Zobacz także: Bez kary za nielegalne odprowadzanie ścieków
(Dostawca: x-news)
– Okolica piękna, a tu obok drogi pojawia się czarny, śmierdzący ściek. Skąd? – pan Michał zadał sobie trud i zaczął badać teren. Idąc pod prąd zaobserwował, że śmierdząca rzeczka pojawia się za stawem znajdującym się pod lasem. – Woda w nim jest czysta, podobnie jak czysty jest strumyk płynący powyżej stawu. Poniżej pojawia się tajemnicza rura, a potem znajduje się to cuchnące rozlewisko – opisuje. Czarna, jakby pokryta szlamem, woda rozlewa się po lesie zasmradzając całą okolicę. Struga szybko opuszcza las i przez pola zmierza w kierunku Ćmińska, by po przecięciu wioski wpaść do Bobrzy.
Nieopodal miejsca, gdzie pojawia się ściek, znajduje się leśniczówka Ćmińsk-Kobylaki. Leśniczy Jerzy Barucha wie o cuchnącym ścieku. – Kilka lat temu interweniowaliśmy w tej sprawie, zawiadomiliśmy nadleśnictwo w Zagnańsku, któremu podlegamy, zajęła się tym straż leśna – mówi. Razem z nami leśniczy ogląda czarne rozlewisko. – To z pewnością nie jest woda opadowa z lasu, ona tak nie śmierdzi – stwierdza.
Paweł Kowalczyk, zastępca nadleśniczego, potwierdza: – W 2013 roku skierowaliśmy zawiadomienie do Urzędu Gminy w Miedzianej Górze o tym cuchnącym ścieku. Urząd interweniował w Wojewódzkim Inspektoracie Ochrony Środowiska, a inspektor po kontroli w leżącej nieopodal ubojni drobiu stwierdził, że cuchnący ściek to niej jej robota: zgadzał się bilans poboru wody i odprowadzonych ścieków. Stwierdzono, że przyczyną zapachu mogą być zgniłe osady denne znajdujące się w stawie i jeśli problem będzie się powtarzał, trzeba będzie je z tego stawu usunąć. Do tej pory innych interwencji nie było.
Nie odnotował ich także Urząd Gminy w Miedzianej Górze. Jacek Olszewski, główny specjalista do spraw ochrony środowiska, nie przypomina sobie żadnych interwencji związanych z tym miejscem i wręcz stwierdza, że cuchnący w lesie ciek to nie sprawa gminy, ale Lasów Państwowych. A telefonicznego zawiadomienia, bo przecież strumyk płynie także przez pola i wpada do Bobrzy, nie przyjmie. Potrzebuje pisma.
Dyrektor Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Kielcach Waldemar Wach podjął interwencję bez pisma. Wysłał na miejsce inspektora, a ten po analizie dokumentów stwierdził, że z ubojni przez wynajętą firmę wywożonych jest tyle ścieków do utylizacji, ile wody ona pobiera. Bilans się zgadza.
– Więc to nie ona jest winna – mówi dyrektor. Staw wygląda nie najpiękniej, ale podejrzenie, by do niego zrzucać ścieki, jest ze względu na podmokły teren bardzo mało prawdopodobne. Być może ścieki zrzucono z drogi. Jeśli to są rzeczywiście ścieki.
By rozwiać te wątpliwości, inspektor pobrał próbki zarówno z rozlewiska za drogą, jak i ze stawu. Za tydzień będzie wiadomo, jakiego pochodzenia jest cuchnący ściek. – Wtedy będziemy podejmować decyzje co dalej – mówi Wach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?