O spowodowanie tragedii prokuratura oskarżyła 40-letniego mężczyznę, badanie wykazało, że w chwili zdarzenia miał 3 promile alkoholu w organizmie. Przed sądem przyznał się do większości z zarzucanych mu czynów.
Wypadek z 15 sierpnia 2021 roku tuż obok kościoła w Daleszycach wstrząsnął mieszkańcami miasta. Ludzie znali i lubili rodzinę, która ucierpiała w wypadku. W pogrzebie 38-latki i jej czteroletniej córeczki uczestniczyło niemal całe miasto. Wściekłość budził fakt, że kierowca, który podejrzewany był o spowodowanie wypadku był pijany i nie miał prawa jazdy, zabrano mu je za jazdę po alkoholu.
O wypadku pisaliśmy:
To miał być spacer po lody
W dniu, w którym doszło do nieszczęścia nic nie zapowiadało tragedii. Rodzina 42-latka wyszła z domu, poszli do Rynku kupić lody. Szli spokojnie. - Szedłem z synem pierwszy, za mną szła żona z córką. Zawsze trzymaliśmy dzieci za ręce, wtedy też tak było – opowiadał podczas pierwszej rozprawy procesu, który ruszył w piątek, 25 lutego przed Sądem Okręgowym w Kielcach.
Na prostym odcinku drogi, niedaleko kościoła postanowili przejść na drugą stronę ulicy. W tym miejscu nie było oznakowanego przejścia dla pieszych. Było nieco dalej, ale – jak mówił 42-latek – uznał, że było na tyle bezpiecznie, aby móc pokonać jezdnie. - Wcześniej mijała nas ciężarówka, rozejrzałem się, droga była pusta. Nic nie jechało. Byliśmy mniej więcej pośrodku jezdni, gdy nagle pojawił się ciemny volkswagen passat. Jechał z olbrzymią prędkości, według mnie miał ze 150 km/h na liczniku. W pewnej chwili zaczął sunąc bokiem, odbił się od krawężnika, zjechał na przeciwny pas i kierował się w naszą stronę – relacjonował mężczyzna.
42-latek zapamiętał tyle, że wraz z synem zdołał odskoczyć na pobocze, żona zaś się zawahała i została na miejscu. - Uderzył w obie. Kierowca nawet nie próbował hamować. Gdyby jechał z normalną prędkości, zdążyłby się zatrzymać. Dla mnie to wyglądało, jakby on chciał w nas wjechać. Powinien odpowiadać za zabójstwo, bandyta – mężczyzna nie potrafił zapanować nad emocjami, co chwilę rozpaczliwy płacz przerywał jego relację.
Po zderzeniu samochód, nie zatrzymał się, pojechał dalej. Kątem oka 42-latek dostrzegł, że auto zwolniło nieco przed skrętem w prawo. 38-letnia kobieta i jej czteroletnia córeczka zginęły na miejscu…
Alkohol na Rynku
40-latek przyznał się do kierowania autem nie chciał w piątek opowiedzieć o zdarzeniu. Sąd odczytał jego wyjaśnienia, które składał w sierpniu ubiegłego roku. W dniu tragedii, 15 sierpnia mężczyzna spotkał się ze znajomymi na Rynku w Daleszycach, pili wówczas alkohol od godziny 13 do 17. - Piłem piwo, dwusetkę wódki smakowej, znowu piwo i wódkę. Wróciłem do pustego domu i tam coś mnie podkusiło, żeby zabrać kluczyki od nowego volkswagena passata, który należał do siostry i szwagra. Wiedziałem,, gdzie są kluczyki. Czułem się dobrze, nie czułem się pijany – wynikało z relacji 40-latka.
Mężczyzna pojechał na Rynek, tam spotkał znajomych, z którymi wcześniej pił alkohol. Dwóch z nich wsiadło do samochodu razem pojechali w kierunku Górna. - Nie mówili mi, żebym nie kierował autem, nie pytali o prawo jazdy. Jechałem szybko, nawet nie wiem ile miałem na liczniku. Już wracając, w pewnej chwili zacząłem omijać kilka samochodów, które zatrzymały się na drodze. Nagle kolega krzyknął „hamuj!” a ja poczułem, że uderzyłem w kogoś, nie wiem w kogo. Nie zatrzymałem się, odjechałem. Potem, przy ulicy Sienkiewicza wysadziłem kolegów, wróciłem do domu. Tam uderzyłem w basen na podwórku, woda chlusnęła na auto, nie myłem go. Szyba była zbita, odłożyłem kluczyki. Niedługo później przyszli policjanci.
Głupota i przyzwolenie?
Potem badana wykazało, że w chwili zdarzenia mężczyzn miał w organizmie 3 promile alkoholu. Policjantom opowiadał, że znał ofiarę wypadku, wiedział, że ma dwoje dzieci. - Nie wiem co mnie podkusiło. Głupota. Dwie osoby nie żyją, bardzo żałuję, przepraszam rodzinę – sąd odczytywał słowa mężczyzny.
W czasie rozprawy przepytano także jednego z mężczyzn, który znajdował się w samochodzie w chwili zdarzenia. Prokurator, Agnieszka Szcześniak z Prokuratury Rejonowej Kielce – Wschód, dopytywała między innymi o to, czemu świadek pozwolił oskarżonemu kierować autem.
- Widział pan przecież, że oskarżony pił alkohol – pytała prokurator.
- Jest próg, gdzie dozwolone jest kierowanie samochodami. Uznałem, że oskarżony wie ile wypił, aby mógł wsiąść za kierownicę – tłumaczył świadek.
40-latek oskarżony został o sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym, jazdę po pijanemu i przywłaszczenie cudzego samochodu, miał bowiem zabrać passata bez zgody prawowitego właściciela. Ostatni zarzut dotyczy znieważenia osoby i usiłowania naruszenia jej nietykalności. Przed sądem przyznał się do pierwszych trzech zarzutów. Jako że działał w warunkach recydywy może mu grozić nawet 20 lat pozbawienia wolności.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?