O tym, że trwa kampania wyborcza do Europarlamentu, przypominają jedynie stojące tu i ówdzie billboardy czy rozwieszone przy drogach banery. Kiedy się spogląda na te w Kielcach, można odnieść wrażenie, że o mandat w Brukseli ubiegają się tylko dwie osoby: Jacek Włosowicz z Solidarnej Polski i Andrzej Szejna z Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Tymczasem w okręgu małopolsko-świętokrzyskim o przypisanych mu siedem miejsc w Parlamencie Europejskim rywalizuje 98 kandydatów reprezentujących 10 komitetów wyborczych. Większość z nich to postaci zupełnie anonimowe. Są znani chyba jedynie w gronie najbliższej rodziny, ewentualnie wśród sąsiadów...
NA WESOŁO
Z bogatego arsenału środków marketingu politycznego korzystają nieliczni - ci najbardziej doświadczeni. Po happening chętnie sięga europosłanka Róża Thun z Platformy Obywatelskiej. W tym tygodniu podczas konferencji prasowej na Rynku w Kielcach zaprezentowała 35-metrowy baner ze swoim pełnym nazwiskiem. Od luźnych form prowadzenia kampanii nie stroni także świętokrzyski poseł Twojego Ruchu Sławomir Kopyciński. W kwietniu parlamentarzysta włożył do pontonu tekturowe postaci swoich politycznych konkurentów, których nazwał "spadochroniarzami", i puścił ich z nurtem Silnicy.
W happeningu jako metodzie zwracania na siebie uwagi gustują również przedstawiciele Kongresu Nowej Prawicy. Ostatnio przed "skarbówką" smażyli na grillu... PIT-y.
W zabawowym stylu kampanię prowadzą kandydaci Polskiego Stronnictwa Ludowego. Co rusz rozdają jakieś rzeczy przechodniom w centrum Kielc. Ostatnio wręczali ludziom sadzonki drzew.
SPOTY I SPOTKANIA
Pod względem ilości wyprodukowanych klipów przoduje Bogdan Wenta z Platformy Obywatelskiej. Do tej pory zaprezentował trzy. Ale nie o liczby tu chodzi, tylko o treść i formę. Wentę jednym filmikiem przebił kolega z listy wyborczej - Bogusław Sonik. Europoseł wcielił się w spocie w bajkową postać Supersonika, który lata po ekranie i przypomina o wyborach. Klip spotkał się z żywym zainteresowaniem internautów.
Przyznać trzeba, że w tej kampanii kandydaci stawiają bardziej na bezpośrednie spotkania z wyborcami. Ci z największymi szansami na mandat przejeżdżają województwo oraz cały okręg wyborczy wszerz i wzdłuż.
- To jednak nie jest kampania do Parlamentu Europejskiego. Ona jest do rady gminy albo sejmiku, bo wszyscy obiecują, co zrobią dla małej ojczyzny, a mało kto mówi o prawie europejskim, o regulacjach, które tam się rozstrzygają - ocenia doktor Witold Sokała, politolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.
- Pewnie to taka taktyka, by mówić o rzeczach bliższych wyborcom. Działa tu mechanizm sprzężenia zwrotnego: politycy uważają, że ludzie chcą to słyszeć, a ludzie uważają, że tak jest dobrze - dodaje Sokała.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?