MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Fatum nad Świętokrzyskiem - Do połowy listopada na drogach regionu życie straciły już 24 osoby

Sylwia BŁAWAT
13 listopada, godzina 5.30. Na krajowej "siódemce” między Tokarnią a Brzegami zginęło pięcioro młodych ludzi.
13 listopada, godzina 5.30. Na krajowej "siódemce” między Tokarnią a Brzegami zginęło pięcioro młodych ludzi. Dawid Łukasik
Trzy 16-latki i dwóch bardzo młodych piłkarzy z powiatu jędrzejowskiego. Pięciu młodych mężczyzn z powiatu ostrowieckiego jadących do pracy. Dwie 54-latki, które sobotę spędzały z najbliższymi. I jeszcze dwanaście innych osób. Łączy ich jedno. Zostawili swe życie na drogach w listopadzie.

Trzy kolejne ofiary

Trzy kolejne ofiary

Do połowy listopada na drogach województwa świętokrzyskiego zginęły 24 osoby. W ciągu dwóch dni przybyły trzy kolejne ofiary: 76-letni rowerzysta został potrącony w środę przez opla vectrę w Koprzywnicy, 54-letni kierowca daewoo lanosa zginął w czwartek w Jacentowie po zderzeniu z ciężarówką, a około 60-letni pieszy został potrącony przez ciężarówkę w Łagowie.

Cisza. To jest to, co łączy wszystkie miejsca wypadków śmiertelnych. Często poprzedza ją huk i zgrzyt metalu. Ale potem zostaje już ona, przynajmniej na kilka sekund, czasem dłużej. Przejmująca cisza.
- To jakieś fatum. Co się dzieje, tydzień temu tyle tragedii, teraz znowu? Co takiego jest w tym miesiącu, że ludzie giną na potęgę? - zastanawiał się młody policjant na miejscu wypadku między Tokarnią a Brzegami.

NIE POSŁUCHALI

Dramat rozegrał się około godziny 5.30 w sobotę. Tędy krajową "siódemką" z Kielc renaultem laguną jechało sześcioro młodych ludzi. Trzy 16-letnie uczennice tej samej pierwszej klasy Liceum imienia Reja w Jędrzejowie, dwaj młodzi wychowankowie Naprzodu Jędrzejów: 20-letni Karol Gajda i rok starszy Rafał Dzwonek. I 20-letni kierowca. Trzeźwy.
Dzień jeszcze nie wstał, mżyło. Droga była wilgotna. Coś się stało. Osobówka zjechała na drugi pas. Być może - jak mówił potem jeden ze świadków - kierowca zasnął albo po prostu chciał wyprzedzić jadące przed nim auta. Nie wiadomo.

- Zjechał, nie sygnalizując tego w żaden sposób - mówił świadek. Jechał tirem jako pasażer, był zmiennikiem kierowcy. Wracali z Niemiec pod Lublin. Zostało im 140 kilometrów. Zobaczyli przed sobą jasnego renaulta, kierowca próbował coś zrobić. Jakiś manewr. Ten z osobówki też. Nie udało się. Auta się spotkały. Czołowo. Osobówka zjechała do rowu. I zapanowała cisza.
- Pobiegłem do renaulta, ale tam było ciemno. Zajrzałem do środka. Nikt nie dawał znaków życia - mówił człowiek z tira.

Strażacy z dwóch powiatów, jędrzejowskiego i kieleckiego, a wraz z nimi karetka z Jędrzejowa byli na miejscu błyskawicznie. Ale pomocy potrzebowała tylko jedna osoba - kierowca renaulta. Jego pasażerowie uderzenia nie przeżyli. Trzy piękne dziewczyny, dwaj utalentowani chłopcy odeszli.
- Straszne - mówią policjanci. - Jeszcze straszniejsze, gdy człowiek wie o tym, że ta właśnie laguna 45 minut wcześniej była kontrolowana na stacji paliw przy ulicy Źródłowej w Kielcach.

Wtedy okazało się, że kierowca nie zapiął pasów, a w aucie ma zbyt wielu pasażerów.
- Policjanci kazali mu dwie osoby wysadzić. Nawet z nim żartowali, że może zostawi dziewczyny, ale mówił, że dziewczyn szkoda, a chłopaki jakoś sobie poradzą - opowiada Tomasz Kaczmarczyk, wiceszef kieleckiej "drogówki". 20-latek dostał mandat i dwa punkty karne. Obiecywał, że dalej ruszą we czworo - on i trzy nastolatki. Piątka pasażerów ruszyła coś zjeść na stację paliw, on ich dogonił, gdy zakończyli go rozliczać mundurowi.

- A jednak w samochodzie pozostało sześć osób. Nie posłuchali - mówią policjanci.

Największe drogowe tragedie ostatnich lat

Największe drogowe tragedie ostatnich lat

14 sierpnia 2002 - Dziewięć osób jadących busem zginęło w katastrofie w Piasecznej Górce w powiecie kieleckim. Kilka-naście minut przed godziną 8 zjeżdżająca z góry ciężarówka, prawdopodobnie na skutek zbyt ostrego hamowania wpadła w poślizg i zaczęła sunąć bokiem po jezdni. Zmiażdżyła mercedesa.
2 czerwca 2003 - Na niestrzeżonym przejedzie kolejowym w Łaziskach koło Piekoszowa (powiat kielecki), kursowy mercedes bus zderzył się z lokomotywą. Na miejscu zginęła trójka pasażerów. Trzy kolejne osoby zmarły później w szpitalu.
27 sierpnia 2002 - Czterech młodych ludzi spłonęło w citroenie, który po godzinie 3 nad ranem uderzył w drzewo przy drodze w pobliżu Buska-Zdroju, a później stanął w płomieniach. Piąta osoba zginęła wyrzucona siłą uderzenia przez przednią szybę wozu.
27 lipca 2003 - Pięć osób zginęło około godziny 5 na kieleckiej obwodnicy, gdy bmw zderzyło się ze skodą fabią, którą na wakacje jechała rodzina z okolic Pułtuska.
26 września 2010 - w Dębskiej Woli w powiecie kieleckim zderzyły się volkswagen golf i volkswagen bora. Golf się zapalił. W płomieniach zginęli czterej młodzi mężczyźni. Na miejscu zmarł też kierowca bory.

ŚMIERTELNY TANIEC

Dokładnie tydzień wcześniej, też w sobotę, 6 listopada, inna piątka młodych ludzi nie wróciła do swoich domów. Jechali audi drogą wojewódzką od Ostrowca w kierunku Kielc. Około godziny 15.30 w Woli Jachowej po wyjściu z łuku drogi kierowca stracił panowanie nad maszyną. Zjechał na drugi pas jezdni, auto na śliskiej mokrej drodze zaczęło "tańczyć", obracając się wokół własnej osi, a w końcu poślizgiem sunąć po drodze. Z przeciwka nadjeżdżał autobus kursowy, wiozący około 30 pasażerów.

- Nie udało się uniknąć zderzenia, audi bokiem wbiło się w przód autobusu - mówią policjanci.
Służby ratunkowe pierwszy sygnał dostały od przejeżdżającego tędy strażaka, na miejscu były niemal natychmiast. I usłyszały… ciszę. Nie było kogo ratować. Wszyscy podróżujący audi nie żyli.

- Nie wiedzieliśmy na początku, kto jechał osobówką. Pięciu mężczyzn nie miało żadnych dokumentów, a wóz miał belgijskie tablice - opowiadają stróże prawa.
Ale wieści o tragedii rozeszły się po województwie lotem błyskawicy. Na miejsce wypadku przyjechał ojciec jednego ze zmarłych, 19-letniego kierowcy. Potem - kolega pasażerów. Ustalono, że w aucie jechali mieszkańcy powiatu ostrowieckiego. Prócz 18-letniego kierowcy, czterech pasażerów: 24-latek, dwóch 25-latków i 36-latek.

- Sądząc po ubraniach roboczych, jechali gdzieś do pracy. Nie dojechali. Nigdzie już nie dojadą. Dlaczego? Szukamy odpowiedzi na to pytanie. Nie tylko po to, żeby zamknąć śledztwo. Także, żeby wiedzieć za co ci ludzie zapłacili najwyższą cenę - mówią policjanci.
Praca na miejscu wypadku, w którym zginęło pięć osób, trwała wiele godzin. Policjanci zorganizowali objazdy. Jeden z patroli stał na skrzyżowaniu w Woli Jachowej. Niespełna półtorej godziny po wypadku zatrzymał seata. Autem kierował 30-letni mieszkaniec Woli Jachowej. W wydychanym powietrzu miał 0,7 promila alkoholu. Później, kiedy wciąż jeszcze usuwano skutki dramatu, ci sami policjanci złapali opla. 25-latek z gminy Górno wydmuchał 1,6 promila.

- Na pewno wiedzieli, że w Woli Jachowej tego popołudnia w wypadku drogowym zginęło pięć osób. Takie wieści rozchodzą się natychmiast. I nawet to nie przemówiło do ich wyobraźni. Wypili i siedli za kółkiem. Jak to nazwać? - zastanawia się policjant z kieleckiej "drogówki".

"COŚ TY ZROBIŁ?"

Pewnie zachowanie tamtych kierowców można nazwać tymi samymi albo podobnymi słowami, jak to, co zrobił kierowca volkswagena busa w Woli Morawickiej tego samego popołudnia. Niespełna dwie godziny po tragedii w Woli Jachowej, kwadrans przed godziną 17.
To sobotnie popołudnie dwie 54-letnie kielczanki razem z mężami spędzały u znajomych czy rodziny w Woli Morawickiej. Kwadrans przed godziną 17 obie i małżonek jednej z nich mieli zamiar iść na przystanek. On zdążył przejść przez ulicę. One - nie.

Od strony Lisowa nadjechał volkswagen bus. Przejście dla pieszych musiał widzieć z daleka, bo jest świetnie oświetlone. Mimo to wjechał na nie. Uderzył kobiety i odjechał, nie sprawdzając, co się z nimi stało. Zginęły obie.
Nie było trudno ustalić, do kogo należy ten wóz, bo na miejscu została rejestracja. Policjanci pojechali po właściciela, ale go nie zastali. Szybciej niż jego udało im się zatrzymać jednego z pasażerów, 29-latka.

Dopiero na drugi dzień rano w Morawicy zatrzymany został 44-letni kierowca wozu, możliwe, że właśnie szedł na policję. Był trzeźwy.
- To, jaki był stan jego trzeźwości, nie ma żadnego znaczenia. Kodeks karny w takich przypadkach tak samo traktuje pijanych kierowców, jak tych, którzy uciekli z miejsca śmiertelnego wypadku. I jednym, i drugim grozić może nawet do 12 lat więzienia - precyzują śledczy. Zatrzymali także drugiego pasażera, 25-latka.

Wszyscy trzej usłyszeli zarzuty. 44-latek został aresztowany na trzy miesiące. Pasażerowie przyznali się do nieudzielenia pomocy ofiarom wypadku. Chcą się dobrowolnie poddać karze - 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata.
44-latek przyznał się policjantom, że to on w chwili dramatu kierował autem. Twierdzi, że nie wie, co się stało. Że już po uderzeniu zaczął hamować, a po chwili ruszył…
- Coś ty zrobił?! - mieli krzyczeć do niego pasażerowie.

DLACZEGO

Tamten weekend, 6-7 listopada, pochłonął 11 ofiar śmiertelnych. Ten ostatni - sześć. Do połowy miesiąca na świętokrzyskich drogach zginęły 24 osoby. Wśród nich 15-latek na motocyklu. Leżący na ulicy człowiek, który tego dnia świętował swoje 41 urodziny. I dwaj gdańszczanie, którzy swoją kią zjechali na kieleckiej obwodnicy na drugi pas i uderzyli w golfa. I wielu innych… Pytania "dlaczego oni", "dlaczego tam", dlaczego wtedy" można zadać Panu Bogu. Pytanie: czy można było tego uniknąć, możemy zadać tylko sobie…

Siedem grzechów głównych

Siedem grzechów głównych

Spośród 1400 wypadków, które w tym roku (do 15 listopada) wydarzyły się na świętokrzyskich drogach, prawie 1100 spowodowali kierujący. Wyodrębniliśmy siedem podstawowych przyczyn tych zdarzeń. 1. Niedostosowanie prędkości do warunków na drodze - przyczyna 351 wypadków, w których zginęło 47 osób; 2. Nieudzielanie pierwszeństwa przejazdu - 281 wypadków, 21 ofiar; 3. Niezachowanie bezpiecznej odległości między pojazdami - 105 wypadków, jedna ofiara; 4. Nieprawidłowe przejeżdżanie przez przejście dla pieszych - 61 wypadków, siedem ofiar; 5. Nieprawidłowe wyprzedzanie - 55 wypadków, osiem ofiar; 6. Nieudzielanie pierwszeństwa pieszemu - 50 wypadków, dwie ofiary; 7. Nieprawidłowe cofanie - 36 wypadków, jedna ofiara śmiertelna.

Młodzi, niebezpieczni
Z analiz przeprowadzanych przez policjantów wynika, że w tym roku najwięcej osób zginęło w wypadkach spowodowanych przez młodych kierowców. Ludzie między 18 a 24 rokiem życia sprawili, że życie na drodze zostawiło 35 osób. Najwięcej wypadków natomiast spowodowali kierowcy między 25 a 39 rokiem życia - przyczynili się do prawie 400 wypadków, w których zginęło 31 osób. Wbrew temu, co wydaje się niektórym, kierowcy najstarsi wiekiem (więcej niż 60 lat), przynajmniej statystycznie, są najbardziej rozważni. W tym roku spowodowali 89 wypadków, w których życie straciło siedem osób.

Gorsza płeć
Dane statystyczne wskazują na to, że wielokrotnie bardziej niebezpiecznymi kierowcami w naszym województwie są mężczyźni. To oni odpowiadają za 868 tegorocznych wypadków, w których zginęło 91 osób. Panie spowodowały 173 wypadki, ofiar było 6. Ale trzeba pamiętać o tym, że kobiety rzadziej są kierowcami.

ROZMOWA

Nikt z nas nie jest nieśmiertelny

Sylwia Bławat: * Fatum? Kiepska praca policji? Ludzka głupota? Co takiego się dzieje, że w listopadzie na świętokrzyskich drogach ginie tyle osób?
Tomasz Kaczmarczyk, wiceszef kieleckiej "drogówki", od 18 lat związany z tym pionem: - Kiepskie drogi, ludzkie błędy, brak wyobraźni. Zmieniająca się pogoda, mokre drogi, słabsza "jesienna" kondycja psychofizyczna kierowców i pieszych. Kiepskie stare, klepane samochody. Nieostrożni, ubrani na ciemno piesi. Nierozsądni rodzice, którzy zamiast uczyć dzieci, jak bezpiecznie poruszać się po drogach, mówią, że przed policją trzeba uciekać.

* A gdzie w tym wszystkim jest "drogówka", co robi?
- Robi, co może. Uczymy mieszkańców od najmłodszych, jak bezpiecznie korzystać z dróg, Kontrolujemy kierowców i pieszych, upominamy, karamy mandatami. Staramy się wytłumaczyć ludziom, jednym po dobroci, mówiąc o skutkach, innych przez skórę, czyli karami finansowymi. Wracamy do szkół nauki jazdy. Może tam przyszli kierowcy wiedzą zbyt mało na temat tego, jakie niebezpieczeństwa czają się na nich także w ich głowach. Będziemy się z nimi spotykać, pokażemy im filmy, żeby mogli zobaczyć, czym się kończy brawura. Czy to pomoże? Mam nadzieję.

* I co?
- I nic. Jedni zrozumieją, jeszcze podziękują. Inni puszczą nasze słowa mimo uszu. Przecież 45 minut przed tym strasznym sobotnim wypadkiem między Tokarnią a Brzegami kontrolowaliśmy to auto, kierowca dostał mandat, miał wysadzić dwóch pasażerów. Dziś już wiemy, że oni nie wysiedli. Zginęli. Szok? Szok. W Woli Jachowej, gdzie 6 listopada w wypadku zginęło pięciu mężczyzn, zorganizowaliśmy objazdy. Jeszcze nie zabrano ciał, nie uprzątnięto wraku audi, a już policjanci organizujący objazdy zatrzymali dwóch pijanych kierowców z tej samej gminy. Musieli wiedzieć, że chwilę wcześniej rozegrał się tu dramat. I nic sobie z tego nie robili.

* Jest jakaś rada?
- Tak, jedna. Myślenie. Nikt z nas nie jest nieśmiertelny. To, że komuś gdzieś się spieszy i dlatego jedzie szybko, to nie jest dobry pomysł na szybsze dostanie się do celu, za to świetny na spotkanie z Panem Bogiem. Oszczędzi kilka minut na ziemi, straci życie. Złamie je komuś albo swoim najbliższym. Czy warto? Ja myślę, że nie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie