Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Desperat chciał skoczyć z dachu starej huty

Anna ŚLEDZIŃSKA
Fot. Anna Śledzińska
Dramatyczna akcja ratunkowa w Ostrowcu Świętokrzyskim. Późnym wieczorem w poniedziałek młody mężczyzna wszedł na metalową konstrukcję dachu budowanej hali na terenie starego zakładu huty. Przez ponad godzinę policjanci i strażacy przekonywali go do zejścia.

Jarosław Adamski, zastępca komendanta powiatowego policji

Jarosław Adamski, zastępca komendanta powiatowego policji

- Baliśmy się, że po jakimś gwałtownym ruchu mężczyzna poślizgnie się na metalowym przęśle i spadnie, ale na szczęście nic takiego się nie stało.

To była niezwykle trudna i niebezpieczna akcja. W całkowitych ciemnościach ratownicy najpierw przez godzinę przeszukiwali teren będącej w trakcie budowy hali mając podejrzenia, że ktoś może się znajdować na jej dachu.

- Otrzymaliśmy zgłoszenie, że po dachu, na wysokości mniej więcej 7 piętra, prawdopodobnie ktoś chodzi. Namierzenie tej osoby nie było łatwe, bo hala ma 250 metrów długości i kilkadziesiąt szerokości- mówi Wiesław Cisek, komendant powiatowy straży pożarnej w Ostrowcu.
Na miejsce najpierw dojechał jeden zastęp straży i policjanci z patrolu. Strażacy uzbrojeni w latarki,
rozpoczęli poszukiwania. W tym czasie na miejscu budowy pojawiła się ochrona.

- Podobno ktoś jest na górze, ale to prawie niemożliwe, żeby tam się dostać i to jeszcze po ciemku- stwierdzili.

DESPERAT NA DACHU

Po prawie godzinie stało się jasne, że niemożliwe jest jednak możliwe. Na dachu dostrzeżono młodego mężczyznę, który dość szybko się po nim przemieszczał. Wezwano karetkę pogotowia i zaczęto nawoływać, żeby spokojnie usiadł i poczekał na możliwość zejścia. Nie chciał słuchać.

- Strażacy mieli ze sobą skokochron, ale ten człowiek poruszał się tak szybko, że nie dałoby się go rozwinąć na czas. Nie wiadomo było, w którą stronę pójdzie- dodaje Wiesław Cisek.
Udało się go w końcu namówić, by usiadł. Dojechał wóz z drabiną i mimo nierównego i niewidocznego w ciemnościach podłoża, można było go rozstawić.

Początkowo nieufny i niespokojny mężczyzna zaczął w końcu rozmawiać z ratownikami i obiecał, że kiedy drabina się pojawi, zejdzie po niej. Chwilę potem zmienił zdanie. W tym czasie na miejsce dojechali kolejni policjanci, w tym zastępca komendanta powiatowego młodszy inspektor Jarosław Adamski, który rozpoczął negocjacje. Dowieziono również członków rodziny desperata- jego matkę i brata.

NEGOCJACJE POMOGŁY

- Nie było łatwo namówić go do zejścia, najpierw należało go uspokoić i dowiedzieć się, co się właściwie stało - mówi Jarosław Adamski.- W chwili, gdy już stał na drabinie i miał schodzić, zadzwonił do niego brat i ta rozmowa spowodowała, że wróciliśmy do punktu wyjścia. Baliśmy się, że po jakimś gwałtownym ruchu poślizgnie się na metalowym przęśle i spadnie, ale na szczęście nic takiego się nie stało.

23- latek, który w przeszłości już próbował popełnić samobójstwo przyznał, że ma kłopoty rodzinne. Bał się, że kiedy zejdzie, czekają go konsekwencje i nieprzyjemności.

- Dobrze się stało, że dał się przekonać do zejścia- mówi komendant Wiesław Cisek.- Całe otoczenie hali jest bardzo niebezpieczne, szczególnie w ciemnościach, a im dłużej siedział na górze, tym bardziej był przemarznięty i zmęczony.

Lekarze pogotowia przebadali desperata, ale oprócz oznak zmarznięcia nie miał innych obrażeń. Był za to pod wpływem alkoholu, badanie wykazało u niego ponad 1,5 promila. Noc spędził w Izbie Wytrzeźwień, a we wtorek skierowano go na badania psychiatryczne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie