Dawały zysk 10 razy wyższy od lokat. Co dalej z nieruchomościami?
Czy koronawirus zdemoluje rynek mieszkaniowy?
- Jesteśmy przyzwyczajeni do informacji o wzrostach cen mieszkań, nikt jednak nie spodziewał się sytuacji, której właśnie jesteśmy świadkiem: pojawieniem się tak bardzo nieprzewidywalnego czynnika, jakim jest obawa przed koronawirusem – komentuje Marcin Jańczuk, analityk rynku mieszkaniowego z Metrohouse.
Ankieta przeprowadzona 11 i 12 marca wśród agentów Metrohouse, obsługujących tysiące klientów poszukujących do zakupu mieszkania dowodzi, że pojawienie się zagrożenia w postaci epidemii już przyczynia się do zmniejszenia popytu. Agenci pytani o to, czy w przyszłości koronawirus może mieć wpływ na zainteresowanie rynkiem nieruchomości w 46 proc. odpowiadają, że może mieć to „niewielki wpływ”, choć kolejne 35 proc. jest przekonana, że wpływ będzie „istotny”. Tak więc w opinii 81 proc. ankietowanych pośredników rynek mieszkaniowy odczuje zmniejszenie popytu.
Co może być zatem bodźcem do osłabienia popytu w najbliższym czasie? Powodów jest wiele, począwszy od tych związanych z działaniem w stanie zagrożenia zdrowia aż po aspekty natury psychologicznej, czy te związane z ograniczeniem dostępu do usług niezbędnych w obrocie nieruchomościami, na przykład do notariuszy – odpowiada Marcin Jańczuk.
- Najważniejsze w tym momencie jest to jak długo trwać będzie ta sytuacja. Krótkotrwałe utrudnienia chociaż częściowo będzie można przecież odrobić w kolejnych miesiącach roku bez większego wysiłki. Jak bowiem sugerują dane portalu obido.pl - zainteresowanie mieszkaniami wciąż pozostaje bardzo duże – komentuje Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments.
Nie spodziewa się przy tym ani poważnych wzrostów, ani spadków cen. - Myślę, że zmiany w perspektywie dwóch kwartałów powinny zamknąć się w przedziale od -5 do +5 proc.. Powód jest prosty, rynek mieszkaniowy nie jest tak płynny jak dołująca w ostatnich dniach giełda - ocenia Turek.
Jak ceny zaczną spadać, to może warto pomyśleć o kupnie? - Na obecnej sytuacji mogą skorzystać np. flipperzy (przedsiębiorcy nabywający mieszkania w celu ich dalszej odsprzedaży po zainwestowaniu w remont) oraz nabywcy gotówkowi, których kartą przetargową jest szybka realizacja transakcji. Z pewnością po wyjątkowo burzliwym okresie na giełdzie wzrośnie liczba osób zainteresowanych rynkiem nieruchomości, który w dalszym ciągu może być postrzegany przez nich jako bezpieczna przystań dla oszczędności – ocenia Marcin Jańczuk.