Mateusz Szczukiewicz
KUUKI – w energii powietrza
Powietrze, energia, wiatr, niebo- te rzeczy charakteryzują "Kuuki", spektakl teatralny w reżyserii Alicji Morawskiej-Rubczak, a właściwie ciekawą interpretację japońskiego słowa składającego się ze znaków kanji, oznaczających powietrze oraz energię. Sztuka powstała z myślą o najmłodszych, bo to właśnie oni tworzą tło całego widowiska, raczkując i badając zmysłami elementy scenografii. Ta wykreowana przez Barbarę Małecką wygląda naprawdę olśniewająco, a zarazem wprowadza nutkę tajemniczości. Pudełka z zabawkami czy baloniki pomagają włączyć w atmosferę maluchy, potęgując przy tym magię tego świata. Świata pokrytego odcieniami bieli i błękitu, które mnie kojarzyły się z chłodnymi wiosennymi wieczorami. I choć to jedynie moje subiektywne spostrzeżenie, to każdy może zobaczyć w tym coś innego. Całość trwa 45 minut i składa się z dwóch części. W pierwszej, będącej wstępem, tytułowy wiatr występuję pod postacią delikatnego i wysublimowanego układu tanecznego dwóch tancerek połączonych zwiewnym materiałem, imitującym powiew powietrznej energii, jednakże prawdziwa zabawa i uczta dla zmysłów zaczyna się dopiero po odsłonięciu kurtyny. Wtedy do gry wchodzą wspomniane wcześniej elementy scenografii oraz coś niesamowitego, coś co spokojnie mogłoby sprzedać sztukę starszej grupie odbiorców, czyli muzyka autorstwa Kanako Kato i Jakuba Drzastwy. Jest ona tak dobra, że pozwoliła mi ocenić dzieło nie tylko z perspektywy niemowlaka. Dźwięki zagrane na ukulele oraz melodice idealnie oddają spokojny klimat kraju kwitnącej wiśni, wprowadzając przy tym delikatne tło dla melancholijnej podróży.
„Kuuki” to tytuł obowiązkowy dla najmłodszych, a i nieco starszym również przypadnie do gustu. Mimo, że jestem poza „targetem”, wyciszając się przy akompaniamencie wschodnich nut, bawiłem się całkiem nieźle. A z teatru wyszedłem z naprawdę pogodnym nastrojem.
__________________________________________
Nie śpimy! Słuchamy!
Czyli „Kraina Śpiochów” na dwa, podobne głosy
Jadwiga Kołodziej
W sobotę 11-go sierpnia, w Teatrze Lalki i Aktora ,,Kubuś’’ można było uczestniczyć w pierwszym wydarzeniu przeglądu Hurra! ART!, czyli słuchowisku pt. ,,Kraina Śpiochów’’. Jest to bajka muzyczna, w reżyserii Bernardy Bieleni, z tekstem Marty Guśniowskiej i muzyką Piotra Nazaruka, skierowana do dzieci od lat 5-ciu.
W czasie słuchania bajki młodzi odbiorcy mogli poczuć się jak u siebie w domu: położyć się wygodnie na pufach i poduszkach. Fabuła słuchowiska była ciekawa, interesująca i pobudzała wyobraźnię dzieci. Opowiadała o tajemniczej Krainie Śpiochów i losach królewskiej rodziny Śpioszków. Słuchacze mogli razem z bohaterami przeżywać ich niezwykłe przygody. Wypowiadane przez aktorów słuchowiska słowa i towarzysząca im muzyka wprost malowały w głowach dzieci bajkowy świat i postacie bohaterów.
Spektakl spotkał się z ciepłym i bardzo pozytywnym odbiorem, co potwierdziły opinie słuchaczy przybyłych do teatru „Kubuś”. Jedna z zadowolonych mam powiedziała: ,,Bardzo ciekawe słuchowisko, byliśmy bardzo zadowoleni, miła forma spędzenia wolnego czasu’’. Wszyscy moi rozmówcy potwierdzili też chęć uczestnictwa w kolejnych edycjach ,,Hurra! ART!’’.
Agata Stachurska
Podczas Festiwalu Hurra! ART! odbywają się wydarzenia, które są dostosowane dla osób niewidomych. Ostatnio na Małej Scenie odbyło się słuchowisko „Kraina Śpiochów”. Sala, gdzie wszystko się działo, była dobrze przygotowana dla wszystkich odbiorców. Każdy mógł znaleźć miejsce dla siebie i wygodnie się rozsiąść. Wystrój sali był idealnie dopasowany do słuchowiska. Przybyło wielu młodych słuchaczy, którzy z uśmiechem i ciekawością wsłuchiwali się w treść. W fabule można było odnaleźć odniesienia do kultury, gagi nie tylko dla dzieci, ale również dla dorosłych oraz ciekawe gry słów. Myślę, że warto przyjść na kolejne takie wydarzenia i oddać się słuchaniu ciekawych opowieści.
Gorąco polecamy słuchowisko „Pani Szast- Prast”, które odbędzie się 26 sierpnia.
__________________________________________
Karolina Czech
KAWAŁEK KOSMOSU
Co ma zrobić maleńki ptak kiwi, kiedy chce nauczyć się latać? Oczywiście wsiada do balonu. To tylko jedno z niezwykłych zdarzeń, których byłam świadkiem.
„Mała wielka podróż” to spektakl w reżyserii Alicji Morawskiej-Rubczak, stworzony w koprodukcji Art Fraction Foundation i Open Window Theatre, we współpracy z Teatrem Narodowym w Bergen. Głównym bohaterem i równocześnie gwiazdą całego wieczoru był wspomniany już wcześniej, uroczy ptak kiwi.
Zacznijmy jednak od początku. Jeszcze przed wejściem do sali my, widzowie, zostaliśmy poinstruowani, aby nie uciszać dzieci, gdy będą coś mówić czy śmiać się. I bardzo dobrze, bo przecież całe przedstawienie było dla nich. Ze swojego miejsca miałam dobry widok nie tylko na scenę, ale też na widzów, w szczególności dzieci, które siedziały najbliżej. Dlatego udało mi się zaobserwować i usłyszeć reakcje najmłodszych. Nie brakowało uśmiechów i okrzyków zaskoczenia, a kiedy aktorka „wciągała widzów w akcję”, rzucając pluszową poduszką albo częstując „kawałkami Księżyca”, dzieci bardzo chętnie brały w tym udział. Jednej z dziewczynek na widowni tak się spodobało, że weszła na scenę, aby lepiej się przyjrzeć. Wcale się jej nie dziwię. Gdybym była w jej wieku, to prawdopodobnie zrobiłabym to samo. Z kolei inny młody widz mówił, że chce już wrócić do domu. Cóż, o gustach się nie dyskutuje.
W dalszej kolejności pragnę zwrócić uwagę na grę aktorki Dominiki Minkacz-Sira. Była ona jedyną aktorką w tym spektaklu, dlatego też na niej spoczywała odpowiedzialność za przebieg najważniejszej części wydarzenia. Muszę przyznać, że poradziła sobie znakomicie wykonując bezbłędnie cały układ – a nawet jeśli się pomyliła, to nie było tego widać – i jednocześnie kierując lalką – głównym bohaterem. Dodatkowo podczas przedstawienia miała do powiedzenia tylko kilka kwestii, więc przekaz musiał płynąć głównie z jej ruchów. Niezaprzeczalnie się udało.
Po spektaklu zdołałam zamienić kilka słów z panią reżyser, dzięki czemu dowiedziałam się, ile wysiłku trzeba włożyć, aby stworzyć to, w gruncie rzeczy, krótkie wydarzenie. Budowa scenografii trwała aż trzy miesiące, a same próby miesiąc. Właśnie tyle pracy kryje się za widowiskiem trwającym niewiele ponad pół godziny. To udowadnia, że mamy do czynienia z profesjonalnymi twórcami, a efekty ich działań są godne podziwu.
„Mała wielka podróż” to spektakl dla dzieci, więc co mógłby napisać o nim ktoś dorosły lub prawie dorosły, taki jak ja? Może niektórych zaskoczę, ale naprawdę dobrze się bawiłam. W dzisiejszych czasach mamy coraz mniej czasu dla siebie i innych, a takie wydarzenia pomagają zwolnić, spędzić czas z rodziną i jednocześnie nauczyć się czegoś wartościowego. Ten właśnie spektakl zawierał puentę. Puentę, która wywarła na mnie ogromne, pozytywne wrażenie. Taką, którą warto zapamiętać na całe życie. Otóż nauczyła mnie, że „kawałek kosmosu jest w każdym z nas”.
__________________________________________
Wrażenia po spektaklu „Mała, wielka podróż”
ZASŁYSZANE i ZEBRANE przez Dianę Samiczak
“Ptaki występujące w spektaklu były bardzo ładne” Kacper
“Najbardziej mi się podobał początek” Martynka
“Podobał mi się ptaszek i drugi ptaszek” Oliwier
“Wszystko było super” Zuzia i Zosia
“Najbardziej mi się podobało, jak ptak kiwi wrócił do domu” Oliwia
“Nigdy nie można się spodziewać określonego odbioru, każda widownia jest inna i w każdym mieście są inne przyzwyczajenia teatralne. Tutaj widownia była piękna, pięknie odbierała spektakl, była bardzo skupiona. A to, przy tak licznej, festiwalowej publiczności, nie jest łatwe. I dlatego te reakcje tak cieszą”.
Alicja Morawska-Rubczak, reżyserka spektaklu
__________________________________________
KOCI- KONTRABAS I KURO-FLET!
ZGRANI NA HURRA! HYMN!
Hurra! Hymn!- pod taką nazwą odbywały się w sobotę, 11 sierpnia, warsztaty muzyczne przeznaczone dla dzieci od lat 7, wraz z rodzicami.
Spotkanie z muzyką poprowadził Michał Górczyński, znany i ceniony klarnecista, kompozytor i pedagog muzyczny. Uczestnicy dali się porwać w magiczny świat muzyki. Każdy mógł osobiście przez chwilę wcielić się w rolę kompozytora, dyrygenta, twórcy. Dzieci tworzyły rysunki muzycznych zwierząt np. koty-marakasy, kuro-flet, koci – kontrabas i inne, a pan Michał ożywiał je swoją grą na klarnecie. Mogliśmy współuczestniczyć w komponowaniu hymnu, a także zapoznać się z techniką loopowania, czyli zapętlania sekwencji muzycznych. Zajęcia były ciekawe i nowatorskie, a widzowie dali się wciągnąć do wspólnej zabawy. Wspólne muzykowanie stworzyło ciepłą i bardzo przyjazną atmosferę.
Jadwiga Kołodziej
__________________________________________
„KULA ZABAWULA”
Jak hula improwizacja sprawdzały Diana Samiczak i Ewa Gierak
Dwie panie prowadzące: Paulina Drzastwa i Katarzyna Lalik + wiele chętnych do zabawy dzieciaków + czas i energia = udane warsztaty improwizacyjne. W ubiegłotygodniowe, niedzielne południe dzieci poznały nie tylko zasady improwizacji, ale uczyły się także pracy w zespole. Na zajęciach panowała przyjazna atmosfera, wszyscy mieli szanse wypowiedzenia się i zaangażowania w gry. Uczestnicy poprzez zabawy improwizacyjne przenieśli się m.in. do muzeum z rzeźbami i do świata dzikiej przyrody. Dzieci rozwinęły kreatywność i umiejętność szybkiego myślenia. Z wielką radością, która malowała uśmiechy na ich ustach, wykonywali aktorskie zadania. Rodzice również nie mogli narzekać na nudę. A potem był jeszcze spektakl pod tym samym tytułem.
W „Kuli Zabawuli” wystąpiła trójka aktorów i jedna osoba, która zapewniała oprawę muzyczną. Między widownią a artystami narodziła się duża więź, ponieważ cały spektakl tworzyli właśnie widzowie. Aktorzy prosili, aby narzucić im temat sztuki, a dalej sami wymyślali, co się wydarzy. Stworzone zostały trzy bajki. Przy pierwszej poproszono o wyraz, od którego zacznie się sztuka, do drugiej mieliśmy wymyślić nietypową postać, a na koniec - miejsce. Po wszystkich tych historiach wspólnie wymyśliliśmy piosenkę. Taka forma działań na scenie pozwala na poruszenie wyobraźni dzieci oraz integrowanie się z aktorami. To duża zaleta, ponieważ nie w każdym przedstawieniu spotyka się takie rozwiązania. Poza tym, przy tworzeniu takiego spektaklu jest bardzo miła atmosfera oraz świetna zabawa, a całość wywołuje żywe reakcje, nie tylko najmłodszych widzów...
__________________________________________
WYWIADY NA HURRA, czyli złapana i zapytana odpowiada
Jolanta Świstak- kierownik literacki teatru „Kubuś”, koordynator Festiwalu Hurra! ART!
Jakub Wydra: Jest pani w trakcie Hurra! ART! koordynatorem festiwalu, czyli kierownikiem wszystkiego. Czym konkretnie się pani zajmuje?
Jolanta Świstak: Dyrektor Robert Drobniuch wraz z Justyną Czarnotą pracują merytorycznie nad programem. Natomiast ja jestem koordynatorem i organizatorem. Przez 3 weekendy mamy wydarzenia różnych, gościnnych teatrów, jak i indywidualnych artystów.
Trzeba to logistycznie ogarnąć: kiedy zespół przyjeżdża, kiedy odbędzie się próba… A wszystko tak, żeby poszczególne wydarzenia o siebie nie zahaczały. Chodzi więc o skoordynowanie wyjazdów i przyjazdów, zakwaterowania, umów, wszelkich technicznych wymagań. Pracy jest bardzo dużo.
JW: Kiedy zaczyna się Pani praca nad festiwalem?
JŚ: Na przełomie kwietnia i maja. Wtedy zaczynają się pierwsze rozmowy. Gdy zostanie wybrany program, to zaczynamy przede wszystkim od zdecydowania, który z terminów najbardziej naszym gościom pasuje. Z reguły ciężko jest umówić kogoś na pierwsze dni festiwalu, natomiast wszystkim pasuje ostatni weekend- ten blisko końca wakacji, kiedy wszyscy są już po urlopach. Gdy już ustalimy cały program: kto, w jakich dniach, i na jakiej scenie, to dopiero decydujemy w bardziej konkretnych sprawach.
JW: Co było największym wyzwaniem przy organizacji tej edycji Hurra! ART!?
JŚ: Co roku największym wyzwaniem jest to, że festiwal trwa w okresie wakacyjnym. Wtedy właściwie wszystkie teatry i artyści idą na urlopy. Trzeba wszystko uzgodnić i dopiąć na ostatni guzik, a często nie ma możliwości skontaktowania się, czy to z naszej, czy z ich strony. Zdajemy sobie jednak z tego sprawę i oczywiście sobie z tym radzimy.
JW: A jak sezon urlopowy wpływa na uczestników?
JŚ: Raczej pozytywnie. Generalnie charakter naszego festiwalu jest wakacyjny. Mamy wydarzenia skierowane do różnych grup wiekowych, ale stawiamy też na to, żeby wielopokoleniowe rodziny wybrały się wspólnie do teatru. Jest bowiem zapotrzebowanie na Hurra! ART! W regionie nie ma innego takiego wydarzenia, a możliwe, że nawet w całej Polsce jesteśmy jedynym teatrem, który w wakacje organizuje festiwal sztuki. Zresztą zapotrzebowanie na festiwal potwierdza frekwencja. W tej edycji, do tej pory, na wszystkich wydarzeniach mieliśmy komplety.
JW: W tym roku pojawiły się nowe wydarzenia dla osób z niepełnosprawnościami. Jak to wygląda ze strony organizacyjnej?
JŚ: Jest konkretnie 5 wydarzeń dedykowanych osobom niesłyszącym lub niedosłyszącym. Są to dwa pokazy filmów krótkometrażowych, ze specjalnymi, różniącymi się od zwyczajnych, napisami dla niesłyszących czy warsztaty z tłumaczeniem , na które przyjdą przygotowane wcześniej dwie tłumaczki migowe. Również nasz spektakl „Dwie wyspy” będzie specjalnie dostosowany do osób niesłyszących. W programie mamy również czytanie sztuki czy słuchowiska, z których będą mogły skorzystać osoby niewidzące.
JW: Co jest najprzyjemniejszą, czy dającą najwięcej satysfakcji częścią pracy przy festiwalu?
JŚ: Jest taki moment w którym czasu jest mało, i wydaje mi się, że nie zdążę. Ale kiedy już to opanuję, to pojawia się satysfakcja, że przygotowaliśmy wszystko prawidłowo. Cieszę się, że festiwal jest popularny, że uczestnicy i artyści są z udziału w nim zadowoleni - otrzymujemy pozytywne opinie i sygnały. Po pierwszym weekendzie tegorocznej edycji wiem, że wydarzenia stały na wysokim poziomie artystycznym i wszystko przebiegło zgodnie z planem. To przynosi satysfakcję.
POLECAMY RÓWNIEŻ:
ZOBACZ TAKŻE: FLESZ - Cud nad Wisłą - wielkie zwycięstwo. Dzień Wojska Polskiego
(Źródło: dziennikzachodni.pl)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?