MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie ci fachowcy?

Robert FELCZAK <a href="mailto:[email protected]" target="_blank" class=menu>[email protected]</a>

Rynek pracy cierpi na braku zainteresowania szkołami zawodowymi. Budowlańcy, ślusarze, spawacze i inni fachowcy mogą przebierać w ofertach pracy, bo brakuje specjalistów, a dziura na polskim rynku pracy rośnie. Czy wkrótce zabraknie rąk do budowania mieszkań i pieczenia chleba?

Lista deficytowych zawodów jest już bardzo długa. Firmy pilnie chcą zatrudnić między innymi budowlańców, operatorów ciężkiego sprzętu, stolarzy, malarzy, elektryków, cieśli, dekarzy oraz krawcowe i szwaczki. To, niestety, graniczy z cudem, bo mimo że w Polsce jest prawie 2,5 mln bezrobotnych, popyt na takich pracowników zdecydowanie przewyższa podaż. A nawet, jeśli firmy znajdą i wyszkolą pracownika - co pochłania mnóstwo czasu i pieniędzy - muszą liczyć się z tym, że doświadczony robotnik ucieknie za granicę, aby zarabiać europejską pensję.

Zdzisław Kowalski, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Kielcach w rozmowach z "Echem" wielokrotnie podkreślał, że kłopot ze znalezieniem pracy mają niemal wyłącznie absolwenci szkół humanistycznych. - Polskim firmom brakuje fachowców - mówi Zdzisław Kowalski. - Szkolimy wiele osób, ale to wciąż za mało jak na potrzeby rynku.

Kogo należy winić za to, że tak bardzo zaczęliśmy odczuwać brak fachowców? Okazuje się, że w znacznej mierze odpowiedzialni za to są autorzy reformy oświaty, którzy szkoły zawodowe zastąpili liceami profilowanymi. Młodzież postanowiła skorzystać z danej jej szansy i zdobyć wykształcenie, a nie zawód.

- Faktycznie powstało zbyt wiele szkół kończących się maturą, co sprawiło zmniejszenie zainteresowania się młodzieży szkołami zawodowymi - przyznaje Janusz Skibiński, świętokrzyski kurator oświaty.

Zepchnięcie zawodówek do lamusa szybko okazało się fatalnym błędem. Otwarcie europejskiego rynku pracy sprawiło, że niedocenianie przez lata osoby mające fach w rękach wyjechały na Zachód. To zaś sprawiło, że na polskim rynku pracy szybko powstała dziura, której polskie szkolnictwo nie jest w stanie załatać.

A nie jest, bo szkoły kończące się egzaminem dojrzałości wybiera obecnie około 60 proc. gimnazjalistów. Po zdobyciu matury 75 proc. młodzieży kontynuuje naukę, a tylko co czwarty decyduje się na zdobycie zawodu. Osoby, które trafiają na rynek pracy są więc dla pracodawców na wagę złota.

- Mamy świadomość, że źle się stało. Staramy się temu zapobiec - mówi Janusz Skibiński. - Jednym z rozwiązań będzie doradztwo zawodowe w gimnazjach. Chcemy, aby młodzież zastanowiła się przed wyborem kolejnego etapu nauki. Nie wszyscy muszą przecież mieć średnie lub wyższe wykształcenie. Tym bardziej że jest praca dla osób z wykształceniem zawodowym, bo rynek pracy pilnie potrzebuje wykwalifikowanych pracowników.

Co należy zrobić, aby polski rynek pracy nie narzekał na brak wykwalifikowanych pracowników?

Robert Bugajny: - Zawód to podstawa, a tymczasem w naszym kraju właściwie przestały istnieć zasadnicze szkoły zawodowe. To nieporozumienie, bo przecież po nich również można było zdać maturę, pójść na studia i zdobyć wyższe wykształcenie, a przy tym mieć fach w rękach. Zawodówki muszą ponownie zacząć kształcić rzesze młodych ludzi.

Lidia Kopeć: - W systemie szkolnictwa popełniono błąd. Dobitnie potwierdza to brak murarzy, ślusarzy, spawaczy i innych pracowników wykwalifikowanych. Takie osoby wyjechały za granicę, aby zarabiać więcej, a w Polsce zaczęło brakować rąk do pracy. A przecież specjaliści potrafiący wybudować dom czy też naprawić buty są i z pewnością będą potrzebni. Trzeba ich tylko nauczyć zawodu.

Marcin Siedlecki: - W miejsce szkół zawodowych niepotrzebnie powstały licea profilowane, to okazało się poważnym błędem. Po pierwsze nie wszyscy nadają się do takich szkół. Potwierdziły to tegoroczne matury, wielu uczniów liceów nie zdało egzaminu maturalnego. A jeszcze dobitniej udowadnia to rynek pracy, na którym brakuje osób z fachem w rękach.

Grzegorz Kozioł: - Z łatwością można zauważyć, że brakuje szkół zawodowych, które kształciły wykwalifikowanych pracowników. Murarz, tynkarz, malarz czy też elektryk to wartościowe zawody, tacy specjaliści są niezbędni. O tym jak bardzo przekonaliśmy się po otwarciu unijnych rynków pracy.

/eref/

A wy co sądzicie na ten tema? Czekamy na opinie na forum.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie