MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Henryk Długosz: Walka o Świętokrzyskie to był duży poker

Jarosław Skrzydło
Henryk Długosz od 1998 roku do 2004 był przewodniczącym Rady Wojewódzkiej Sojuszu Lewicy Demokratycznej w Świętokrzyskiem.
Henryk Długosz od 1998 roku do 2004 był przewodniczącym Rady Wojewódzkiej Sojuszu Lewicy Demokratycznej w Świętokrzyskiem. D. Łukasik
Mija dziesięć lat istnienia województwa świętokrzyskiego. Przypominamy ludzi i zdarzenia z tamtych czasów.

Obchody istnienia województwa

Obchody istnienia województwa

Od 4 do 7 września odbędą się obchody 10-lecia istnienia województwa świętokrzyskiego. W ich ramach odbędzie się między innymi uroczysta sesja sejmiku świętokrzyskiego, zaplanowano debaty na temat tego, czy region w ciągu dekady wykorzystał szansę rozwoju. Będzie wystawa fotografii, dokumentująca walkę mieszkańców regionu o województwo. Nie zabraknie spektakli teatralnych i festynów rodzinnych. Zwieńczeniem obchodów będzie wielki koncert świętokrzyskich gwiazd estrady.

Henryk Długosz - ówczesny lider lewicy - po raz pierwszy odsłania zupełnie nieznane fakty.

O Henryku Długoszu mówi się dziś różnie. Zazwyczaj nie najlepiej, bo cieniem w jego życiorysie jest tak zwana afera starachowicka. Jednak nie można byłemu posłowi Sojuszu Lewicy Demokratycznej odmówić wkładu w walce o Świętokrzyskie.

W 1998 roku, kiedy po prawdziwym zrywie mieszkańców ziemi kieleckiej udało się utworzyć województwo świętokrzyskie, Henryk Długosz był liderem Sojuszu Lewicy Demokratycznej w regionie. Była to wówczas partia opozycyjna, która optowała ze podziałem kraju na 17 województw, wraz ze świętokrzyskim. Kłóciło się to z lansowaną przez rząd koncepcją "dwunastki", bez Kielecczyzny. 12 województw przegłosowano w Sejmie w czerwcu 1998 roku, jednak tę ustawę zawetował prezydent Aleksander Kwaśniewski. Wtedy zaczęła się batalia o byt regionu świętokrzyskiego. W pierwszym szeregu stał właśnie Henryk Długosz.

Jarosław Skrzydło: * Prezydent Aleksander Kwaśniewski zawetował ustawę o 12 województwach, bez świętokrzyskiego. Tym samym istotnie przyczynił się do utworzenia naszego regionu. Jak wyglądała współpraca z prezydentem kieleckich posłów lewicy?

Henryk Długosz: - Rząd Akcji Wyborczej Solidarność i Unii Wolności mozolnie budował swoją piramidkę, jednak tę budowlę z piasku prezydent Aleksander Kwaśniewski zawalił rzeczywiście jedną decyzją. Zapewne nie zrobiłby tego, gdyby nie ogromny odzew rdzennej ludności województwa kieleckiego, której celem było przekonanie prezydenta, że Świętokrzyskie musi istnieć. Gdyby nie ten zryw, być może skończyłoby się na innej liczbie województw. Pamiętajmy, że wówczas skasowano województwo środkowopomorskie, które miało więcej argumentów niż my, dodatkowo jest to przecież rodzinna ziemia prezydenta. W tym czasie ludzie w naszym regionie zdali egzamin na celująco. Jednak polityczna decyzja prezydenta Kwaśniewskiego była dopiero początkiem. Ważne było to, co będzie się działo dalej. Argumenty Akcji Wyborczej Solidarność i Unii Wolności - zwłaszcza te ekonomiczne - uzasadniające konieczność utworzenia 12 województw, były bardzo mocne. Mieli oni mocny zespół ludzi, władzę wykonawczą i siłę w parlamencie. "Dwunastka" odpowiadała ogromnej rzeszy posłów i z lewicy, i z prawicy. Wszystko było przeciwko temu, by coś pozytywnego udało nam się rozegrać na niwie politycznej w Sejmie. Jedynym argumentem, który można było wyciągnąć, był ten, że prości, zwykli ludzie chcą regionu świętokrzyskiego.

* Powiedział pan, że po wecie prezydenta ważne było to, co będzie się działo dalej. W jaki sposób rozgrywaliście karty w Sejmie, aby powstało województwo świętokrzyskie?
- Aby odpowiedzieć, trzeba zacząć od koncepcji utworzenia województwa staropolskiego, wraz z Kielcami i Częstochową. Dziś mogę powiedzieć, że to był absolutny blef. O tym, że tak jest, wiedziało ledwie parę osób. Gdy lansowano tę koncepcję, wraz z Andrzejem Brachmańskim, wiceszefem sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych i Administracji, oraz kielczaninem Krzysztofem Janikiem, mieliśmy już zarys samodzielnego województwa świętokrzyskiego, z siedzibą sejmiku i wojewody w Kielcach. Problem polegał na tym, że takie województwo, z punktu widzenia polityki i propagandy, było za małe. Musieliśmy więc coś wymyślić i stąd pojawiła się Częstochowa.

10 lat województwa z "Echem Dnia"

10 lat województwa z "Echem Dnia"

"Echo Dnia" jako pierwsze rozpoczęło akcję, mającą na celu podkreślenie tożsamości naszego województwa. Od kilku miesięcy publikujemy teksty przypominające tamte dni, przedstawiające bohaterów wielkiego, społecznego zrywu.

* Chce pan powiedzieć, że Częstochowa świadomie uczestniczyła w tym blefie?
- Nieświadomie. Wszyscy byli przekonani, że negocjujemy z nimi, gdzie ma być siedziba wojewody, a gdzie sejmiku. Wówczas naturalnym województwem, jakie powinno powstać, był wspólny region Kielc z Radomiem. Jednak z Radomiem nie dało się rozmawiać, została więc Częstochowa. Pamiętam, jak posłanka z tego właśnie miasta, Ewa Janik, powiedziała mi kiedyś: "Coś mi tu brzydko pachnie, bo wy się na wszystko za łatwo zgadzacie". Godziliśmy się na przykład na to, żeby u nich był wojewoda. Robiliśmy to po to, aby wszystkim dać jasny sygnał, że potrafimy rozmawiać i dogadać się. Jednak koncepcja województwa staropolskiego miała ogromną liczbę przeciwników w parlamencie. Śląsk reprezentowała mocna grupa posłów, która twierdziła, że chcemy zbudować województwo po granicach kopalni. I tak to rzeczywiście wyglądało. Bez poparcia posłów Śląska byliśmy bez szans, a tego poparcia oczywiście nie było. Jaki więc był cel tej gry? Otóż w pewnym momencie, po tym, jak wylansowaliśmy województwo staropolskie, mogliśmy powiedzieć: "Dobrze, odpuszczamy wam tę Częstochowę, ale musi być samodzielnym województwem świętokrzyskim". To był duży poker. W polityce trzeba sięgać po takie argumenty, by wyjść na swoje. Można powiedzieć, że w stosunku do Częstochowy zachowaliśmy się nieelegancko. Z drugiej jednak strony na wielką manifestację w Warszawie w obronie regionu przyjechało stamtąd ledwie kilka autobusów. Rozmowy z Częstochową dały także to, że pokazaliśmy wszystkim, jak bardzo nam zależy i potrafimy się dogadać w istotnej sprawie. To był ważny argument dla prezydenta, bo przykładowo w Środkowopomorskiem Słupsk kłócił się z Koszalinem.

* Kiedy powstała mapa z samodzielnym województwem świętokrzyskim? Kiedy wiedzieliście, że ono powstanie?
- Mapa powstała w czerwcu 1998 roku. Wtedy stosunkowo łatwo było przewidzieć bieg wydarzeń - zgodę Sejmu na 12 województw, potem projekt zwiększenia ich liczby do 14 i 15. Dla nas istotne było to, aby w skład naszego województwa chciały wejść takie miasta jak Sandomierz, Staszów, Opatów. Gdyby one powiedziały "nie", temat istnienia naszego regionu byłby wtedy zamknięty. Jednak reakcja tych miast była pozytywna. Wracając do mapy z samodzielnym województwem świętokrzyskim, była ona tylko na dwóch dyskietkach. Jedna znajdowała się ministra Marka Ungiera w Kancelarii Prezydenta, druga u kielczanina posła Krzysztofa Janika, którą nosił zawsze przy sobie.

* Jak to się stało, że powstało ostatecznie 16 regionów?
- 15 lipca było posiedzenie Sejmu, a równocześnie trwały rozmowy polityczne w sprawie podziału administracyjnego kraju. Zarządzono przerwę w obradach Sejmu, gdyż nie było porozumienia co do liczby regionów. Posłowie chodzili i nudzili się. Doskonale to pamiętam, bo wówczas zrobiłem mały bankiecik imieninowy w sejmowych ogrodach. Nagle okazało się, że bawi się tam około 300 osób. Była godzina 23.30, gdy zauważyłem przechadzającego się korytarzem Leszka Millera, szefa klubu parlamentarnego Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Wyszedł on na chwilę ze spotkania z Marianem Krzaklewskim. Miller widział nas bawiących się, jednak nie podszedł. Po 15 minutach zadzwonił do mnie i powiedział: "Masz województwo. Jest zgoda na szesnaście". To było po północy. Rano dotarł do mnie wniosek z projektem uchwały poselskiej w sprawie utworzenia 16 województw, z miejscami na podpisy. Moje nazwisko było na pozycji drugiej, na pierwszej Waldemara Bartosza z Akcji Wyborczej Solidarność. Potem na łamach "Echa Dnia" powiedziałem, że posłowie AWS w ostatniej chwili wskoczyli do pociągu, jadącego we właściwym kierunku. Rano zgłoszono projekt 16 województw, który został przegłosowany.

* Czyli Marian Krzaklewski ugiął się?
- Tak, ale zrobił to, ponieważ musiał wziąć pod uwagę argumenty, o których mówiłem - ogromną determinację mieszkańców Kielecczyzny, brak innej możliwości porozumienia się z opozycją.

* Co pan wspomina z tamtych dni?
- Martwiło mnie to, że naszego regionu nie popierały kieleckie elity. Nie mieliśmy wśród nich żadnego wsparcia. W sprawie poparcia dla utworzenia województwa nie odbyło się na przykład żadne posiedzenie senatu państwowych wyższych uczelni w Kielcach. Elity intelektualne uznały, że skoro władza czegoś chce, to ma rację. Być może zabrało im wiary. Jeśli chodzi o plusy, to mogę powiedzieć, że politykowi wtedy chciało się żyć. Mieliśmy gigantyczne wsparcie mediów, zwykłych ludzi. Na przykład ludzie Solidarności byli przeciw władzom swojego związku. Wystarczy wspomnieć posła Mariusza Olszewskiego, który przeciwstawił się władzom partii. Popierały nas również komisje zakładowe Solidarności. Pamiętam też ogromny wysiłek organizacyjny. Nie jest łatwo zorganizować manifestację w Warszawie, na którą jedzie kilka tysięcy ludzi. Ogromną wówczas rolę w jej przygotowaniu odegrał Józef Szczepańczyk, przewodniczący sejmiku samorządowego. Nie zapomnę wizyty Aleksandra Kwaśniewskiego w Kielcach, gdzie na placu Konstytucji witało go chyba 30 tysięcy ludzi. Oby kiedyś w historii urodził się jeszcze taki ruch, taki entuzjazm i takie zaangażowanie rdzennie polskiego narodu, chcącego mieć własny region.

* Czy był taki moment, że w tej całej walce opadły ręce i powiedział pan sobie - to się nie uda?
- Był taki moment, kiedy w czerwcu poszliśmy z mapką do pałacu prezydenta. Pewien ważny człowiek zobaczył ją i powiedział: "Co wyście mi tu przynieśli, o czym ja mam rozmawiać z prezydentem?". Okazało się, że na owej mapce był błąd graficzny i województwo wyglądało na bardzo malutkie. Pomylone były skale. Wtedy wyglądało to marnie. Pomyślałem sobie, że nic z tego nie będzie. Wtedy się załamałem. Jednak wszystko dobrze się zakończyło.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie