MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dramat polsko-kanadyjski

Iwona ROJEK <a href="mailto:[email protected]" target="_blank" class=menu>[email protected]</a>

Kielczanka mieszkała za granicą przez lata. Tam wyszła za mąż i urodziła dziecko. Dziś ma zakaz zbliżania się do synka i do domu. Błaga wszystkich o pomoc

To, co przytrafiło się 37 letniej kielczance Magdzie Asbjornhus, która obecnie mieszka w Calgary w Kanadzie nadaje się na scenariusz sensacyjnego filmu. - Moja córka potrzebuje natychmiastowej pomocy - błaga jej matka Barbara Kromer z Kielc.

- Magdzie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo - rozpacza pani Barbara. - Nie śpię od miesięcy, boję się, że moja córka, która jest potwornie załamana może tego wszystkiego nie przeżyć. Nic nie je, słania się na nogach, szuka wszędzie pomocy . Mąż Kanadyjczyk wyrzucił ją z domu, zrobił zakaz sądowy zbliżania się do jedynego dziecka, 6,5 letniego Maxwella, którego nie widziała już od maja i twierdzi, że jest chora psychicznie. W razie usiłowania nawiązania kontaktu z synem będzie skuta kajdankami i aresztowana. Pomówienie, że ma groźną chorobę psychiczną jest nieprawdziwe, specjalnie przyjechała w te wakacje do Kielc, zresztą na życzenie męża, żeby przeprowadzić w szpitalach badania i wynika z nich jednoznacznie, że jest zdrowa. Przechodziła jedynie epizod depresji reaktywnej, z powodu tęsknoty za Kielcami i bliskimi, który zdarza się, zwłaszcza żyjącym na obczyźnie dość często.

Zarówno znany kielecki psycholog, Krzysztof Gąsior, jak i Barbara Błaszczyk, ordynator oddziału neurologicznego w Kielcach oraz psychiatra Ryszard Ćwiąkała jednoznacznie orzekli, że jej stan zdrowia nie zagraża bezpieczeństwu dziecka. A ona nawet nie może zbliżyć się do domu, w którym zostały wszystkie jej ubrania ani nawet zadzwonić do dziecka, to koszmar.

WYRZUCONA

Magda potwierdza swoją tragedię. Nagle w sierpniu, po 17 latach małżeństwa, wyrzucił ją z domu kanadyjski mąż. Mówi, że jest zrozpaczona i już nie wie gdzie ma się udać po pomoc. Zapłaciła 2 tysiące dolarów adwokatowi, ale rozprawa w sądzie się nie odbyła. Nie ma pieniędzy, które są tu potrzebne, żeby walczyć o swoje prawa. Jako Polka jest w o wiele gorszej sytuacji niż rodowici Kanadyjczycy. Wynajmuje teraz pokój u Polaka, od niedawna znalazła pracę w barze, gdzie dzień i noc przygotowuje kanapki, żeby teraz utrzymać się przy życiu. Udaje nam się dodzwonić do niej do Calgary.

- Potrzebuję pomocy - mówi roztrzęsiona. - Jestem pełna nadziei, że zainteresowała się moim losem kielecka gazeta, którą często czytałam w młodości. Może jakaś instytucja, albo ktoś komu przydarzyła się podobna historia doradzi mi co ja mam dalej robić, bo dla mnie to wszystko co mi się przydarzyło jest niepojęte, jak z horroru. Nigdy nie sądziłam, że takie rzeczy mogą się dziać w realnym życiu, oglądałam je tylko na filmach. Wszystko zaczęło się od dnia, kiedy odprowadzałam 6 letniego synka do szkoły i zemdlałam z wyczerpania - opowiada Magda.

- Bardzo wtedy tęskniłam za Polską, a mąż nie zgadzał się na moje wyjazdy. Nie mogłam sypiać, byłam wykończona i zasłabłam. Ze szkoły wezwano pogotowie i nie wiadomo dlaczego zawieziono mnie do szpitala psychiatrycznego. Tam trzymano mnie przez trzy tygodnie, dawano silne leki psychotropowe, chociaż nie byłam chora psychicznie, w tym czasie nasz dom odwiedziły pracownice socjalne, które w Kanadzie mają ogromną władzę i uznały, że w tym stanie nie mogę dalej zajmować się dzieckiem. Mąż przystał na ich sugestie, nie sprzeciwiał się, czego nie mogę pojąć, bo przecież ja siedziałam z synkiem od urodzenia, przez sześć lat i jesteśmy ze sobą bardzo związani, świata poza nim nie widziałam. A mąż podczas mojego pobytu w szpitalu odwiedził mnie tylko raz, wcale mnie nie bronił, tylko respektował wszystko, co postanowili urzędnicy. Nie zawiadomił mojej mamy w Polsce, że przebywam w szpitalu psychiatrycznym. Potem potrafił wykorzystać moją nieobecność, jak pojechałam do Polski na badania, to w tym czasie wystąpił do sądu, żeby pozbawić mnie praw do dziecka. Kiedy w lipcu przebywałam w Kielcach otrzymałam pismo od sądu w Calgary, że po powrocie do Kanady nie mogę już wrócić do domu, mam zakaz zbliżania się do syna, nie mogę podchodzić pod szkołę, telefonować ani wysyłać listów do męża. To był dla mnie potworny szok bo, przez 17 lat byliśmy bardzo udanym małżeństwem i nadal bardzo go kocham. Bardzo trudno jest mi zrozumieć co się dzieje. Przez pierwsze lata związku pracowałam jako przedszkolanka, utrzymywaliśmy po połowie dom, płaciliśmy razem raty, ale po 10 latach, po urodzeniu jedynego dziecka wspólnie z mężem doszliśmy do wniosku, że zrezygnuję na jakiś czas z pracy i zajmę się wychowaniem synka. Poród miałam ciężki przez cesarskie cięcie, potem przeszłam depresję poporodową, bo jednak to, że wyjechałam w tak młodym wieku od ukochanej mamy i dziadków do obcego kraju nie było łatwym przeżyciem. Tym bardziej, że mąż nie rozumiał moich nostalgii za ojczyzną, tego, że chciałabym bywać w Kielcach, że pragnęłam pokazać synka babci i dziadkowi, pobyć z bratem, dla niego to był przejaw mojego niezrównoważenia psychicznego. Magda opowiada, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Starała się być jak najlepszą żoną i matką, chociaż różnice kulturowe czy mentalne raz na jakiś czas dawały o sobie znać.

- Byłam spontaniczna, chciałam widywać się z ludźmi, a Brent który pół dnia spędzał w szkole, a drugie pół przy komputerze najchętniej widziałby mnie zamkniętą w domu razem z psem i dzieckiem. W sądzie zeznał, że jestem nieodpowiedzialna, bo raz przypaliłam garnek z frytkami i dałam dziecku klapsa, kiedy stłukło szybę - relacjonuje kielczanka. - O mojej chorobie psychicznej miało świadczyć też to, że czasami przekonywałam go usilnie, żeby coś zjadł, gdy nie miał apetytu i sama aplikowałam synkowi leki, gdy był przeziębiony, co przecież u nas w Polsce jest normalną praktyką. Poza ty jeśli faktycznie byłabym chora psychicznie, to kochający mąż powinien chyba tym bardziej w takiej chwili wesprzeć żonę a nie wyrzucać ją z domu i zabierać dziecko.

To, że Magda była oddana rodzinie poświadczają jej kanadyjscy sąsiedzi i koleżanki. - Miała pięknie wypielęgnowany ogród, brałam od niej zaszczepki - mówi sąsiadka mieszkająca nieopodal. - Zawsze widywałam ją z synkiem. Zapraszaliśmy ich na grilla, ale nigdy nie przyszli, z tego co mówiła, to mąż wychodził z domu niechętnie. - Nie piła, nie paliła, była wzorową matką - przyznaje sąsiad. - Normalna spokojna rodzina.

ZA OCEAN DO MĘŻA

- Zawsze szanowałam zięcia, chociaż był mrukiem - mówi Barbara Kromer. - Córka wyjechała do Kanady, gdy była bardzo młoda, miała 19 lat, a doszło do tego na skutek szczególnych okoliczności. W młodości mieszkała pięć miesięcy u swojego ojca w Australii. Wyjechaliśmy tam do mojego męża, ale wspólne życie okazało się niemożliwe, mąż miał inną kobietę i wkrótce musieliśmy wrócić do Polski. Magda była w takim wieku, że zagraniczne życie trochę jej imponowało, ojciec obiecał jej, że po skończeniu szkoły zaprosi ją do siebie, przygotowała się do wyjazdu do Australii, a kiedy się rozmyślił i nie chciał jej przyjąć do siebie poczuła się bardzo rozgoryczona i zawiedziona. Uparła się, że mu pokaże, że i tak sobie poradzi poza Polską. Wkrótce poprzez biuro matrymonialne poznała kanadyjskiego nauczyciela Brenta, który z racji norweskich korzeni chciał poślubić Europejkę, spodobali się sobie zakochali i po trzech miesiącach wyjechała do Kanady, gdzie wzięli ślub. Ja zostałam z młodszym synem Rafałem, bratem Magdy, w Kielcach. Córka żyła spokojnie, aż do tych ostatnich, strasznych wydarzeń.

BADANIA

Przeprowadzone w Kielcach w lipcu badania nie wykazały niczego niepokojącego w jej stanie zdrowia. Psychiatra Ryszard Ćwiąkała stwierdził, że nie znalazł u pacjentki Magdaleny Asbjornhus żadnych zaburzeń psychotycznych, które wskazywałyby na istnienie choroby psychicznej, jedynie epizod depresyjno-lękowy. Trudno mu się dziwić po tym, co przeszła ze strony męża. Z badania neurologicznego, przeprowadzonego przez szefa oddziału neurologii w szpitalu na kieleckim Czarnowie doktor Barbarę Błaszczyk wynika, że nie ma żadnych zmian świadczących o chorobie. - Aby córka mogła poradzić sobie z tym co ją spotkało odbyła sześć konsultacji psychologicznych w Świętokrzyskim Centrum Profilaktyki i Edukacji - opowiada jej mama. - Wszystkie te zaświadczenia zostały przesłane do kanadyjskiego sądu i pracowników socjalnych. Ale jak na razie sprawa nie ruszyła ani krok do przodu.

ROZPACZ

- Nie wiem czy ja to wszystko przeżyję - rozpacza Zofia Pypeć, babcia Magdy mieszkająca w Kielcach. - Mam ponad 80 lat, jestem schorowana, mąż od kilku lat jest sparaliżowany, a to nasza ukochana wnuczka. Pomagałam w jej w wychowaniu, bo córka kończyła studia. Teraz dzwoni do mnie z Kanady, żeby ją ratować, a ja nie umiem jej pomóc. Chyba weźmiemy drugą pożyczkę na bilet i każemy jej natychmiast wracać, żeby jej się coś nie stało. Ten Kanadyjczyk wysłał ją do Polski, żeby odpoczęła i wykonała badania, a potem podstępem zrobił sprawę w sądzie i zapadł wyrok bez jej udziału. Kiedy była tu w wakacje to ręka i noga jej drętwiała, bolały ją oczy, smarowaliśmy ją, odżyła przy rodzinie, bo bardzo tęskniła za bliskimi. Mąż nie pozwolił jej zabrać dziecka do Polski, bo chce syna całkiem jej zabrać. Jak ten mój prawnuczek tam funkcjonuje tyle miesięcy bez matki. I gdzie tu dobro dziecka.

JAK RATOWAĆ

Jak Magda była ostatnio w Kielcach to jej matka zapożyczyła się i poleciała do Kanady, żeby sprawdzić o co w tym wszystkim chodzi.

- Po tym piśmie jakie przyszło z tego kanadyjskiego sądu byłam przerażona, myślałam, że może moja córka kogoś zabiła dlatego ma takie zakazy - opowiada Barbara Kromer. - Na miejscu w Calgary okazało się, że nic złego nie zrobiła. Ponieważ znam angielski to udało mi się dotrzeć do sądu, do lekarzy, do pracowników socjalnych. Ale napotkałam straszny mur. Pracownik z opieki jest tam ważniejszy niż matka dziecka. Co powie, jest święte. Poskładałam wyjaśnienia, widziałam się z adwokatem i niewiele więcej mogłam zdziałać. Okazało się, że rodzice Brenta są teraz przeciwni temu małżeństwu, chociaż przez lata nic im nie pomagali, nawet nie widywali wnuka. Podobno woleliby mieć synową Kanadyjkę nauczycielkę. I on z taką kobietą, która uczy w tej samej szkole od jakiegoś czasu się przyjaźni. Nie wiem czy ona jest jedną z przyczyn, tego co zięć wyprawia z moją córką. Ale jakby mało było jednego nieszczęścia pojawiło się następne.

Po powrocie do Kanady Magda nie miała gdzie zamieszkać, miała do wyboru hotel dla emigrantek albo wynajęcie pokoju i pomoc zaoferowała jej jedna z żyjących w Calgary Polek. Podsunęła jej adres domu, gdzie mogła się zatrzymać. Po tygodniu okazało się, że wynajmujący go mężczyzna, Polak, pan Sławek należy do jakiejś sekty i miesza mojej córce w głowie. Nakazał mi kupić detektory, które pomogłyby zmienić jej sposób myślenia. A ona załamana, wychudzona, zniszczona psychicznie, bez kontaktu z dzieckiem jest podatna na takie wpływy. Nie chce rezygnować z tego pokoju bo na przeciwko ma pracę w tym barze, nie stać by ją było na codzienne dojazdy gdzieś dalej. Ale mężczyzna zachowuje się bardzo dziwnie, nie chce prosić córki do telefonu, mówi, że działamy na nią toksycznie i on jej pomoże. Teraz możemy dzwonić tylko do niej do pracy, za każdym razem płacze, żeby ją ratować.

Z mężem Magdy, Brentem nie udało nam się skontaktować, ponieważ tak jak mówiła nie odbiera telefonów i nie ma włączonej automatycznej sekretarki.

- Chyba muszę znów się zapożyczyć i będę prosiła córkę, żeby jak najszybciej wracała do Kielc - rozpacza jej matka. - Bez pomocy innych nie poradzi sobie. W Calgary jest 12 tysięczna Polonia, ale nikt nie chce wyciągnąć ręki do potrzebującego. Może ktoś z czytelników, kto zna kanadyjskie realia podpowie nam co mamy dalej robić. Magda prosi o to samo. - Mąż wystąpił o rozwód, co chwila zmienia telefony i adresy mailowe, nikt nie może się z nim skontaktować - mówi zdruzgotana. Co ja mam robić? Jak wrócę do Polski to zarzucą mi, że nie zależy mi na dziecku, a jak tu zostanę to zniszczą mnie.

Barbara Kromer, matka Magdy:

- Błagam wszystkich o pomoc w sprawie swojej córki Magdy Asbjornhus, która mieszka w Calgary w Kanadzie. Od maja nie widziała swojego jedynego synka, a nic złego nie zrobiła. Otrzymała zakaz zbliżania się do dziecka. Jest u kresu wytrzymałości psychicznej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie