Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cha Cha - najpiękniejszy pies w świętokrzyskim (zdjęcia)

Lidia CICHOCKA
Cha Cha i jego właściciele - państwo Anna i Grzegorz Świerczowie
Cha Cha i jego właściciele - państwo Anna i Grzegorz Świerczowie
Czarna Cha Cha została najpiękniejszym psem województwa świętokrzyskiego roku 2008.

Najpiękniejszy pies Kielecczyzny

Najpiękniejszy pies Kielecczyzny

Na 40 Jubileuszowej Świętokrzyskiej Wystawie Psów Rasowych tytuł najpiękniejszego psa Kielecczyzny zdobył czarny szpic Cha Cha Anny i Grzegorza Świerczów. Pani Anna jest profesorem geografii, pracuje na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego. Pan Grzegorz jest znanym w Kielcach lekarzem i pełnomocnikiem wojewody do spraw ochrony zdrowia.

To kolejne jej zwycięstwo - jest chyba najbardziej utytułowana w całym regionie
Cha Chę zapragnął mieć doktor Grzegorz Świercz. - Bo w domu nie mógł trzymać zwierząt - twierdzi jego żona. - Więc kiedy już mieliśmy dom z ogródkiem, musiał się pojawić pies.

Wybrali szpica i pan domu nie przyjmuje do wiadomości, że to pies mało męski. - Do obrony mam inne rzeczy, pies ma być do kochania - mówi stanowczo.
Dlaczego jednak niewielki szpic? - Bo spotkaliśmy takiego na wystawie, rudego i bardzo nam się spodobał - wyjaśnia pani Ania.

Spodobał się tak bardzo, że gotowi byli kupić dorosłego psa, ale jego właścicielka rozmyśliła się. Osiem lat temu o szpica w Polsce nie było łatwo. Pojechali więc pod Wrocław, kiedy tam urodziły się szczeniaki. - Czarnego szpica nigdy nie widziałem, ale kiedy spod szafy wyszło to coś, całe w kurzu, bardzo niewyjściowo wyglądające, wiedziałem, że to mój pies - mówi pan Grzegorz.

WIELKI SUKCES

Niewielka suczka rządziła w tamtym domu pełnym zwierząt. Radosna, z temperamentem, na dodatek okazała się piękna. Tak oceniono ją na wystawie, bo znajomi namówili pana Świercza, pani Świercz nadal uważała, że bieganie z psem po ringu to delikatnie mówiąc dziwactwo na zaprezentowanie psa. Cha Cha została młodzieżowym zwycięzcą Polski, wygrała wystawę klubową i to u bardzo doświadczonej sędziny z Litwy, potem doszedł tytuł zwycięzcy młodzieży.

- Koledzy śmiali się, że nam łatwo wygrywać, bo Cha Cha nie ma konkurencji - opowiada pan Grzegorz. Wjechali mu na ambicje do tego stopnia, iż postanowił psa sprawdzić w samym mateczniku, na wystawie w Czechach, które są znane z tego, że żyje w nich najwięcej szpiców na świecie. No i szybko mógł śmiać się z kolegów, bo Cha Cha zdobyła Championat Czech, a to oznaczało, że zwyciężyła w kolejnych czterech wystawach, w tym dwóch międzynarodowych. Potem dołożyła tytuł na Węgrzech i Słowacji i została Interchampionem.
- Szpic to rasa pierwotna, więc - żeby była jasność - na wystawy jej specjalnie nie przygotowujemy - mówi pan Grzegorz, a żona dodaje: - Na tym polega urok tej rasy, że to ma być taki pies od budy.

Dlatego przed wystawami pies nie jest nawet kąpany, a na tę ostatnią pani zapomniała szczotki, więc obyło się bez czesania przed wejściem na ring.
Cha Cha, mimo że brała udział w 30 wystawach, nie lubi się pokazywać publicznie.

- Dlatego ją oszczędzamy. Uważamy, że zdobyła wszystko, co mogła.
Zresztą Cha Cha ma prawo do "emerytury", a niedawno zdawało się, że nigdy nie stanie na ringu. Kilka lat temu przeżyła bardzo poważny wypadek. - Byliśmy na Mazurach, a ją zgubiła niechęć do odkurzacza. Zawsze się na niego rzucała w domu i odgłos motorynki najwyraźniej skojarzył jej się z tym - opowiada Anna Świercz.

Pies skoczył, by ugryźć koło i metalową nóżką dostał w głowę. Przez kilka godzin nie odzyskiwał przytomności, kilka tygodni leżał, a chodzić zaczął dopiero po kilku miesiącach.

To że przeżył, to zasługa pana domu, który na głowie stanął, by wyciągnąć ją z choroby, mimo że weterynarze nie dawali szans. - Poza doktorem Kwiecińskim. Ci na Mazurach i Warszawie machnęli ręką, ale ja zażądałem, by podawać jej leki jak przy udarze mózgu.

W Kielcach pies miał konsultacje pediatry i neurologa. Co prawda dzisiaj Cha Cha nie chodzi tak pewnie, zdarza jej się zawahać przed zejściem ze schodów, nie jest tak żywiołowa, ale biega i nadal jest piękna.
- To wszystko nieważne - mówi pan domu. - To jest pies do kochania. Taki, który świetnie wyczuwa nastrój, a jak jestem smutny, co zdarza mi się rzadko, bo raczej usposobienie mam takie jak szpic, przychodzi, by pocieszyć.

DUŻO RADOŚCI

Szpice są z natury radosne, żywiołowe. Mimo niewielkich rozmiarów lubią biegać, Cha Cha wybiera się nawet na 12-kilometrowe spacery.

Jej siostra, wilczasty szpic o imieniu Paloma, przyjechała z Czech. - To bardzo rzadko spotykane umaszczenie i gdy chciałem kupić takiego psa, Czesi odmawiali. Dopiero, gdy Cha Cha zdobyła ich tytuły, zaczęli mnie traktować jak swojego i psa dostałem. Jednak, mimo że Pami jest przyjacielem całego świata i każdego może zawojować w kilka minut - Cha Cha jest psem pana. I nie zmienia to faktu, że to pani ostatnio wychodzi z nią na wybieg i często wyprowadza na spacery. Dwa spięte jedną smyczą wyglądają zabawnie.

LUBIĄ POKOPAĆ

Jedyną uciążliwością szpiców jest ich zamiłowanie do kopania w ziemi. - Potrafią
znikać w głębokich na metr jamach, a Cha Cha kilka razy wykopała kreta. Namiętnie wykopywała też cebulki kwiatów, ale na szczęście wydoroślała trochę. Kiedy była zima stulecia miały frajdę, bo całe znikały w zaspach.
Oba psy żyją też w zgodzie z domowym kotem Ziutkiem. Śpią nawet na jednym posłaniu. Nie tolerują natomiast kota, który przyszedł od sąsiadów i zamieszkał w garażu. Mimo że głaskany i karmiony przez domowników, do nich się zbliżyć nie może.

Największą nagrodą dla Cha Chy jest siedzenie u pana na kolanach i suszone morele. Uwielbia je, chociaż rodzynkami też nie pogardzi. - Teraz Cha Cha jest na diecie - mówi pani Ania. - Ma za mało ruchu i robi się okrągła, więc dostaje raz dziennie miskę, a potem jakąś przekąskę.

Pan Grzegorz sam chodzi po mięso dla psów, wybiera takie z żyłkami, bo wie, że takie wolą. - Ale, co one jedzą? - mówi z uśmiechem. - Tyle, co nic.
Cha Cha niestety nie będzie mieć szczeniaków. Pies, którego jej wybrano, nie przypadł jej do gustu, potem miała wypadek, a teraz jest już za stara. Ma osiem lat. Za to na szczeniaki po Pami już jest kolejka. - Zapewne zdecydujemy się na przychówek, bo szpic wilczasty to naprawdę rzadkość i jest szansa, że dzieci będą piękniejsze od mamy. Tylko nie wiemy, czy zdecydujemy się na oddanie któregokolwiek - mówi pan Grzegorz. - Te psy to jak rodzina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie