Garstka ekologów blokuje ważną dla tysięcy ludzi budowę nowej trasy S7 ze Skarżyska do granicy z Mazowszem

- Chroniąc przyrodę, stoimy na straży prawa. Wiemy, że ludzi nie obchodzą motylki albo łosie, ale powinno ich obchodzić, czy prawo jest w Polsce przestrzegane. Prawda jest taka, że urzędnicy popełnili wiele błędów, a winę za opóźnienia zrzuca się na organizacje ekologiczne - twierdzi Radosław Ślusarczyk, prezes Stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot.

LISTA UCHYBIEŃ

Organizacja od 10 lat zajmuje się minimalizacją wpływu dróg na przyrodę. Od początku przygląda się budowie prawie ośmiokilometrowego odcinka "siódemki" ze Skarżyska do granicy z województwem mazowieckim. Przedstawiciele Stowarzyszenia cały czas zwracali projektantom uwagę, że rejon Doliny Oleśnicy, przez który biegnie planowana trasa, to część europejskiego korytarza ekologicznego. Przecięcie go jezdnią zablokowałoby wilkom, łosiom czy jeleniom naturalną drogę migracji z Ukrainy do Niemiec.

Projektant i inwestor uwzględnili te uwagi wprowadzając do projektu dodatkowe przejścia dla zwierząt, jednak nie zrezygnowano z budowy węzła Skarżysko-Północ. - Oddziaływanie węzła wpłynie negatywnie na korytarz migracyjny. Powstanie bariera dla przemieszczania się zwierząt - argumentuje Radosław Ślusarczyk.

Ekolog ma więcej zastrzeżeń do pracy projektantów. Jego zdaniem już na etapie sporządzania raportu oddziaływania na środowisko wykazali się oni dużą niestarannością i lekceważeniem procedur. - Nie przeprowadzili inwentaryzacji chronionych gatunków motyli oraz płazów, nie oszacowali też wpływu wypadków z niebezpiecznymi substancjami na środowisko. W pobliżu jest przecież rzeka i są domy.

Poza tym budowa węzła jest ekonomicznie nieuzasadniona. Skarżysko ma trzy takie obiekty, a dużo większy Wrocław tylko dwa - wylicza Ślusarczyk. I podkreśla: - Inwestycja jest potrzebna w kontekście rozwoju kraju i regionu, ale nie w tym kształcie. Zamiast węzła powinien powstać jeszcze jeden korytarz dla zwierząt.

CZTERY NIEWIADOME

Ekolodzy żądają uchylenia przez Ministerstwo Infrastruktury decyzji wojewody świętokrzyskiego zezwalającej na budowę trasy, domagają się także od głównego dyrektora ochrony środowiska stwierdzenia nieważności decyzji środowiskowej wydanej przez regionalnego dyrektora ochrony srodowiska w Kielcach. Na odniesienie się do stanowiska ekologów resort dał sobie czas do końca lutego, a główny dyrektor ochrony środowiska dopiero wszczął postępowanie. - W obecnej chwili nie jest możliwe podanie dokładnej daty wydania decyzji - informuje Monika Jakubiak, rzecznik prasowy.
Protest sprawił, że inwestycja, która miała ruszyć na początku tego roku, utknęła w martwym punkcie. Do momentu rozstrzygnięcia odwołań ekologów inwestor budowy, czyli kielecki oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, ma związane ręce. Jakby zmartwień było mało, ostatnio minister infrastruktury z powodu cięć finansowych zapowiedział przesunięcie terminu rozpoczęcia budowy "siódemki", choć przetarg na wyłonienie wykonawcy ma się zakończyć 6 lutego tego roku.
- Są cztery niewiadome, na które nie mamy wpływu: co z decyzją środowiskową, co ze zgodą na realizację inwestycji, co z pieniędzmi i wreszcie co z przetargiem. Decyzje w tych kwestiach nie należą od nas, dlatego trudno powiedzieć, czy akurat do 6 lutego coś się wyjaśni - ocenia Małgorzata Pawelec.
Paweł WIĘCEK
[email protected]