Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czesław Kaczmarek - biskup, który przeszedł piekło

Marek MACIĄGOWSKI [email protected]
O działalności księdza Czesława Kaczmarka, kieleckiego duszpasterza z czasów wojny i początków komunizmu, krąży wiele opinii. Czas wszystko wyjaśnić.

Na pytanie, czy biskup Czesław Kaczmarek zasługuje na pomnik, ksiądz Jan Śledzianowski odpowiada krótko i pewnie: - Niewątpliwe tak. Historia Kościoła w Polsce nie zna bardziej tragicznej postaci nad biskupa Czesława Kaczmarka.

Profesor doktor habilitowany ksiądz Jan Śledzianowski jest autorem biografii biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka i jak nikt inny zna jego skomplikowane i tragiczne losy. - Rzeczywistość okresu komunistycznej ateizacji społeczeństwa odcisnęła piętno na biskupie Kaczmarku, który był ogłaszany zdrajcą narodu, kolaborantem hitlerowskim, szpiegiem Stanów Zjednoczonych i Watykanu oraz wrogiem ludu. To wszystko bzdury, ale wielu w to uwierzyło - mówi ksiądz Śledzianowski.

ROZBIEŻNE OPINIE

Wszystkie oskarżenia wobec biskupa Czesława Kaczmarka były bezpodstawne, jednak bardzo długo, nawet w kręgach kościelnych, opinie o kieleckim biskupie były bardzo rozbieżne. W 1969 roku ksiądz Śledzianowski spędzał urlop w domu sióstr urszulanek w Polanicy. Gdy księża przedstawiali się i on powiedział, że jest z Kielc, usłyszał od jednego z warszawskich prałatów, iż wielkim nieszczęściem było to, że ksiądz Kaczmarek został biskupem kieleckim. Prałat z Poznania z kolei uznał biskupa Kaczmarka za męczennika, zaś kapłan z Kujawskiego przypomniał, że w czasie wojny to właśnie biskup Kaczmarek przyjął i wyświęcił seminarzystów z diecezji włocławskiej, do których on też należał.

- Jak to jest, że jedni uznają biskupa za niegodnego, a inni za męczennika Kościoła, dlaczego o biskupie Kaczmarku tak szybko zapomniano? - zastanawiałem się. Wtedy postanowiłem przypomnieć postać kieleckiego biskupa - mówi profesor Jan Śledzianowski

To, co uderzyło autora już podczas zbierania materiałów do monografii, to wielka rozbieżność ocen postaci biskupa Kaczmarka. Jasne było, że ludzie związani z systemem mówili o nim zdecydowanie negatywnie. W diecezji kieleckiej biskup miał ogromne poparcie kapłanów i wiernych, ale w innych już były rozbieżności. Te opinie musiały oddziaływać na ludzi.

NAJGŁOŚNIEJSZY PROCES

Proces ordynariusza kieleckiego i jego "współpracowników" odbywał się w dniach 14-21 września 1953 roku przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie. Był jednym z najgłośniejszych procesów politycznych okresu stalinowskiego w Polsce. Transmitowano go nawet na bieżąco przez radio.
Akt oskarżenia dotyczył: "działalności w antypaństwowym ośrodku w interesie imperializmu amerykańskiego i Watykanu w celu obalenia władzy robotniczo-chłopskiej drogą działalności dywersyjnej i szpiegowskiej".

Od aresztowania biskupa Kaczmarka do czasu procesu upłynęły 2 lata i 8 miesięcy. Aż tyle potrzeba było czasu na spreparowanie aktu oskarżenia. Przez ten czas biskup był psychicznie niszczony. Odizolowano go od świata, mówiono, że go wszyscy potępili, że nie ma po co wracać do swojej diecezji, bo duchowieństwo odwróciło się od niego. Przedstawiano go społeczeństwu jako człowieka podłego, nikczemnego i kolaboranta.

Jak podkreśla ksiądz Jan Śledzianowski, biskup był nieludzko torturowany. Przesłuchiwano go po kilkadziesiąt godzin, nie dając mu nic do picia i nawet nie pozwalano udać się do łazienki. Siedział na stołku bez oparcia i pod reflektorami, otrzymywał zastrzyki, które wpływały na zmianę osobowości i psychiki, a także na zaniki pamięci.

PRZYZNANIE SIĘ DO WINY...

Jak głosiła komunistyczna propaganda - podczas procesu biskup Czesław Kaczmarek przyznał się do: "popierania akcji faszystowskich ugrupowań i przyczynienia się do osłabienia ducha obronnego społeczeństwa polskiego w obliczu grożącej agresji hitlerowskiej, współdziałania z niemiecką władzą okupacyjną, nawoływania wiernych do uległości i współpracy z okupantem, kierując się założeniami prohitlerowskiej i antypolskiej polityki Watykanu, usiłowania obalenia przemocą władzy robotniczo-chłopskiej i ludowo-demokratycznego ustroju Polski, prowadzenia akcji przeciwko odbudowie kraju i planowej gospodarce, organizowania i kierowania akcją wywiadowczą na terenie Polski, w interesie imperializmu amerykańskiego i Watykanu, uprawiania propagandy wojennej w wystąpieniach publicznych, biorąc kurs na nową wojnę, a także przyjmowania od zagranicznych ośrodków dywersyjnych i szpiegowskich pieniędzy w walucie obcej i spekulowania nimi na czarnym rynku".

Z takie "przestępstwa" groziła wówczas kara śmierci. Biskup Czesław Kaczmarek został skazany na procesie na 12 lat więzienia. Wraz z nim byli sądzeni i wyroki wiezienia otrzymali: ksiądz Jan Danielewicz, skarbnik kurii kieleckiej - 10 lat; ksiądz Józef Dąbrowski, kapelan biskupa - 9 lat; ksiądz Władysław Widłak, prokurator Seminarium Duchownego w Kielcach - 6 lat i siostra Waleria Niklewska ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek - na 5 lat więzienia.

Spreparowana sprawa biskupa Kaczmarka podzieliła Polaków. Większość w jakąkolwiek winę biskupa nie wierzyła, niektórzy uważali nawet, że na sali rozpraw Wojskowego Sądu Rejonowego w Kielcach zeznawał ktoś podstawiony. Wielu jednak dało się zwieść propagandzie, która z kieleckiego biskupa zrobiła hitlerowskiego kolaboranta, szpiega i pospolitego przestępcę.

Aresztowanie i proces ordynariusza kieleckiego były jedynie prologiem szeroko zakrojonej kampanii, skierowanej przeciwko Kościołowi w Polsce. W tym samym czasie podobne akcje Urząd Bezpieczeństwa przeprowadził w diecezjach katowickiej i krakowskiej. Zaledwie trzy dni po ogłoszeniu wyroku na pasterza Kościoła kieleckiego aresztowano prymasa Polski księdza kardynała Stefana Wyszyńskiego.

DLACZEGO BISKUP KIELECKI?

Dlaczego władze uderzyły akurat w biskupa Kaczmarka? Po pierwsze, biskup kielecki nie był pionkiem w Episkopacie, pełnił funkcję sekretarza. Po wojnie głośno i odważnie krytykował komunistyczne władze, między innymi za ograniczanie nauki religii. Wraz z kardynałem Adamem Sapiehą nie podpisał porozumienia między rządem a Episkopatem z kwietnia 1950 roku, w którym Kościół zobowiązał się między innymi karać duchownych za działalność przeciw władzom.

Ksiądz profesor Śledzianowski uważa, że bardzo ważnym pretekstem było też przekazanie ambasadorowi Stanów Zjednoczonych, którego znał jeszcze ze studiów we Francji i który bywał w Kielcach, raportu dotyczącego pogromu Żydów.

- Z tego powodu, że zaangażował się w sprawę, nie etniczną, ale polityczną, biskup został aresztowany, bo w swoim raporcie wyraźnie napisał, kto był za ten mord odpowiedzialny. Władze mu tego nie wybaczyły i była to zemsta, a w czasie procesu sprawa pogromu nawet nie powróciła - mówi ksiądz Śledzianowski.

Władze wykorzystały także jako zarzut o współpracę z Niemcami sprawę listów pasterskich biskupa Kaczmarka w czasie wojny, w których nawoływał on do zachowania spokoju społecznego i podporządkowania się zarządzeniom władz.

- Te listy powstały w pierwszych latach wojny. Niemcy byli silni, a przelewanie krwi, zdaniem biskupa, było bezsensowne. Ordynariusz wyraźnie wskazywał, na czym się skupiać: na pracy dobroczynnej, charytatywnej, pomocowej. Taką postawę uważał w tym czasie za wskazaną. Mówił to zarówno kapłanom, jak i wiernym. Potem, gdy wybuchła wojna niemiecko-rosyjska i była szansa na skuteczną walkę, biskup wspierał ruch oporu, patronował kapelanom Armii Krajowej, którzy byli powoływani za jego zgodą, od początku wojny pomagał Żydom, Polakom wysiedlonym z terenów północnych, organizował wielką diecezjalną pracę dobroczynną - mówi ksiądz Śledzianowski. - Zarzuty o ugodowość wobec Niemców są wyssane z palca. Niestety, są powtarzane do dziś - dodaje ksiądz profesor Jan Śledzianowski.

UNIEWINNIONY

Ogłoszona w maju 1956 roku amnestia więźniów politycznych objęła również księdza biskupa Czesława Kaczmarka, jednak nie odzyskał on wolności. Został internowany w klasztorze w Rywałdzie. Po pół roku Naczelny Sąd Wojskowy uchylił poprzedni wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia. Prokuratura wojskowa, której przekazano akt oskarżenia "w celu uzupełnienia śledztwa", umorzyła postępowanie "z braku dostatecznych dowodów winy" i 4 kwietnia 1957 roku biskup Kaczmarek wrócił do Kielc.

Władza jednak nie zrezygnowała z szykan. Największym ciosem była publikacja książki współpracownika biskupa Kaczmarka, byłego kanclerza kurii - księdza Leonarda Świderskiego "Oglądały oczy moje". Ksiądz Świderski, który odszedł od Kościoła, współpracownik Służby Bezpieczeństwa, napisał pamiętnik, którym atakował Kościół, a także kieleckiego biskupa, pisząc o nim paszkwile i rzeczy wyssane z palca. "Prawdom" księdza Świderskiego dawano jednak wiarę.
Pełna rehabilitacja, uniewinnienie biskupa Czesława Kaczmarka, nastąpiła dopiero 8 grudnia 1990 roku mocą postanowienia prokuratora generalnego Rzeczypospolitej Polskiej.

Na pogrzebie biskupa Czesława Kaczmarka w Kielcach biskup podlaski Ignacy Świrski z Siedlec stwierdził, że biskup kielecki był postacią tragiczną. Ten tragizm wziął się stąd, że biskup Kaczmarek nie pogodził się nigdy z tym, iż naród miał być oddany w ręce polityków, którzy wołali: "precz z Bogiem i precz z Kościołem". I właśnie za taką postawę przeszedł piekło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie