MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Futbol kochał bezgranicznie...

Jaromir KRUK

Grali w piłkę nożną we dwóch tak często, jak tylko się dało, zwykle na Stadionie Leśnym w Kielcach. Feralnej niedzieli, 23 maja, Krzysztof Gleński usłuchał jednak prośby Kacpra - swojego syna, wielkiej nadziei Kolportera Korona i tym razem udał się z nim na Stadion Międzyszkolny. Ich popisy obserwowali pani Agnieszka - mama Kacpra i jego młodszy brat, Makary. Żadne nie przypuszczało, że Kacper sześć dni później umrze...

Ojciec stał na bramce, 13-letni Kacper miał strzelać. Po jednym z takich strzałów tata odbił futbolówkę i...

- Odwróciłem się. Zobaczyłem syna z bramką na rękach. Chciał dobić swój strzał, odruchowo podskoczył i złapał się rękami za poprzeczkę. Bramka runęła na niego, ale wtedy nie docierało do mnie, co się stało. Że tak mocno został nią uderzony. W pierwszej chwili myślałem, że Kacper stroi sobie żarty, ale upłynęły sekundy, z jego ust, oczu i uszu pociekła krew. Kacper krwawił na moich ramionach - pan Krzysztof nie potrafi ukryć łez.

- Straszliwe przeżycie, miałam nogi jak z waty. Dziękuję pogotowiu, że przyjechało już po pięciu minutach. Lekarze zrobili wszystko, co możliwe, by uratować mojego kochanego Kacperka - wspomina Agnieszka Gleńska.

Po sześciu dniach w szpitalu Kacper zmarł. Obrażenia czaszki okazały się tak poważne, że nie zdołano uratować wspaniałego chłopca i obiecującego piłkarza.

Czemu to nie ja?

Kacper Gleński urodził się 16 marca 1991 roku. Był stworzony do sportu. Od przedszkola zaczął uprawiać judo, osiągał nawet znaczące wyniki w tej dyscyplinie.

- Trener Ryszard Gołdziński powiedział nawet, że nie zrezygnuje z trenowania judo, jak w sekcji pozostanie Kacper. Syn jednak postawił na futbol, w którym rozkochał się bezgranicznie. Najpierw przychodził potrenować na Polonię Białogon ze starszymi kolegami, ale szybko trafił do Kolportera Korona - wspomina tata.

- Kiedy pierwszy raz zobaczyłem Kacpra w akcji, wiedziałem, że mam do czynienia z wielkim talentem. Przecież on robił mi całą grę z przodu. W sobotę, przed feralnym wypadkiem Kacper strzelił fantastycznego gola w meczu z Granatem Skarżysko, w trwających rozgrywkach w sumie uzyskał 35 bramek. Każdy w drużynie go lubił, ja nie miałem z nim żadnych kłopotów wychowawczych i cieszyłem się, że od września będę jego wychowawcą w gimnazjum - mówi Rafał Stefański, trener młodzików starszych Kolportera Korona.

Stefański nie będzie jednak uczył młodego Gleńskiego i wciąż nie może się pogodzić z jego śmiercią.

- Mam go stale przed oczami. Dowiedzieliśmy się o wypadku błyskawicznie, codziennie ja i moi zawodnicy odwiedzaliśmy Kacpra w szpitalu. Jak go zobaczyłem w tym stanie po raz pierwszy, przeżyłem szok. Takiego żywotnego, pełnego energii chłopca spotkało coś tak strasznego - Stefański nie może dalej mówić... Płacze...

29 maja Kacper zmarł, ale jego ojcu wciąż wydaje się, że jest wśród żywych. Pan Krzysztof we wtorek ze łzami w oczach obserwował mecz w ramach Minieuro 2004.

- Jak widzę tych chłopców, wydaje mi się, że biega z nimi Kacper. Nawet nie wiecie, jak mi go brakuje - mówi Krzysztof Gleński. - Czy mam pretensje do kogoś o jego śmierć? - pyta mimowolnie. Po chwili skrywa głowę w ramionach i ze szlochem odpowiada: - Do siebie! Dlaczego to nie ja zginąłem, Kacper miał przecież przed sobą cudowne życie. To był cudowny chłopak, strasznie ruchliwy, cały czas rozpierała go energia. Zabroniłem mu jeździć na rowerze po lesie, bo kiedyś dostał gałęzią w czoło. Postanowiłem jeszcze częściej kopać z nim piłkę, by stale być przy nim i widzieć jak rośnie, rozwija się. Dlaczego nie poszliśmy wtedy na Stadion Leśny? - znowu płacze pan Krzysztof. - Dość już, nie mogę już mówić o tym wypadku. To był początek największej tragedii mojego życia, koniec nastąpił w szpitalu. Kacper umierał na moich ramionach, a chwilę przed śmiercią masowałem mu nogi - na moment przerywa. - To jest moja wina i ciężko mi z tym poczuciem żyć - dodaje i milknie.

Żal do władz

Stadion Międzyszkolny, dziś obiekt w stanie katastrofalnym, należy do miasta Kielce. Od lat nie miał szczęścia do zarządzających i z roku na rok niszczał coraz bardziej. Tajemnicą nie jest też, że bramki na tym stadionie od lat nie były odpowiednio zabezpieczone i kilkakrotnie mogło dojść do tragedii.

- Miasto nie dba o sport, może taka jest polityka. Lepiej robić kostkę brukową czy bezpieczne boiska dla dzieciaków? Syna mi już nikt nie zwróci, dlatego nie będę dochodził się z urzędnikami. Mam jednak cichą nadzieję, że śmierć mojego dziecka sprawi, iż ludzie, którzy mają coś do powiedzenia w tym mieście, zaczną działać - mówi Krzysztof Gleński.

Ogromny żal do władz miejskich ma natomiast jego żona - pani Agnieszka.

- Dlaczego takie ciężkie bramki nie są na stałe przytwierdzone do podłoża? Dlaczego nie wymienia się tych metalowych na bezpieczne, aluminiowe? Z powodu braku pieniędzy? To przecież nie są wielkie wydatki w skali rocznej - ponownie z oczu pani Gleńskiej ciekną łzy.

Rodzice Kacpra nie chcą, by z powodu tragedii ich syna ktoś stracił pracę, oboje tylko zgodnie apelują do władz o zmianę nastawienia do sportu dziecięcego i młodzieżowego.

- Może śmierć naszego syna kimś wstrząśnie, poruszy czyjeś sumienia - dodaje Agnieszka Gleńska.

Gdzieś z niebios

W meczu ligowym młodzików z rówieśnikami z Czermna koledzy Kacpra z Kolportera Korona grali szlochając. Na pogrzebie utalentowanego piłkarza pojawili się zawodnicy, trenerzy, działacze Kolportera Korona, koledzy i koleżanki ze Szkoły Podstawowej numer 22, liczne grono sympatyków jego talentu. Cały kościół Przemienienia Pańskiego na kieleckim Białogonie płakał.

- Pamiętajmy, że życie nie kończy się wraz z chwilą śmierci - mówił ksiądz z ambony.

Może tam gdzieś w niebie Kacper zagra sobie w piłkę i z tamtej perspektywy będzie obserwował mecze jego ukochanej Koroneczki i występy idola Roberto Carlosa? Może w niebie wzbogaci swój strzelecki dorobek? - Nigdy o tobie nie zapomnimy, Kacper - mówi dyrektor Kolportera Korona, Sławomir Sijer.

W sobotę w ligowym meczu poprzedzonym minutą ciszy seniorzy Kolportera Korona zagrają z czarnymi opaskami na ramionach. Gdyby Kacper żył, jutro gorąco kibicowałby na stadionie żółto-czerwonym. Ale pewnie spotkanie z zespołem z Czermna będzie śledził gdzieś z niebios. Może jego ukochany zespół, który nieraz wyprowadzał wraz z kolegami na murawę, sprawi mu jeszcze chwile radości.

Wielki talent

W lutym Kacper znalazł się w "Echu" w rubryce "Piłkarskie talenty", gdzie przedstawialiśmy najbardziej uzdolnionych futbolistów województwa świętokrzyskiego. Zawodnikowi Kolportera Korona wróżono wspaniałą przyszłość: - To niesamowicie uzdolniony zawodnik, wiedzący czego chce - mówił trener młodzieży, Rafał Stefański.

Czyja to wina?

Kilka miesięcy temu dyrektorem Stadionu Międzyszkolnego w Kielcach, gdzie doszło do tragedii, został Włodzimierz Gruszko. Strasznie przeżył wypadek Kacpra. Trudno się dziwić - został przez niektórych uznany jednym z głównych winowajców tragicznego zdarzenia. Nie udało nam się z nim porozmawiać, choć na kierowanym przez niego obiekcie byliśmy kilka razy. Nie odbiera też telefonów. Podobno wyjechał z Kielc.
Zdaniem pragnącego zachować anonimowość pracownika kieleckiego Urzędu Miasta, nie można nic zarzucić dyrektorowi Gruszko.
- To jest chłop w porządku, rozumiał dzieci i ich potrzeby. Włodek był trenerem judo i zawsze miał świetny kontakt z podopiecznymi. Kolejni dyrektorzy Stadionu Międzyszkolnego od lat pisali podania do Urzędu Miasta w sprawie zabezpieczenia bramek, ewentualnie ich wymiany na nowe, aluminiowe. Ta bramka, która zabiła chłopca, nie spełniała żadnych wymogów bezpieczeństwa, ale to nie jest wina dyrekcji Stadionu Międzyszkolnego. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i jednoznacznie stwierdzić, że władze nie tylko w Kielcach tak naprawdę mało interesują się sportem dzieci i młodzieży i nie robią wiele, by zapewnić dzieciakom odpowiednie, bezpieczne warunki do jego uprawiania. Zapotrzebowanie na sport jest, ale skoro w jednej z placówek dyrektor woli pozbyć się bramek niż je odpowiednio zabezpieczyć, to o czymś świadczy. Młodzież grywa więc w piłkę niekiedy w anormalnych warunkach. Polecam odpowiednim organom sprawdzenie stanu sprzętu sportowego w szkołach i innych obiektach na terenie miasta - mówi pracownik Urzędu Miasta, który nie chce się przedstawić, bo - jak uważa - kosztowałoby go to utratę posady.

Nieszczęśliwy wypadek

O to, co władze miasta zamierzają zrobić w sprawie bezpieczeństwa na stadionach, zapytaliśmy Andrzeja Syguta, wiceprezydenta Kielc: - To był nieszczęśliwy wypadek, którego nie dało się przewidzieć. Na razie nie chcę się wypowiadać na temat jego konsekwencji, bo czekamy na orzeczenie prokuratury. Uczuliliśmy dyrektorów kieleckich placówek na sprawy sprzętu sportowego. Statut Stadionu Międzyszkolnego mówi, że mogą korzystać z niego grupy zorganizowane pod opieką instruktora. Nie można mieć jednak pretensji do ojca Kacpra, który przyszedł sobie pograć z synem. Czekamy na sygnał z prokuratury i mogę zapewnić, że zrobimy wszystko, co tylko jest możliwe, w zakresie poprawy bezpieczeństwa na obiektach sportowych, z których powinno korzystać jak najwięcej młodzieży, bo przecież po to one są.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie