Pięć lat temu strażacy wydali decyzję, zgodnie z którą placówka ma zostać zamknięta z powodów bezpieczeństwa. Kilkukondygnacyjny budynek nie ma wyjścia ewakuacyjnego. Egzekucję kilka razy przekładano, ostateczny termin upływa z końcem tego roku. Na kilka miesięcy przed ostatnimi wyborami burmistrz Tadeusz Bałchanowski zapowiedział rozbudowę szkoły. Wydano 100 tysięcy na projekt. Czas upływa, a wokół Szkoły Podstawowej numer 1 nic się nie dzieje. Gmina jest tak zadłużona, że o inwestycji, w kosztorysie oszacowanej na 14 milionów złotych, w najbliższych latach nie ma mowy. Choć realny koszt zapewne byłby sporo niższy. Ratunkiem byłoby dobudowanie klatki schodowej, dzięki czemu strażacy nie wyłączyliby budynku z użytkowania i czekanie na lepsze czasy. Ale nawet na to w miejskiej kasie nie ma pieniędzy. Czy "Jedynka" dożywa swoich dni?

Nie mamy odwrotu

Kilka dni temu w urzędzie miejskim odbyło się spotkanie władz Suchedniowa z obrońcami szkoły, których pojawiło się blisko pół setki. Ci ostatni stworzyli komitet rozbudowy szkoły. Zbierają pieniądze. Dotąd na konto wpłynęło nieco ponad sześć tysięcy złotych. - My nie mamy odwrotu. Zbieramy pieniądze, które przekażemy gminie. Nie będziemy z siebie robić idiotów i się wycofywać. Chcemy znać stanowisko władz - co z naszą szkołą? - pytała Halina Tuśnio, dyrektor placówki. Pytania się mnożyły. - Czy burmistrz ma jakiś plan? - padało najczęściej. Jedna z matek uczniów chciała się dowiedzieć, co będzie, jeśli jedynka przestania działać. Czy samorząd zapewni dzieciom dojazd do szkoły w Ostojowie? - Czy jeśli z końcem roku SP1 zostanie zamknięta, to już na zawsze, czy na czas rozbudowy? Na te pytania w ciągu ponad dwóch godzin rozmów jednoznacznych odpowiedzi nie było.

Ojciec miasta mówi

Tadeusz Bałchanowski przyznał, że rozmowa jest trudna. Wyliczał wydatki gminy na oświatę, znacznie przekraczające rządową subwencję. Zapewniał, że dokłada wszelkich starań, by szkoły miały jak najlepsze warunki nauczania. Wywołało to wesołość, bo infrastruktura oświaty w Suchedniowie jest chyba najgorsza w powiecie, żeby wspomnieć choćby o braku choćby jednego nowoczesnego boiska. Burmistrz chwalił szkołę w Ostojowie, zaznaczał, że miejscowa "Trójka" też może przyjąć sporo dzieci. O leżącym od trzech lat planie rozbudowy "Jedynki" twierdził, że nie ma mowy, by to był "pułkownik". Co z ewentualnym dowozem uczniów? - Takiego pomysłu nie ma. Może jest rozważany - powiedział. Tadeusz Bałchanowski podkreślił, że gdyby chciał zlikwidować szkołę, złożyłby do rady odpowiedni wniosek, a tego nie zrobił. Rozmawiał też z komendantem skarżyskiej straży pożarnej, by odłożyć w czasie egzekucję. Sprawą ma się zająć komenda wojewódzka. Wspominał o miejskich inwestycjach z ostatnich lat, najwięcej mówił o finansach.

Pusta kasa

Według słów szefa gminy utrzymanie "Jedynki" kosztuje rocznie 1,8 miliona, a subwencja to niecały milion. Budowa szkoły według projektu pochłonęłaby 14 milionów, przy czym tegoroczny budżet Suchedniowa to 25 milionów. - Do 2020 roku inwestycja nie będzie możliwa- zapowiedział. Jego zdaniem nie ma też możliwości sięgania na ten cel po pieniądze z zewnątrz, na potwierdzenie czytając pismo z ministerstwa edukacji. - Nie doczytał pan do końca - ripostował Daniel Woś, ojciec ucznia "Jedynki" i odczytał ten sam dokument, mówiący o możliwości dofinansowania. Problem w tym, że połowę pieniędzy trzeba mieć własnych. A tych samorząd nie posiada. Halina Tuśnio też odpowiadała. Przypomniała, że wielokrotnie w magistracie mówiono jej, że Szkoła Podstawowa numer 1 jest najtańsza w utrzymaniu. - Proszę nie mówić o dobrych warunkach nauczania. W Ostojowie jest osiem sal lekcyjnych, w Szkole Podstawowej numer 3 - 13. Jeśli zlikwidować pokój nauczycielski, będzie o jedną więcej - wyliczała. I pytała - czy prowadzone w mieście od 2008 roku inwestycje były ważniejsze niż szkoła?

Na językach

Halina Tuśnio wypomniała samorządowcom, jakoby rozsiewali plotki o likwidacji "Jedynki" i zniechęcali rodziców do zapisywania tam dzieci. - Próba utrudniania nam naboru się nie powiodła. Mamy pełną zerówkę, zbieramy dzieci do drugiej. Odniosła się też do krążących po gminie plotek. - Dyrektorki innych szkół pytały mnie - Jak śmiesz krytykować pracę w naszych placówkach?! A w żadnym momencie nie podważałam poziomu nauczania w nich. Nie bądźcie przeciw nam, tylko z nami. Nie nastawiajcie przeciw nam społeczeństwa - apelowała do radnych Halina Tuśnio. Przewodniczący samorządu Eugeniusz Bugała kilka razy podkreślał, że nie ma mowy o likwidacji SP1. Spotkanie zwołał, by mówić o jej rozbudowie. - Zaniechanie to też sposób działania. Naszą szkołę zamknie straż i w ten sposób pan burmistrz zlikwiduje szkołę - argumentował Tomasz Rasztabiga, przewodniczący komitetu rozbudowy Szkoły Podstawowej numer 1. Z wielu ust padało to samo pytanie - co dalej? Co władze zrobią, żeby szkołę rozbudować? Albo chociaż znaleźć pieniądze na to, by móc się starać o dofinansowanie z rządu.

Jak grom z jasnego nieba

Halina Tuśnio wypominała zaplanowane na ten rok remonty dróg. - Kawałek asfaltu i chodnika są ważniejsze niż dzieci? Zaznaczyła, że budowę "Jedynki" wykreślono z wieloletniego planu finansowego. Urzędnicy mówili, że rozwiązaniem byłaby rezygnacja z inwestycji drogowych. Wiceburmistrz Stanisław Kania wspominał o możliwości uznania za gminne pieniędzy, które zbierze komitet i na tej podstawie staranie się o dofinansowanie z zewnątrz. Skarbnik Urszula Nowak pytała - ile państwo zbierzecie pieniędzy? To rozsierdziło obrońców szkoły. - Skąd możemy wiedzieć? Staramy się o milion, ale czy ksiądz wie, ile zbierze na tacę? - ripostowali. Niemal wszyscy radni podczas zebrania milczeli jak zaklęci. Jakby informacja o poważnym problemie w oświacie spadła na nich jak grom z jasnego nieba. Swoich pomysłów żaden z nich nie przedstawił. Nikt też nie wyraził swojej opinii co do sensowności budowy szkoły. Nauczyciele i rodzice uczniów nie usłyszeli ani głosów poparcia, ani słów o tym, że dwie, mniejsza o to, które, szkoły w Suchedniowie wystarczą. Bo to, że zarówno "Jedynka" jak i "Trójka" o gimnazjum nie wspominając wymagają pilnych inwestycji, nie budzi wątpliwości.

Czy kawałek asfaltu i chodnika są ważniejsze od dzieci? – pytała dyrektor "Jedynki” Halina Tuśnio.
Czy kawałek asfaltu i chodnika są ważniejsze od dzieci? – pytała dyrektor "Jedynki” Halina Tuśnio. Mateusz Bolechowski

Czy kawałek asfaltu i chodnika są ważniejsze od dzieci? - pytała dyrektor "Jedynki" Halina Tuśnio.
(fot. Mateusz Bolechowski )

Wystarczyło poprosić

W zebraniu uczestniczyła też posłanka Maria Zuba. - Władze miasta poważne tematy zamiatają pod dywan - uznała, zbierając brawa. Wytknęła samorządowcom brak długofalowej strategii oświatowej. Parlamentarzystka też rozmawiała ze strażakami i wie, że ich decyzja jest ostateczna. Na działania jest coraz mniej czasu. Czy mogłaby pomóc? Poprosił o to radny Maciej Garbala. - Pani bywa w szerokim świecie… mówił. - Nie w szerokim świecie, tylko w Sejmie Rzeczypospolitej Polskiej- poprawiła nieco urażona Maria Zuba, po czym wyraziła radość z wystąpienia radnego. - Cieszę się, bo dotąd przez osiem lat nikt z władz miasta nie poprosił mnie o pomoc. Potem przypomniała o swoich dokonaniach jako wicewojewody i wielu innych sprawach nie związanych z "Jedynką". Rozmowa zboczyła na temat miejscowej hali sportowej. Posłanka przypomniała, że nie kto inny, jak wiceburmistrz Kania krytykował pomysł jej budowy. - Pani, jeśli przy tej inwestycji nie przeszkodziła, to na pewno nie pomogła - odciął się Maciej Garbala. Zebranie zakończył apel do samorządowców, by wspierali ratowanie szkoły. Burzliwa dyskusja nie doprowadziła póki co do wypracowania planu wspólnych działań.

Ostra wymiana zdań między posłanką Marią Zubą i radnym Maciejem Garbalą była ostatnim akcentem spotkania.
Ostra wymiana zdań między posłanką Marią Zubą i radnym Maciejem Garbalą była ostatnim akcentem spotkania. Mateusz Bolechowski

Ostra wymiana zdań między posłanką Marią Zubą i radnym Maciejem Garbalą była ostatnim akcentem spotkania.
(fot. Mateusz Bolechowski )

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie