MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Chlebek na szczęście

Agata NIEBUDEK

Najpierw się go przyzwyczaja, potem karmi, na końcu dzieli i rozdaje przyjaciołom. A ci przekazują go kolejnym znajomym, tak by wszystkim przyniósł szczęście. Niczym w łańcuszku św. Franciszka. O czym mowa? O watykańskim chlebku szczęścia. Czy to jakiś nowy zabobon?

Watykański chlebek szczęścia krąży wśród coraz większej liczby kielczan. Zasada jest taka jak w niegdysiejszym łańcuszku św. Franciszka, tyle że nie przepisuje się tu po kilkaset razy jakiejś formułki, lecz "hoduje" ofiarowany przez znajomego zakwas. To hodowanie trwa dziesięć dni - w tym czasie trzeba zakwas przyzwyczajać do naszych warunków domowych, mieszać drewnianą łyżką, karmić mąką, cukrem i mlekiem. Dokładnie dziesiątego dnia zakwas dzielimy na cztery części - z jednej pieczemy chleb (i oczywiście w gronie rodziny zjadamy go), trzy pozostałe rozdajemy naszym przyjaciołom. Ci całą 10-dniową procedurę zaczynają na nowo i znów ofiarowują zaczyn kolejnym trzem osobom. I tak dalej...

W instrukcji dołączonej do chlebka napisane jest, że spełnia on życzenia rodziny i przynosi szczęście. A co wspólnego ma z nim Watykan?

- Pierwszy raz słyszę o takim czymś, Kościół z pewnością nie ma z tym nic wspólnego - mówi ks. Dariusz Gącik, rzecznik prasowy kieleckiej Kurii Diecezjalnej.

Czy więc mamy do czynienia z jakimś nowym zabobonem? - Z pewnością jest to praktyka magiczna - jeżeli chcemy spowodować szczęście to wykonujemy takie czynności, które nam to szczęście dadzą - tłumaczy socjolog z Akademii Świętokrzyskiej Halina Mielicka. - A poza tym gwarantem szczęścia jest dzielenie się nim z kimś innym. Takie są dwa prawa magii i oba mają zastosowanie w przypadku chlebka watykańskiego.

Do całego tego rytuału trzeba dodać tak ważną w naszym kraju symbolikę chleba, który szczególnie w okresie Bożego Narodzenia jako opłatek staje się święty. Gdy do tego dodać przymiotnik watykański, to upieczony przez nas chleb jeszcze bardziej zyskuje na ważności. Dlaczego jednak współcześni Polacy - tak nowocześni, oczytani, zaznajomieni ze zdobyczami techniki wierzą w magiczną moc 10-dniowego rytuału?

- Pod koniec XIX wieku w nauce istniało przekonanie, że im bardziej cywilizacja będzie się rozwijała, tym mniej będzie przesądów i magii. Okazuje się, że pogląd ten nie sprawdził się w praktyce - dodaje Halina Mielicka. - Człowiek tak bardzo zracjonalizowany w swoich działaniach potrzebuje sfery, która nie do końca będzie wyjaśniona - sfery nadziei, sfery cudu.

Tak więc watykański chlebek piecze się w naszych domach, a my po cichu wierzymy, że ma on moc zaklinania losu.

Od łańcuszka do sms-a

Popularny przed laty łańcuszek św. Franciszka przybiera dziś nowe formy. Oprócz chlebka można np. otrzymać sms-a z czterema biedronkami szczęścia, które oczywiście trzeba rozesłać swoim znajomym. Podobne listy można znaleźć w skrzynkach e-mailowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie