MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Chcą głów, moja powinna wystarczyć…

Iwona SINKIEWICZ <a href="mailto:[email protected]" target="_blank" class=menu>[email protected]</a>, współpraca Agnieszka WYKROTA-PRZYSIWEK
Pogrzeb Artura zgromadził tłumy i stał się manifestacją solidarności wobec metod zarządzania w kieleckim oddziale Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa
Pogrzeb Artura zgromadził tłumy i stał się manifestacją solidarności wobec metod zarządzania w kieleckim oddziale Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa A. Wykrota-Przysiwek

Skandal w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Życie odebrał sobie młody pracownik. Jego koledzy z biura nie mają wątpliwości: - Poświęcił się dla nas - mówią.

Miał dopiero 32 lata i całe życie przed sobą. Był pogodny i oddany pracy. W ubiegły czwartek popełnił samobójstwo. Po tej tragedii pracownicy agencji zaczęli mówić, co działo się w ich pracy.

W całej świętokrzyskiej Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa od tygodnia wrze. Wszyscy są wstrząśnięci tym, co się stało. Nie mogą się pogodzić z samobójstwem kolegi. Wyrzucają sobie, że może wcześniej za cicho i za mało stanowczo mówili o tym, co się dzieje w ich firmie. - To była kwestia czasu. Wiedzieliśmy, że to, co się tu dzieje od miesięcy, musi się zakończyć albo czyimś zawałem, albo załamaniem nerwowym. Ale znalazł się ktoś słabszy psychicznie i stało się...

Teraz przychodzą do redakcji i mówią o specyficznych metodach zarządzania zespołem stosowanych, ich zdaniem, przez dyrektor oddziału regionalnego, Iwonę Jakubowską - straszeniu zwolnieniami, poniżeniach, pracy po 12-14 godzin, nagradzaniu studiami lojalnych i karaniu tych, którzy - zdaniem kierownictwa - lojalni nie byli.

Była pracownica: - Śniła mi się agencja, moi koledzy i koleżanki z pracy, i że znowu wszystko zrobiliśmy beznadziejnie, czyli trzeba będzie przeżyć "czołganie" przez panią dyrektor. Brałam tabletki uspokajające i tłumaczyłam sobie, że to minie. To był koszmar. Kiedy przekraczałam drzwi biurowca, czułam strach.

Kiedy widzieliśmy zaparkowany samochód dyrektorki na parkingu, wiedzieliśmy, że dzień będzie pod presją - opowiada. - Bez przerwy kwestionowała wykształcenie, umiejętności, doświadczenie, nawet nasze wychowanie. Cokolwiek człowiek zrobił, było i tak źle. Wciąż powtarzała, że nic nie umiemy, że uczenie się i praca przychodzi nam wyjątkowo ciężko...

Gdzie się dało słali anonimowe listy z prośbą o pomoc. Nikt nie widział problemu. Teraz mówią, że może gdyby wcześniej zdecydowali się pójść do prokuratury nie doszłoby do tragedii...

POŚWIĘCIŁ SIĘ DLA NAS

32-letni inżynier zootechnik, zaczął studia doktoranckie. W oddziale agencji w Ostrowcu Świętokrzyskim pracował od 4 lat, od początku istnienia biura. Hodował gołębie, jeździł na wystawy. Od czasu, gdy przed dwoma laty zmarła mu mama, prawie cały czas poświęcał na pracę. Zajmował się systemem Rejestracji i Identyfikacji Zwierząt. W biurze powiatowym w Ostrowcu o Arturze mówią "był najlepszy z nas". Zawsze uśmiechnięty, kochał swoją pracę.

- To była jego pasja. Świetnie rozumiał się z rolnikami - opowiada Jan Stachowicz, kierownik Biura Powiatowego w Ostrowcu. - Jak było przyjmowanie wniosków obszarowych, to sam się zgłosił do pracy, choć czasami trzeba było siedzieć nawet do północy.

Dzień po śmierci jedna z koleżanek Artura mówiła zdruzgotana: - Może to zabrzmi brutalnie, ale on kochał tę pracę, była dla niego wszystkim. A praca go "olała".

W biurze w Ostrowcu można usłyszeć, że od dwóch tygodni Artur nie był już tak pogodny jak zwykle. Zrobił się bardziej nerwowy, głośno zaczął narzekać na pracę. Zbiegło się to z momentem, gdy kierownik Stachowicz poszedł na zwolnienie lekarskie.

Na jego miejsce dyrektor oddziału regionalnego, Iwona Jakubowska - mianowana na to stanowisko wiosną tego roku, jako osoba związana z partią rządzącą Prawem i Sprawiedliwością - przysłała z Kielc dwie osoby - mężczyznę i kobietę.

Pracownicy Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa: - Pani dyrektor przysłała tu swoją "przyboczną", żeby "sprzątała". Szukała na ludzi haka, żeby ich zwolnić i zrobić miejsce dla swoich. To samo wcześniej robiła w biurze w Końskich - twierdzą.

- Docierały do mnie sygnały, że podczas mojego zwolnienia, w agencji zaczęły dziać się niedobre rzeczy. Zastępująca mnie pani stosowała zdaniem pracowników, metody nie do zaakceptowania, urągające ludziom - opowiada Jan Stachowicz. - Opowiadano mi, że pod nieobecność pracowników, po godzinach pracy przeglądała szuflady, robiła zdjęcia w szafkach pracowników. Artur miał podobno usłyszeć zarzut, że zginęły cztery wnioski obszarowe, że to on miał je przyjmować, że je pokwitował - Stachowicz jako pierwszy zdecydował się otwarcie mówić o tym, co się działo w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Deklaruje, że wszystko opowie w prokuraturze: - Wiem, że inne osoby też chcą mówić. Po pogrzebie ludzie stwierdzili, że są to winni Arturowi...

- Te dwie oddelegowane osoby miały nas "uzdrowić". Tak było mówione na każdej naradzie. Że należy w naszym biurze wprowadzić nową organizację pracy. Uważam, że te wydarzenia były przyczyną tego co się stało - mówi przyciszonym głosem ubrany na czarno młody człowiek.

- Zaczęto wprowadzać nowe metody. W jaki sposób określić sytuację, kiedy mojemu koledze, już nie żyjącemu, robi się pod jego nieobecność zdjęcia w szafce która stoi pod biurkiem, w której gromadzi swoje dokumenty?! Czy to jest normalne?! Myślę, że Artur poczuł się zagrożony, bo to było zbieranie dokumentów, "haków" na niego. Podobnie było z innymi pracownikami - wyjaśnia mężczyzna.

Dyrektor Jakubowska z dziennikarzami rozmawia tylko poprzez pocztę elektroniczną. Straszy nas sądem, szeroko wyliczając wszystkie paragrafy, z których pozwie autora i wydawcę, jeśli nie będziemy rzetelnie relacjonować sprawy. Twierdzi, że nie było żadnych zarzutów pod adresem Artura, a zdjęcia było robione ścianom i umiały udokumentować konieczność remontu.

O oddelegowanych przez siebie do Ostrowca pracownikach pisze: "Ich zadaniem była pomoc pracownikom biura przy realizacji obsługi wniosków w toku kampanii na 2006 rok. (...) Oczywiście w żadnym wypadku celem przyjazdu nie było szukanie na kogokolwiek "haków". (...) Trudno jest racjonalnie przyjąć, aby sytuacja w pracy popchnęła człowieka do samobójstwa. (...) W tym zakresie toczy się śledztwo i mam nadzieje, że ono wyjaśni całą sprawę."

PRZERWANY MUR STRACHU

W oddziale regionalnym były trzy kontrole z Inspekcji Pracy. Wykazały nieprawidłowości z zakresu czasu pracy - 20 osób nie miało zapłacone za pracę w nadgodzinach i w niedzielę. Ale osoba, która pierwsza odważyła się napisać do Inspekcji Pracy oficjalną prośbę o pomoc, bo jest poddawana mobbingowi, usłyszała, że... sama stosuje mobbing.

Kobieta - nazwisko do wiadomości redakcji - rozkłada dokumenty. Kierowniczka biura finansowego w oddziale regionalnym. Z racji charakteru pracy - bardzo skrupulatna. Na 10 stronach opisała to, jak ona sama i inni pracownicy byli traktowani przez dyrektor oddziału, Iwonę Jakubowską. - Napisałam do inspekcji pracy, bo moja sytuacja z dnia na dzień stawała się coraz bardziej dramatyczna - opowiada. - Pani dyrektor upatrzyła sobie we mnie wroga. Zaczęło się w kwietniu od pretensji, że o 17.30 nie ma mnie w pracy - pracujemy do 16.15, a ja miałam wtedy 10-miesieczne dziecko i rzeczywiście po pracy chciałam wracać do domu. Zniszczyła dokumenty finansowe, które zostawiłam jej do podpisania. Później odmówiła mi refundacji kosztów studiów doktoranckich, na które miałam zgodę z firmy. Zaczęła mnie poniżać i umniejszać moje kompetencje przy zastępcy. Całymi dniami kazała mi czekać na podpisanie dokumentów. Podważała moje wykształcenie jako księgowego. Krzyczała. Jak próbowałam coś wyjaśnić, kazała mi milczeć. Jak milczałam, krzyczała dlaczego nic nie mówię... Cokolwiek bym zrobiła, było źle. Zaczęłam się bać, że stracę pracę, więc zostawałam po godzinach. Bóle brzucha, rozstrój żołądka był na porządku dziennym. Byłam już tak zmęczona psychicznie, że poprosiłam o urlop. Dostałam go dopiero wtedy, gdy zapewniłam, że będę cały czas pod telefonem. Po powrocie odbył się nad moją osobą "sąd kapturowy". Pani dyrektor zarzuciła mi, że ukrywam jakieś dokumenty. Krzyczała, straszyła policją, służbami specjalnymi... Miałam wrażenie, jakbym była w "Procesie" Kafki. Sytuacja była tak napięta, że jeden z pracowników będący świadkiem tego "sądu", mężczyzna, rozpłakał się... - opowiada kobieta, która sytuację w pracy przepłaciła pobytem w szpitalu i problemami z ciążą. - Gdy byłam na zwolnieniu, ktoś próbował dostać się do mojej szafki. Prosiłam o inwentaryzację dokumentów, ale dyrekcja nie widziała problemu.

ZWOLNIENIE NA WŁASNĄ PROŚBĘ?

Inspektor pracy nie znalazł podstaw do uznania tego za mobbing. Za to w firmie znalazły się osoby, które stwierdziły, że nasza rozmówczyni… stosuje mobbing wobec swojego podwładnego. Dziwnym zbiegiem okoliczności świadczyli o tym ludzie wcześniej awansowani przez panią dyrektor, o czym nasza rozmówczyni, ich bezpośrednia przełożona, nie wiedziała.

Od pracowników oddziału regionalnego słyszymy też historię mężczyzny: - Został zmuszony do złożenia podania o zwolnienie. Twierdził, że pani dyrektor zastosowała wobec niego przymus psychiczny i groźbę zwolnienia dyscyplinarnego. Zarzucała mu, że nie dokonał analizy rynku na usługę wymiany części w odbiorniku GPS. Nie pomogły tłumaczenia, że na rynku jest tylko jeden autoryzowany dostawca tych części... Mężczyzna pisał do pani dyrektor i prezesa agencji, o cofnięcie wypowiedzenia. Ale pani Jakubowska nie zgodziła się na jego powrót do pracy. Później zrealizowała zamówienie u tego kontrahenta, bo to rzeczywiście był jedyny dostawcą na rynku.

Kobieta: - Wybierała sobie kilka osób, robiła "pokazówkę", a reszta i tak się bała. Ludzie w agencji podzielili się na trzy kategorie - pupili, zastraszonych i tych co szukają pracy gdzie indziej.

Była pracownica biura Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Ostrowcu: - Tworzyliśmy je od podstaw. Jeździliśmy do rolników własnymi samochodami, pracowaliśmy w różnych warunkach, ale cieszyła nas ta praca. Nie mogliśmy się doczekać nagrody, a w pewnym momencie zaczęły przychodzić kary. To nie jest tak, że Artur był słaby, zbyt wrażliwy, to dotknęło nas wszystkich. Artur poświęcił się dla nas - podkreśla młoda kobieta. - Odeszłam, gdy zostałam posądzona o niewłaściwą obsługę rolników i złamanie wewnętrznych procedur agencji. Nikt jednak nie napisał, jakie to niby procedury złamałam. Złożyłam wyjaśnienia w tej sprawie, nie zostały one przedstawione do zaprotokołowania, podpisania. Skontaktowałam się z rolnikami, którzy niby złożyli na mnie skargę. Okazało się, że takiej skargi nigdy nie było, napisali mi oświadczenie w tej sprawie. Napisałam do oddziału regionalnego, zażądałam postępowania wyjaśniającego. Odpisali mi, że sprawę uważają za zakończoną - opowiada zdenerwowana.

MOŻE JA COŚ ZMIENIĘ

Sprawę samobójczej śmierci pracownika Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa bada policja w Ostrowcu i Prokuratura Rejonowa w Opatowie. Tam też trafiły cztery listy, które zostawił Artur. Listy wstrząsające. Jeden do kolegi z pracy, który miał go zastąpić w jego miejscu pracy. Artur drobiazgowo wyliczył w nim wskazówki, wypisał z kim się umówił i co trzeba załatwić. Drugi pożegnalny do pracowników biura powiatowego, trzeci do kobiety , która została przysłana z centrali z Kielc do biura w Ostrowcu. I czwarty, adresowany do męża kuzynki. Napisał w nim: "Pewnie ty będziesz osobą, która mnie znajdzie (...). Jak masz możliwość, skończcie z tą parodią pracy w ARiMR, to szkoda nerwów i zdrowia, chociaż ja może coś zmienię, ale wątpię (...)"

Jedna z pracownic Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa: - To był niezwykle spokojny człowiek. Musiał być doprowadzony do ostateczności. Już wcześniej w firmie próby podobnego traktowania ludzi, ale trafiało na osoby mocniejsze psychicznie, mające wsparcie w rodzinie. A on był sam. I się załamał.

Z listów Artura

List jaki zostawił Artur kobiecie, która pełniła obowiązki szefa biura powiatowego w Ostrowcu: "Aniu, Nie toleruję Twoich metod rządzenia, styl żenujący. My trochę pracy i serca w to włożyliśmy. Szkoda, że nie zrobiłaś mi zdjęcia, miałabyś pełny bilans otwarcia i zamknięcia.(...)"

Z listu, który Artur napisał przed śmiercią do kolegi z biura powiatowego: "Chyba coś w tej pracy jest nie tak, bo straciłem ochotę tam przychodzić. W tej atmosferze ciężko jest coś zrobić, a ja jeszcze nie lubię, jak ktoś mi robi zdjęcia. Mam dosyć i mam do tego prawo. Pomóż trochę w IRZ (chyba trzeba będzie kogoś z Opatowa przerzucić). I nie siedź tam jak wariat, nie warto (ja ci to mówię!!!). Teraz nadeszło nowe, niech się nowi wykażą, ja nie będę tolerował takiego zachowania jak… ( tu pada nazwisko)(...), nie będę się taplał w gównie (...) Chcą głów, to moja powinna starczyć - nie jest zła."

Jan Stachowicz, kierownik Biura Powiatowego w Ostrowcu Świętokrzyskim:

- Jestem gotowy zeznawać w prokuraturze, bo jestem całkowicie przeciwny metodom, które tu były stosowane. Poza tym nie chcę być za kogoś osądzany. Nie chcę, by ludzie myśleli, że to ja byłem tym draniem, który spowodował, że człowiek odebrał sobie życie.

Co zrobi centrala ?

Iwona Musiał, rzecznik prasowy Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Warszawie: - To ogromna tragedia. Wszyscy jesteśmy wstrząśnięci, że człowiek odebrał sobie życie. Czekamy na wyniki śledztwa. W środę prezes agencji zarządził wewnętrzna kontrolę w oddziale regionalnym w Kielcach.

Dyrektor Jakubowska o mobbingu

Iwona Jakubowska, dyrektor oddziału regionalnego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Kielcach: "Kwestia stosowania mobbingu w Oddziale Świętokrzyskim została poddana kontroli, która przeprowadzona została w ubiegłym miesiącu przez Państwową Inspekcję Pracy. Jej wyniki są jasne i oczywiste. Wszelkie formułowane w związku z tym wobec mojej osoby zarzuty okazały się nieprawdziwe i kłamliwe. Pracownicy zeznający przed inspektor pracy udzielili jej wyczerpujących wyjaśnień, wskazując jednocześnie osobę która rzeczywiście odpowiada za stosowanie praktyk mobbingu. Wszelkie sugestie dotyczące stosowania przeze mnie mobbingu uznam za zniesławienie mojej osoby i występować będę na drogę prawną."

Czym się zajmuje?

Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa jest instytucją państwową zajmującą się podziałem unijnych funduszy dla rolnictwa. Między innymi wypłaca rolnikom unijne dopłaty do ziemi, przyznaje renty strukturalne oraz rozdziela dotacje na modernizację gospodarstw czy ich dostosowanie do standardów unijnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie