Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie siedział poturbowany? - Sąd ma wydać wyrok w sprawie wypadku na Lubiance

Monika Nosowicz-Kaczorowska
Podczas przedostatniego posiedzenia sądu na sali sądowej obejrzano film nakręcony podczas wizji lokalnej po wypadku.
Podczas przedostatniego posiedzenia sądu na sali sądowej obejrzano film nakręcony podczas wizji lokalnej po wypadku. Monika Nosowicz-Kaczorowska
Rozprawa. We wtorek ma zapaść wyrok w sprawie wypadku z 17 lipca 2010 roku na zalewie Lubianka.

Sąd rozstrzygnie sporną kwestię, gdzie na chwilę przed wypadkiem siedział poturbowany przez śrubę łodzi motorowej mężczyzna - na burcie czy na przystosowanym do tego celu siedzisku.

Ku końcowi zmierza sprawa sternika oskarżonego o nieumyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu wodnym oraz ucieczkę z miejsca zdarzenia. Sąd ma ogłosić wyrok w tej sprawie w najbliższy wtorek.

Fatalny wypadek

Sprawa dotyczy wydarzeń, które rozegrały się po południu 17 lipca 2010 roku na zalewie Lubianka. Po zakończonym kursie na sternika łodzi motorowej sześciu mężczyzn: instruktorzy, kursanci i sternik płynęli łodzią motorową przez zalew Lubianka do znajdującej się po drugiej stronie bazy noclegowej. W czasie przeprawy za burtę wypadł kursant, 37-letni starachowiczanin. Został pokiereszowany przez śrubę napędzającą łódź - miał poważne uszkodzenia klatki piersiowej i barku. Płynący razem z nim mężczyźni wyciągnęli go z wody, wezwali karetkę. Jego życie udało się uratować, do dziś jednak uskarża się na niedowład ręki.

O spowodowanie wypadku oskarżony został sternik łodzi. Prokurator zarzucił mu także, że po zdarzeniu uciekł z miejsca wypadku.

Gdzie siedział poszkodowany?

W przedostatniej rozprawie, we wtorek 17 stycznia na sali sądowej obejrzany został film nakręcony podczas wizji lokalnej na miejscu zdarzenia. Film miał pomóc w ustaleniu, kto gdzie siedział na łodzi, kiedy doszło do wypadku. Najbardziej istotna jest kwestia, gdzie na chwilę przed zdarzeniem znajdował się poszkodowany: na burcie łodzi, czy na specjalnym siedzisku z przodu łodzi. Okazało się, że film wielu kwestii nie wyjaśnił, ponieważ w zeznaniach świadków było bardzo wiele rozbieżności. Wizja lokalna odbyła się na wiosnę 2011 roku, po dziewięciu miesiącach od zdarzenia. Zeznania świadków przesłuchanych w prokuraturze bezpośrednio po zdarzeniu, a następnie podczas wizji lokalnej różniły się, dlatego projekcja nie pomogła w uzyskaniu jednoznacznej odpowiedzi, gdzie siedział kursant.

Przed sądem zeznawał też Wojciech Smoliński, biegły z zakresu żeglugi, który potwierdził, że siedzenie na burcie nie jest bezpiecznym sposobem na przewóz osób w łodzi bezpokładowej, ponieważ podczas skrętu siła odśrodkowa może wyrzucić osobę poza burtę. Dodał, że ludzie, którzy płynęli na łódce tego dnia, byli doświadczonymi żeglarzami i musieli znać ogólnie przyjęte zasady bezpieczeństwa na wodzie.

- Sternik nie miał obowiązku dawać instrukcji, jak się zachować na łodzi, gdyby jednak zauważył złamanie zasad bezpieczeństwa, powinien zwrócić osobie uwagę - powiedział Wojciech Smoliński i dodał, że nie dostrzegł też błędów w manewrach, które sternik wykonał 17 lipca na zalewie.

Oskarżony sternik utrzymuje, że poszkodowany musiał siedzieć na siedzeniu dziobowym, w przeciwnym razie zasłaniałby mu widok na tor jazdy. Wnioskuje, że poszkodowany musiał nagle przesiąść się na burtę, kiedy on sam spojrzał w bok.
- Ja nie popełniłem żadnego błędu - podkreślił.
Poszkodowany natomiast w ogóle nie pamięta przebiegu wypadku.

Kto był pijany?

Do rozstrzygnięcia jest też kwestia, czy sternik był w chwili wypadku trzeźwy. Twardych dowodów, że prowadził pod wpływem alkoholu nie ma. Jerzy Siwonia, pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego, którym jest poszkodowany kursant domniemywa, że sternik mógł być nietrzeźwy, o czym ma świadczyć jego zachowanie po wypadku. Po zdarzeniu obecni na łódce wyciągnęli rannego z wody, dowieźli go do brzegu, wezwali karetkę pogotowia. Kiedy karetka odjechała, sternik miał odejść w kierunku lasu.

- Celowo unikał spotkania z policją, żeby nie stwierdzono u niego alkoholu - stwierdził mecenas Siwonia.

Kiedy oskarżony po kilku godzinach pojawił się w komendzie policji, w jego organizmie wykryto alkohol. Sternik tłumaczył, że wypił, bo był w szoku po wypadku.
- Po wypadku wcale nie uciekłem. Pojechałem do szpitala, żeby dowiedzieć się, jaki jest stan poszkodowanego. Po kilku godzinach lekarz powiedział, że jest dobrze. Wtedy zgłosiłem się na policję - złożył wyjaśnienia oskarżony.

Wyrok we wtorek

Mowy końcowe wygłosili zarówno prokurator wspomagany przez pełnomocnika oskarżyciela posiłkowego, czyli poszkodowanego w wypadku jak i obrońca oskarżonego. Oskarżenie domaga się dla sternika dwóch lat więzienia w zawieszeniu na cztery lata, a dodatkowo kary grzywny i zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych przez rok. Obrońca oskarżonego z kolei udowadniał, że prokuratura nie ma żadnych twardych dowodów winy oskarżonego, a oskarżony nie uciekł z miejsca zdarzenia. Obrona poprosiła o uniewinnienie sternika.

Sąd ma ogłosić wyrok w przyszły wtorek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie