Laureatka drugiego miejsca w plebiscycie Kobieta Przedsiębiorcza kolekcjonuje wyróżnienia w swoim gabinecie.
Pochodzi z rodziny geodetów, tej pracy oddała się ponad 30 lat temu. - Gdy przyjechałam z mężem Jerzym do Końskich w 1977 roku, nie przewidywaliśmy, że zostanie w tym mieści do dziś - przyznaje Ewa Środa, która zajęła drugie miejsce w plebiscycie "Echa Dnia" na Kobietę Przedsiębiorczą 2012 roku w powiecie koneckim.
Ewa Środa prowadzi firmę geodezyjną w centrum Końskich, przy ulicy Łaziennej. W ostatnich latach więcej poświęca się pracy biurowej, ale od czasu do czasu wyjeżdża też nadzorować działania w terenie.
Piotr Stańczak: Jak pani przyjęła tegoroczne wyróżnienie w plebiscycie?
Ewa Środa: - Brałam w nim udział po raz drugi. Oczywiście wynik przyjęłam z wielką radością. Świadczy on o tym, że posiadam zaufanie ludzi, że konecczanie mnie doceniają. To bardzo miłe.
Zajmuje się pani geodezją. Skąd akurat zamiłowanie do tego zawodu?
- To nasza rodzina tradycja. Wśród moich najbliższych praktycznie wszyscy byli geodetami. Mnie namówił do tej profesji brat.
Kiedy po raz pierwszy przyjechała pani do Końskich?
- To było w 1977 roku. Przybyliśmy tu z mężem (Ewa Środa pochodzi z Wolbromia w województwie małopolskim - przyp. PST). Akurat w tym regionie poszukiwano wówczas geodetów. Nasze plany wówczas były jednak zupełnie inne. Mieliśmy pracować tu najwyżej dwa lata, a zrobiło się z tego 36!
Jak wspomina pani swoje początki w geodezji. Niektórzy mogą twierdzić, że zwłaszcza dla kobiety jest to trudna praca?
- Proszę mi wierzyć, wiem co to znaczy zmarznąć w czasie pracy w terenie. W tamtych latach było ciężko, nie posiadaliśmy takiego sprzętu jak obecnie. Teraz dzięki GPS-om zadanie można wykonać dwa razy szybciej. Udoskonalenie, nowinki techniczne powodują, że ta praca jest milsza. Oczywiście w przeszłości bywały dni, kiedy człowiek miał dość, ale też i dobre momenty. Wspominam zabawnie jak znajomi pytali mnie czasami, gdzie tak się opaliłam, że musiałam wyjechać na jakieś wczasy. Ja tymczasem odpowiadałam, że w pracy, w terenie.
Mało kto chyba dostrzega i docenia, że wszystkie inwestycje rozpoczynają się właśnie od geodetów.
- Dzięki tej pracy człowiek ma kontakt z innymi. Czasem nawet w trakcie pomiarów dowiaduje się o wielu problemach mieszkańców. Oczywiście zdarzały się i takie sytuacje, że ktoś się awanturował, nie chciał wpuścić geodety na swój teren.
Ile osób pani zatrudnia w firmie?
- Sześć, Trzy pracują w biurze, tyle samo w terenie.
Pani teraz już zarządza, kieruje. Nie jest szkoda trochę tej pracy w terenie?
- To zupełnie co innego. Praca za biurkiem nie jest taka prosta, jak się niekiedy wydaje. Czasem wolałabym iść popracować w teren, zrobić pomiary, posłuchać śpiewu ptaków. Papierkowej pracy jest mnóstwo. Im więcej inwestycji, tym więcej zadań także dla nas.
Młodzi garną się do geodezji?
- Często przyjmuję młodych na praktyki, nie odmawiam nikomu chętnemu. Są też i kobiety, to nie jest absolutnie zawód przeznaczony tylko i wyłącznie dla mężczyzn.
Dzieci poszły w państwa ślady?
- Nie. Córka jest magistrem psychologii klinicznej, pracuje w Warszawie. Syn przebywa w Anglii. Oboje stwierdzili, że to jednak nie jest zawód dla nich.
Prowadzenie własnej firmy pochłania wiele czasu. Jest pani pracoholiczką?
- Nie tylko pracą człowiek żyje. Jestem aktywna, nie lubię siedzieć bezczynnie w domu. Ostatnio dużo czytam. Wciągnęła mnie książka "Kobiety dyktatorów" autorstwa Diane Ducret. Lubię też autobiografię, z nowości przeczytałam wspomnienia m.in. wspomnienia Danuty Wałęsowej. Pasjonuje mnie literatura oparta na faktach, nie lubię wymyślonych romansów. Z książek kupiłam sobie "PRL na widelcu". Była okazja popatrzeć, powspominać czasy komunistyczne, które pamiętam jako dziecko i młoda dziewczyna. Oglądam też stare kroniki filmowe.
Wiem, że lubicie też państwo podróżować.
- W ubiegłym roku byliśmy na Maderze, Wyspach Kanaryjskich, dwa lata temu odwiedziliśmy Turcję.
Ma pani jakieś podróżnicze marzenie, miejsce do którego chciałaby pani pojechać?
- Tak, to Dubaj, stolica Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Pani firma angażuje się w wiele akcji w powiecie koneckim.
Staramy się pomagać na tyle, na ile możemy. Obecnie wykonujemy nieodpłatnie mapę terenu w Szkucinie, pod pomnikiem Ormanicha. Będzie tam sprowadzona ziemia z każdego zakątka ziemi, gdzie walczyli Polacy w czasie wojen. Sponsorujemy też paczki z upominkami dla podopiecznych ośrodka szkolno-wychowawczego w Baryczy.
Dziękuję za rozmowę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?