Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co się dzieje w schronisku dla zwierząt w Dyminach?

ATA
freeimages.com
- Śmierdzące mięso, spleśniały chleb i wędliny dostają psy, które trafią do Schroniska dla Zwierząt w Dyminach – twierdzi jego pracownica Wirginia Panas. Te i inne zarzuty wobec kierownika placówka przedstawiła podczas poniedziałkowego posiedzenia Komisji Gospodarki Komunalnej Rady Miasta.

- Do schroniska trafia popsuta karma, spleśniały chleb, wędliny, jogurty i śmierdzące mięso. Pracownicy muszą to dawać psom i kotom – dodała. – W ubiegłym roku podczas mroźnej zimy popsuł się piec w sektorze w A w którym przebywają chore, małe i stare psy wymagające ciepła. Temperatura w pomieszczeniach wynosiła minus 15 stopni, woda w miskach była zamarznięta na kość. Od darczyńców dostaliśmy elektryczny piec, ale nie wolno było go używać, ponieważ czerpał za dużo energii i powodował zwarcie w gabinecie weterynaryjnym. Okrywaliśmy zwierzęta kołdrami i kocami od darczyńców, które po jednym dniu nadawały się do wyrzucenia. Kierownik kazał je ciąć na małe kawałki i takimi okrywać zwierzęta, ale one nie dawały ciepła.

Pracownica dodała, że pisała skargi do wielu instytucji, ale nic nie dały. –Spleśniała pasza była wywożona przed kontrolą a po jej zakończeniu wracała do schroniska - dodała.

Przyznała, że jest w konflikcie z kierownikiem schroniska. -Miałam wypadek w pracy, ale kierownik uważa, że nie należy mi się odszkodowanie. Sprawa jest w sądzie. Obecnie przebywam na zwolnieniu lekarskim a pracownikiem schroniska jestem do końca roku. Ta osobista sprawa nie ma nic wspólnego ze skargami na pracę kierownika. Zgłaszałam je dużo wcześniej- dodała. -Inni pracownicy też widzą, co się tu dzieje, ale bały się tu przyjść.

Kierownik schroniska Wojciech Moskwa mówił, że zarzuty pracownicy są bezpodstawne.- Nigdy nie dajemy zwierzętom popsutego pokarmu. Dostajemy zamrożone mięso, po rozmrożeniu może mieć mało przyjemy zapach. Gotujemy je i nadaje się do spożycia. Popsute mięso wyrzucamy, ale nie mamy na to dokumentów - wyjaśnił. – Spleśniały chleb wywozimy do spalenia.
Kontrole także nie potwierdziły zarzutów kobiety. – Przeprowadziliśmy wiele niezapowiedzianych kontroli, robił je też powiatowy lekarz weterynarii, i nic nie znaleźliśmy – informował Ryszard Muciek, dyrektor Wydziału Usług Komunalnych i Zarządzania Środowiskiem w kieleckim ratuszu. – Ostatnio była tam Najwyższa Izba Kontroli. Prawdziwa była tylko awaria centralnego ogrzewania w schronisku. Nowy piec został kupiony wciągu 2 tygodni.

Zarzutom kobiety nie dał wiary radny Jan Gierada. – Pani nie przyszła tam do pracy, ale jako szpieg. Dostrzega pani samo zło, nie widzi pani nic dobrego w pracy schroniska? Postawiła sobie pani za cel zniszczyć kierownika. Takie jest moje zdanie po przejrzeniu papierów, które pani zgromadziła. Jako osoba zarządzająca ludźmi, wiem do czego zdolni są zwolnieni pracownicy.
Inni radni mieli odmienne zdanie. – Jestem szefem jednostki kontrolujące i znikoma część kontroli jest spontaniczna – informował radny Dawid Kędziora (PSL). - W większości się uprzedza i kontrolowany może się przygotować. Pani miała odwagę do nas przyjść i trzeba te zarzuty wyjaśnić.

Komisja zobowiązała kobietę do spisania zarzutów i dostarczenia dokumentów i fotografii potwierdzających je.

ZOBACZ TAKŻE:
Świętokrzyska policja przejęła 3,5 kilograma konopi

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie