Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Czeczeńcy" atakują Kielce

Paweł KOTWICA, [email protected]
Trener Stali Mielec Ryszard Skutnik zapewnia, że jego zespół pokaże w Kielcach charakter.
Trener Stali Mielec Ryszard Skutnik zapewnia, że jego zespół pokaże w Kielcach charakter. Sławomir Stachura
O zawodnikach z Mielca ich trener mówi "Czeczeńcy", bo przedstawiciele tej nacji są niezwykle waleczni i nigdy nie odpuszczają. Piłkarze ręczni beniaminka PGNiG Superligi, BRW Stali Mielec, przed sezonem skazywani na to, że z hukiem wrócą do pierwszej ligi, skończyli zasadniczy sezon na czwartym miejscu i teraz będą grać w półfinale play off z aktualnym mistrzem Polski, Vive Targi Kielce. Jak to było możliwe - o tym rozmawiamy z trenerem mielczan Ryszardem Skutnikiem.

Ryszard Skutnik

Ryszard Skutnik

63 lata. Pochodzi z Tarnowa. Zawodnik MKS Tarnów, Stali Mielec i AZS Kraków. Kariera trenerska: Stal Mielec, Unia Tarnów, kluby w Tunezji i we Francji, Juvenia Rzeszów, reprezentacje młodzieżowe Polski, Stal Mielec (od 2008 roku). Sukcesy: wprowadzenie Stali Mielec do ekstraklasy w 1979 i 2010 roku, wprowadzenie Unii Tarnów do ekstraklasy w 1986 i 1988 roku.

Relacje live z meczów Vive Targi Kielce - BRW Stal Mielec w piątek i sobotę od godziny 17.45 w portalu www.echodnia.eu/vive

Paweł Kotwica: * Przed sezonem powiedział pan, że za trzecim podejściem Stal ma się utrzymać w Superlidze, ale chyba się pan nie spodziewał, że będziecie grać o medale?
Ryszard Skutnik: - Gdyby mi to ktoś powiedział przed sezonem, to bym w to nie uwierzył. Wierzyłem w to, że będziemy w ósemce. Przed sezonem były zakusy na większe wzmocnienia, ale ze względu na sytuację finansową klubu skończyło się na trzech nowych zawodnikach: Michale Chodarze, Pawle Albinie i Adamie Wolańskim. Bałem się, czy to wystarczy. Ale chłopaki podjęli się ciężkiej pracy. Przygotowanie fizyczne zespołu w naszej lidze polega na tym, że trzeba mieć siły na pierwsze cztery miesiące grania, potem jest miesiąc przerwy, żeby się przygotować do kolejnych czterech miesięcy gry. Trochę żałuję, że na tym drugim odcinku mieliśmy słabszy okres, kiedy graliśmy z Miedzią Legnica i Chrobrym Głogów, bo potem mielibyśmy szansę nawet na trzecie miejsce, niewiele nam zabrakło do Kwidzyna. Ale nie można być tak łapczywym, trzeba się cieszyć z tego, co jest i spokojnie pracować.

* Mówi się, że Stal ma swój styl, gra najbardziej otwartą piłkę ręczną w Superlidze...
- Styl dostosowaliśmy do warunków fizycznych, jakie mają nasi zawodnicy i do ogólnych trendów w piłce ręcznej, które ostatnio zaczęły dominować. Zdecydowałem się na wprowadzenie systemu gry opartej na mocnej bramce, dobrej obronie, kontrze i szybkich wznowieniach. Potrzebowałem do tego bramkarzy, którzy się będą uzupełniać i dobrze wypuszczać kontrę bezpośrednią do szybkich skrzydłowych. Inne pozycje też jakoś dało się połatać, został nam jeden słabszy punkt, obrotowi.

* Po trzecim ćwierćfinałowym meczu z Warmią Olsztyn, który wygraliście, cieszyliście się, jakbyście zdobyli mistrzostwo Polski, strzelił nawet szampan. Czy to oznacza, że osiągnęliście już cel na ten sezon i odpuszczacie ostatnie mecze?
- Na pewno nie. Mam grupę ludzi, która zawsze chce walczyć. Dlatego nazywam ich "Czeczeńcami". Po tym meczu z Olsztynem było niesmacznie, bo Zbyszek Tłuczyński (trener Warmii - przyp. red.) zrobił trochę bałaganu swoją wypowiedzią (powiedział, że mecz był ustawiony przez sędziów dla Stali - przyp. red.). Na szczęście mecz był w telewizji i cała Polska widziała, jak to wyglądało i czy Stal zasłużyła na wygraną. Ja mam taką zasadę, że po każdym meczu analizuję najpierw, czy ja wszystko dobrze zrobiłem, potem moi zawodnicy, a na końcu sędziowie. A w zasadzie to, co powiedział Zbyszek, nadaje się do prokuratora.

* Ma pan w zespole trzech zawodników związanych z Kielcami, w tym dwóch pochodzących z naszego miasta - Łukasza Janysta i Pawła Gawęckiego, a także Michała Chodarę, który dwa lata temu zdobywał w Kielcach mistrzostwo Polski.
- Łukasz idealnie wpasował się do naszego systemu gry. To bardzo ważna postać w zespole. Zawsze był ambitny, to wielki człowiek, chociaż mały wzrostem. Jego słaby punkt to to, że zdarza mu się w najważniejszych momentach meczu nie wykorzystać sytuacji sam na sam. "Gorbi" (Chodara - przyp. red.) przyszedł do nas trochę rozczarowany nieudanym sezonem w Powenie Zabrze, ale zaaklimatyzował się bardzo ładnie, odżył niesamowicie. Też duże serce i niesamowita smykała do gry. Z Pawłem Gawęckim mamy problem, bo potrafi długo nie grać nic i nagle błysnąć. To jedyny chłopak w zespole, który nie czuje tego "charakteru Czeczeńca", chowa się za podwójną gardą. Wierzymy, że się jeszcze dostosuje do mentalności zespołu, bo przecież talent ma ogromny i dobre warunki fizyczne. Spróbujemy go rozruszać.

* To jak pan mobilizuje chłopaków, że grają tak dobrze?
- Atmosfera w zespole jest bardzo dobra, po prostu rodzinna. I tak jak wszędzie, raz chłopaki usłyszą ode mnie mocne słowa, a kiedy indziej są chwaleni. Nasz zespół to tak naprawdę w większości zbieranina zawodników niechcianych w innych klubach. I ja im mówię tak: "No widzicie, wyrzucili was z innych klubów, nie wierzyli w was, to teraz możecie się pokazać". A szczególnie mówię to do chłopaków z Kielc. To przynosi efekt.

* Mielec, po Kielcach i Płocku, jest trzecim ośrodkiem piłki ręcznej w Polsce, gdzie na mecze przychodzi duża widownia, zwykle około półtora do dwóch tysięcy kibiców. Fajnie byłoby zagrać w europejskich pucharach. Stać was na to?
- Na pewno osiągniemy najlepszy rezultat od 1975 roku, kiedy Stal zdobyła wicemistrzostwo Polski, mamy szansę zagrać w europejskich pucharach. Ale zespół potrzebuje wzmocnień, a na to jest za mało pieniędzy. Prezes Antoni Weryński, który był zawodnikiem Stali, a teraz jest prezesem, próbuje to wszystko ogarnąć. Ten sezon jest 40. rokiem mojej pracy szkoleniowej, ale nie jest łatwo i jeśli nie poprawi się sytuacja finansowa, to nie wiem, czy się podejmę dalszej pracy tutaj.

* To ile zarabia zawodnik w Mielcu, średnią krajową?
- Proszę pana, ja nawet nie chcę wiedzieć! Bo jakby ktoś na meczu czy treningu coś zawalił, to się zdenerwuję i mogłoby mi się wyrwać: "A za co ty bierzesz tyle i tyle?!" i niepotrzebnie będzie afera. Ale na pewno rewelacji nie ma, nawet jeśli porównać to do innych zespołów w lidze.

* Przyjeżdżacie na pierwsze dwa półfinałowe mecze do Kielc. Z czego pan będzie zadowolony, kiedy rywalizacja z mistrzami Polski się skończy?
- Trudno, żebym powiedział, że jedziemy do Kielc przegrać, bo bym nie był trenerem, to by było niesportowe. Po pierwsze jedziemy, jak to mamy w swoich charakterach, powalczyć. Po drugie chcemy stworzyć widowiska. Po trzecie mamy szanse zmierzyć się z zawodnikami, których zna cała Europa, a przecież o nas słyszała co najwyżej Polska. W obu meczach z Kielcami w rundzie zasadniczej graliśmy otwartą, szybką piłkę ręczną. Tak też zagramy w półfinale. Ja gram dziewięcioma, dziesięcioma zawodnikami, Bogdan Wenta po przerwie może wpuścić nową siódemkę. Wiadomo, że takiego tempa nie wytrzymamy. Założenie jest takie, żeby walczyć o trzecie miejsce.

* Gdyby zadzwonił do pana prezes klubu z Kielc Bertus Servaas i powiedział, że może pan wybrać za darmo jednego zawodnika z jego drużyny, kogo by pan wziął?
- Pewnie Pawła Podsiadłę albo Mateusza Zarembę. Ale jeśli dowolnego i za darmo, to w związku z naszym problemem na kole wziąłbym Rastko Stojkovicia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie