MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dawid Żłobiński - człowiek z dobrą energią

Lidia Cichocka
Beata Pszeniczna i Dawid Żłobiński, para w życiu, rzadziej na scenie.
Beata Pszeniczna i Dawid Żłobiński, para w życiu, rzadziej na scenie. Ł. Zarzycki
Kim jest Dawid Żłobiński - najlepszy, zdaniem widzów, aktor kieleckiego teatru w minionym sezonie, obsypany wieloma nagrodami.

Często spotykają go dziwne przypadki, uważa, że najważniejsze są miłość i rodzina, planuje ślub w Las Vegas, uwielbia pracę w ogrodzie, a jego pasją jest teatr.

- Mam pecha, ale szczęście do ludzi - mówi Dawid Żłobiński, kiedy pytam go o oko. Bo następnego dnia po finale plebiscytu Dzikiej Róży, tak niefortunnie pochylił się nad bukietem z róż, że rozdarł rogówkę. Ogromny ból, bezsenna noc i przerażenie, bo przecież trzeba grać. - Ale lekarka już podała mi leki i jestem w stanie otworzyć chociaż to zdrowe oko - mówi z bladym uśmiechem.

Oczywiście w sobotę wystąpi w "Trans-atlantyku", mimo wszystko, bo żadna choroba nie jest w stanie odwieść go od tego.

ANIOŁY POMAGAJĄ

W ubiegłym roku sezon zakończył także z nagrodami, między innymi dostał ogromnego anioła, w tym roku Beata od studentów także otrzymała anioła drugiego planu. Czy te skrzydlate stworzenia nie opiekują się nimi wystarczająco? - Ależ opiekują - zapewnia Beata Pszeniczna, która Dawidem zajmuje się z oddaniem samarytanki. - Dzięki temu nawet z poważnych urazów Dawid wychodzi bez szwanku.

Tak było, gdy w "Ani z Zielonego Wzgórza" nadwyrężono mu kręgosłup, zdążył wyzdrowieć z ospy i wystąpić w "Trans-atlantyku", przeszedł zapalenie opon mózgowych i wrócił na scenę. Choroby nie przyćmiewają jednak jego radości z pracy, ogromnego entuzjazmu, z jakim oddaje się coraz to nowym pomysłom.
Ponieważ samo granie mu nie wystarczało, a reżyserzy widzieli jego zainteresowanie i pozwalali mu pracować na planie. I w tym roku Dawid wyreżyserował samodzielnie pierwszy spektakl. - To niesamowite uczucie zrobić wszystko od początku samemu - przyznał po premierze "Superwajzora".

- Daniel jest perfekcjonistą, nad każdą rolą bardzo dużo pracuje, zła jestem na niego nie o to, ale że jest taki skromny. Powinien być z siebie dumny i głośno to mówić - twierdzi Beata Pszeniczna.

Aktor rzeczywiście, kiedy przygotowywał się do "Pijanego na cmentarzu", chcąc poznać czasy Polski Ludowej oglądał filmy Barei, nauczył się robić na drutach. By być dobrym guślarzem w "Dziadach" szukał transowej muzyki i znalazł ją w mongolskich rytmach zespołu Hunhurtu, a kiedy w "Trans-atlantyku" miał mówić po hiszpańsku, postanowił się go nauczyć.

- Zacząłem ambitnie od filmów Almodovara, ale nie nadążałem za aktorami. Marcin Brykczyński pożyczył mi film, a potem przerzuciłem się na argentyńskie seriale, podpatrywałem ich styl mówienia - wyznaje.

ŚLUB W LAS VEGAS

W tegorocznym plebiscycie publiczności jego faworytem był Paweł Sanakiewicz. - Świetny aktor, miał doskonałą rolę Gonzala, nikt inny nie przyszedłby mi do głowy - mówi. Z ogromnym zdziwieniem odbierał w niedzielny wieczór kolejne nagrody aż do tej najważniejszej, Dzikiej Róży. O tym, że w sumie dostał ich pięć, dowiedział się od rodziców Beaty. To oni siedzieli w domu, bo nie mogli przyjechać do Kielc, zostawiając zwierzęta - między innymi trzy psy, i słuchali radia, które transmitowało finał. Siostra we Wrocławiu śledziła galę w Internecie.

- Nasza rodzina jest wspaniała - podkreśla Dawid. - Jesteśmy z sobą zawsze w chwilach radości i smutku. Dopiero mając to, co najważniejsze: miłość i rodzinę, można mieć siłę do realizowania swoich pasji.
Miłością Dawida jest Beata. - Pobierzemy się w Las Vegas, odkładam pieniądze na tę podróż i czekam na wizę. Beata już ją ma, więc jak dostanę lecimy. Nawet gdybyśmy mieli polecieć tam i z powrotem, chociaż nie wiem, jak przeżyję lot, bo bardzo się boję latania.

- Dawid jest szalony - śmieje się Beata, ale docenia jego troskliwość i szarmanckie obyczaje. - Rano dostaję kawę do łóżka, a gdy kiedyś o 23 powiedziałam, że mam ochotę na lody karmelowe poszedł po nie. Miałam potem wyrzuty sumienia i teraz uważam na to, co mówię.

W domu to Beata gotuje - najczęściej ulubioną zupę Dawida - rosół, ale to on zawsze zmywa naczynia, chociaż za tym nie przepada.

RÓŻA I MAŁY KSIĄŻĘ

Na kilka dni przerwy po finale, oboje wybrali się pod Mielec, gdzie Beata odziedziczyła niewielki dom w stanie surowym i dużo terenu wokół. Dawid z zapałem buduje i urządza ogród. - Nie cierpiałam tego, ale Dawid potrafił mnie przekonać, że to świetne zajęcie i teraz zachwycam się, gdy coś wsadzam i rośnie, chociaż wsadziłam też do góry nogami cebulki i musiałam je potem przesadzać.

W ogrodzie jest coraz więcej róż, bo te kwiaty polubiła Beata. - A w tym roku wsadziłam pierwszy raz moje ukochane kalie - chwali się Beata. Ona przejęła od Dawida pasję do roślin, a jego nauczyła jazdy na rowerze. Konne przejażdżki lubią oboje, ale równie chętnie jeżdżą na rowerach.

Z powodu oka Dawida ich pobyt na wsi nie jest taki spokojny. - Chciałem poczytać, bo wybieramy sztukę na Białą Noc w teatrze, ale nie daję rady. Beata musi być moim lektorem - wyznaje Dawid. Jej ta rola nie przeszkadza, złości się tylko, gdy on nie chce cierpliwie zdrowieć.

Beata marzy, by kiedyś zagrać u boku Dawida na przykład w "Poskromieniu złośnicy", na razie tylko raz śpiewali razem, w finałowym koncercie Dzikiej Róży, na której prezentowano piosenki ze spektaklu "Mały Książę". Ona była Różą, on Małym Księciem. Parą stali się nie tylko w życiu, ale i na scenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie