Elżbieta Leśniak najlepszą nauczycielką w powiecie staszowskim
- Wyróżnienie było dla mnie sympatycznym, autentycznym zaskoczeniem. Sądzę, że każdy na moim miejscu byłby zadowolony i dumny z tego, że ktoś zauważył i docenił jego pracę - mówi nasza laureatka.
Pani Elżbieta jest doświadczoną nauczycielką. Pierwsze lata pracy spędziła w szkole podstawowej w Ossali i jak mówi tamte czasy wspomina z sentymentem i uśmiechem na twarzy. Aktualnie nauczycielka zatrudniona jest w szkole podstawowej w Połańcu.
Nasza laureatka ukończyła Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Kielcach na kierunku edukacja wczesnoszkolna. - Dodatkowo, jak każdy nauczyciel doskonaliłam swój warsztat pracy, kończąc różnorodne studia podyplomowe, uczestnicząc w niezliczonej ilości konferencji, kursów oraz warsztatów - dodaje.
Pani Elżbieta lubi swoją pracę i oddaje jej całe serce.
- W każdej profesji są cienie i blaski, ale kiedy widzimy uśmiechniętą twarz dziecka, kiedy wiemy, że źródłem radości jesteśmy w jakimś sensie także my – nauczyciele, kiedy rodzice darzą nas szacunkiem i uznaniem, wówczas kto pamiętałby o cieniach. Bardzo lubię pracować w szkole, ponieważ wpływanie na kształtowanie wartości u młodego człowieka, dostarczanie mu wiedzy i umiejętności to tworzenie nowej rzeczywistości, jak również nadawanie tejże rzeczywistości nowej jakości - mówi pani Elżbieta.
Przez wiele lat pracy w szkole nasza zwyciężczyni była świadkiem mnóstwa różnych sytuacji. Były również takie, których nie zapomni do końca życia. Jedną z tych historii postanowiła podzielić się z czytelnikami Echa Dnia.
- Pamiętam, że kiedyś wybrałam się z dość dużą grupą uczniów do "Magicznych Ogrodów". Należało tam chodzić wyłącznie po wyznaczonych dróżkach i ścieżkach. Dzieci były bardzo, ale to bardzo „temperamentne”, a ja oczami wyobraźni już widziałam poniszczone trawniki, na których rosły różne przepiękne kwiaty. Nie wiem, co skłoniło mnie do decyzji by ostrzec dzieci przed przestrzeganiem przepisów wyznaczonych w parku by wędrowały tylko wyznaczonymi trasami, ponieważ niezliczone rzesze mrówek przemieszczają się obok i lepiej z nimi nie zadzierać. Widok był komiczny: dzieci podnosiły wysoko nogi, chodziły jak bociany w obawie, by nie narazić się mrówkom, które notabene naprawdę tam były, ale nie w ilości, która mogłaby okazać się dla uczniów niebezpieczna. Tego widoku nie zapomnę nigdy - wspomina z uśmiechem na twarzy nauczycielka.
echodnia.eu Żywe szachy na Budzeniu Sienkiewki
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?