Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzieci na kolonii były zamykane na klucz i płaciły za lekarza. Rodzice zbulwersowani

Agata KOWALCZYK
sxchu
- Dziewczynki były zamykane na noc w pokoju na klucz. Córka się przewróciła i potłukła, bardzo ją bolało. Dopiero po moim telefonie opiekunka zabrała ją do lekarza - mówi pani Bożena ze Skarżyska, która wykupiła kolonie w kieleckim biurze Prima Tour.

Kolonia zorganizowana była w dwóch miejscach. Nastolatki mieszkały najpierw w Wiśle a potem na Słowacji. - Moja córka mieszkała z trzema dziewczynkami, w pokoju na pierwszym piętrze. Na noc był on zamykany przez opiekunkę na klucz. Kiedyś jedna z dziewczynek dostała boleści, chciała wyjść z pokoju, musiała dzwonić do chłopców, oni nie byli zamykani, powiadomili opiekunkę, która otworzyła drzwi. Jestem zbulwersowana takim traktowaniem dzieci. A co by się stało, gdy w pokoju wybuchł pożar, czy w cały budynku ? Jak dzieci wydostałyby się na zewnątrz ?- dodaje matka.

Dzieci musiały płacić za lekarza

W Słowacji pojawił się kolejny problem. - Moja córka przewróciła się, w czasie upadku podparła się ręką, która zaczęła ją boleć. Wychowawczyni nie chciała jechać z nią do lekarza. Powiedziała mi przez telefon, że była już w szpitalu z dwójką innymi dziećmi. Po pół godzinie zadzwoniła do mnie z informacją, że pojedzie do szpitala dla mojego spokoju. Takie stanowisko nie podoba mi się, powinna pojechać, bo to jest jej obowiązek. Po powrocie ze szpitala zadzwoniła jeszcze raz, że z córką jest wszystko w porządku a ja mam szczęście, że nie muszę płacić za transport, ponieważ wróciły okazją. Jakie szczęście? Przecież w umowie jest zagwarantowane ubezpieczenie zdrowotnie i od nieszczęśliwych wypadków. Moje dziecko miało ze sobą kartę ekuz, bo mieszka zagranicą i poza krajem nosi ją przy sobie. Inne nastolatki nie zabrały jej. W biurze przy podpisywaniu umowy przypominano o paszporcie a o karcie nikt się słowem nie zająknął. Dzieci musiały z własnej kieszeni płacić za wizytę u lekarza. To organizator powinien pokryć koszty, przecież jest ubezpieczenie - przypomina pani Bożena.

- Każde dziecko ma wykupione ubezpieczenie na wypadek choroby, obejmuje ono także transport do i od lekarza. Koloniści powinni mieć też ekuz. W naszym biurze leżą broszurki przypominającą o zabraniu karty i zasadach korzystania z niej w poszczególnych krajach. Informacja jest na naszej stronie internetowej, niestety rodzice nie czytają jej. Zależnie od kraju i sytuacji korzystamy albo z karty albo z ubezpieczenia. Wybieramy wariant z krótszą procedurą - informuje Justyna Jabłońska z biura podróży Prima Tour. - Czasem zdarza się, że konieczne jest pokrycie gotówką kosztów porady czy zakupu leków, ale w kraju pod przedstawieniu rachunków pieniądze są zwracane.

Bała się spać przy otwartych drzwiach

Kierowniczka kolonii tłumaczy, że zamykanie pokoju dziewczynek na noc było konieczne ze względu na problem jednej z nich. - W Wiśle mieszkaliśmy w hotelu, w którym byli także inni goście. Jedna z dziewczynek oświadczyła, że boi się spać przy otwartych drzwiach i wymogła na nas zamykanie ich na klucz. Wychowawczynie mieszkały na przeciwko, więc dziewczynki nie były bez opieki. Pokój był zamykany dopiero po północy, gdy dziewczynki kładły się do łóżek a otwierany rano, zanim się obudziły. Być może popełniliśmy błąd, można było wziąć dwa klucze i drugi zostawić kolonistkom. Na Słowacji nie było takiego problemu, ponieważ mieszkaliśmy w zamkniętym ośrodku kolonijnym.

Pobyt w Wiśle upłynął bez wypadków, natomiast na Słowacji rozwiązał się worek z urazami. - Pierwszego dnia chłopiec przewrócił się na schodach i uderzył się w plecy. Nic złego się nie stało, ale ojciec uparł się, żeby jechać z nim do lekarza i byliśmy. Następnego dnia inne dziecko dostało skurczów brzucha. Pojechaliśmy do szpitala. A trzeciego dnia córka interweniującej pani przewróciła się, ale nic złego się nie stało. Ręka nie puchła, nie krwawiła, mogła nią ruszać. Cały czas ją obserwowaliśmy. Moim zdaniem nie było potrzeby wizyty u lekarza, a mieliśmy problem z transportem, tego dnia nie było samochodu na miejscu. Ale matka się uparła, więc pojechaliśmy. Z ręką nic złego się nie stało, co potwierdził lekarz. Śmiał się, że rodzice w Polsce są przewrażliwieni. Przecież w domu dzieci też się przewracają i z byle powodu nie wozi się ich po szpitalach. Z moich obserwacji wynika, że dzieci byłyby szczęśliwe na koloniach, gdy rodzice nie wydzwaniali do nich codziennie. Trzeba mieć trochę zaufania do opiekunów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie