Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy sandomierzanie dowiedzieli sie za późno o ewakuacji?

Małgorzata PŁAZA [email protected]
Mieszkańcy twierdzą, że gdyby informacje o zagrożeniu dotarły do nich odpowiednio wcześnie, straty byłyby mniejsze, a ewakuacja nie miała tak dramatycznego przebiegu.
Mieszkańcy twierdzą, że gdyby informacje o zagrożeniu dotarły do nich odpowiednio wcześnie, straty byłyby mniejsze, a ewakuacja nie miała tak dramatycznego przebiegu. Fot. Michał Leszczyński
Sandomierzanie z prawobrzeżnej części miasta twierdzą, że nikt ich nie ostrzegł, że niebezpieczeństwo powodzi i zalanie ich domów jest tak realne. Prokuratura sprawdzi sprawę ewakuacji.

Prokuratura w Sandomierzu sprawdzi, czy ewakuację mieszkańców prawobrzeżnej części miasta przeprowadzono w prawidłowy sposób. Złożenie zawiadomienia w sprawie ewakuacji 19 maja rozważają poszkodowani w powodzi przedsiębiorcy.
Wątek ewentualnych zaniedbań znajdzie się w śledztwie dotyczącym czterech utonięć, do których doszło w czasie powodzi w Sandomierzu.
Woda pochłonęła w mieście na pewno pięć ofiar w wieku od 50 do 88 lat, z tym że postępowanie dotyczące jednej z nich zostało już zakończone. Prokuratura sprawdzi, dlaczego i w jakich okolicznościach doszło do utonięć.
Pełniąca obowiązki prokuratora rejonowego w Sandomierzu Małgorzata Sowińska - Lalek zaznacza, że prokuratura nie ma w tej chwili podstaw do wszczęcia postępowania w sprawie nieprawidłowości w sposobie przeprowadzenia ewakuacji. Żadne zawiadomienie w tej sprawie do prokuratury nie wpłynęło.

SANDOMIERZANIE NIE WIEDZIELI?

O tym, że część mieszkańców Sandomierza nie została powiadomiona o niebezpieczeństwie w nocy z 18 na 19 maja i nie wiedziała o ewakuacji mówi wiele osób. Sprawa powraca podczas niemal każdego spotkania powodzian z burmistrzem czy sztabem kryzysowym. Ostatnio mówili o niej, w emocjonalny sposób, uczestnicy spotkania w sprawie złożenia pozwu zbiorowego przeciwko Skarbowi Państwa.
O sprawie mówi między innymi Krzysztof Niżyński, radny Rady Miasta, działacz Platformy Obywatelskiej, mieszkający przy ulicy Marynarskiej. Jak podkreśla, on sam o niebezpieczeństwie dowiedział się od syna, a ten od kolegi, z którym rozmawiał na Gadu - Gadu. - Najpierw nie uwierzyłem. Potem włączyłem radio i usłyszałem się, że rzeczywiście istnieje zagrożenie - opowiada Niżyński.
Było już na pewno po północy. - Wyszedłem z domu. Okazało się, że ludzie nic nie wiedzą na temat niebezpieczeństwa i ewakuacji. Usłyszałem jedynie, że jakaś kobieta, prawdopodobnie z Ośrodka Pomocy Społecznej, była u jednej ze starszych mieszkanek i przekonywała ją do opuszczenia domu - relacjonuje Krzysztof Niżyński.
Krzysztof Niżyński zadzwonił potem do jednego z członków sztabu kryzysowego, od niego dowiedział się, że jest niebezpieczeństwo, że wał w Koćmierzowie nie wytrzyma. - Zacząłem informować sąsiadów. Jednego z nich obudziłem. Na szczęście zdążył uciec - opowiada.
Niżyński podkreśla: przy hucie była już pełna mobilizacja, były przygotowane samochody do ewakuacji.

NIE BYŁO SYREN

Wał w Koćmierzowie został przerwany po godzinie 5 rano. Do końca, twierdzi radny, nie było syren alarmowych, żadnych sygnałów.
Zdaniem Krzysztofa Niżyńskiego, prokuratura z urzędu powinna sprawdzić sprawę. - Mieszkańcy oczekują teraz przede wszystkim wszelkiej potrzebnej pomocy. Liczą również na to, że prawobrzeżna część miasta zostanie szybko odbudowana - podkreśla Krzysztof Niżyński.
Złożenie doniesienia do prokuratury rozważają przedsiębiorcy działający w prawobrzeżnej części Sandomierza. Podkreślają, że gdyby dowiedzieli się o zagrożeniu odpowiednio wcześnie, straty byłyby dużo mniejsze, a tak woda zniszczyła nie tylko budynki, ale także sprzęt, narzędzia pracy i materiały.
Jak powiedziała Katarzyna Sławińska z firmy Santa Eko, zajmującej się gospodarką odpadami, z powodu braku informacji o nadchodzącej fali powodziowej, nie udało się ewakuować pojazdów i maszyn, zakupionych między innymi z pieniędzy unijnych.
- Nikt nie zostawia sprawnego samochodu, aby zalała go czterometrowa fala, tylko nim wyjeżdża. Oczywiście pod warunkiem, że wie, jaka jest skala zagrożenia - mówiła Katarzyna Sławińska. - My nie mieliśmy żadnej informacji. Nikt nas nie ostrzegł - podkreśliła.
Straty firmy oszacowane zostały na około 5 milionów złotych, a mogłyby być, zdaniem Katarzyny Sławińskiej, co najmniej o połowę niższe.

RIPOSTA BURMISTRZA

Burmistrz Sandomierza Jerzy Borowski podkreśla, że nie ma sobie w tej sprawie nic do zarzucenia. - Działałem zgodnie z instrukcją zatwierdzoną przez starostę. Instrukcja powodziowa nie przewiduje konieczności użycia syren. Informacja o ewakuacji była, ale wiele osób nie chciało się ewakuować, gdyż nie wierzyło, że zagrożenie jest tak poważne - podkreśla burmistrz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie