Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Heroizm ludzi i dramat powodzi na Powiślu

Marcin JAROSZ [email protected]
Udało się też w Połańcu na Czarnej. Bój o dwieście metrów wału toczono tutaj przez kilka dni bez przerwy. Ludzie ocalili swoje osiedle.
Udało się też w Połańcu na Czarnej. Bój o dwieście metrów wału toczono tutaj przez kilka dni bez przerwy. Ludzie ocalili swoje osiedle.
Trzy tygodnie, których wielu mieszkańców z gmin Połaniec, Łubnice i Osiek nigdy nie zapomni. Dwie powodzie, które zabrały wielu rodzinom cały dorobek życia, często też jedyne utrzymanie. Ale też odważna walka z żywiołem. Walka z narażeniem życia, bój na całego i do upadłego

- Za tamtej powodzi w 1997 roku nie było nas w domu. Jak przyjechaliśmy woda przerwała wał i trzeba było uciekać. Uciekliśmy. Teraz przeżyłam to po raz pierwszy. W sobotę nie spałam całą noc. Już byłam przygotowana, żeby stąd uciekać. Druga woda przybierała bardzo szybko. Bałam się niesamowicie. Ale w niedzielę rano się zatrzymała - mówi Zuzanna Banaś z Ruszczy.

RYBITWY. POCZĄTEK BATALII

Dom jej i jej męża ocalał tylko dlatego, że ma wysokie podpiwniczenie. Do zalania parteru zabrakło dziesięciu centymetrów. Woda na podwórku miała prawie półtora metra.

Był wtorek 18 maja. Kilkudziesięciu strażaków oraz mieszkańcy Rybitw działało przy przepompowni. Co chwila podjeżdżały wywrotki wyładowane piaskiem. Co rusz przy wale pojawiał się nowy gejzer, który trzeba było szybko zatkać. Trwał wyścig z czasem. Umocnienia wytrzymały do czwartku…

Kiedy we wtorek kilkadziesiąt osób pracowało w Winnicy nad podwyższeniem wału, mieszkańcy miejscowości przenosili najpotrzebniejsze rzeczy. Strażacy pomagali ratować zwierzęta i ule. Nikt nie myślał, że woda zamiast z Wisły przyjdzie tutaj z Czarnej. O 13.30 ktoś krzyknął: - Pęka wał! - po chwili trzeba było się wynosić. Ludzie mieli na ewakuacje kilkanaście minut… Woda z wyrwy wprost huczała. W ciągu godziny przykryła nieckę.

Dwie godziny później dramat rozegrał się w Rejterówce w gminie Łubnice. Te dwa majowe dni przesądziły o tym, że pod wodą znalazła się cała południowa część gminy Połaniec oraz ponad 60 procent gminy Łubnice. Oprócz ponad tysiąca domów pod wodą znalazły się tysiące hektarów upraw.

WIELKI SMUTEK W TRUSKAWKOWYM ZAGŁĘBIU

Południowa część gminy Połaniec uznawana jest od kilku lat za truskawkowe zagłębie. Owoce zbierane tutaj mają swoich amatorów daleko poza granicami województwa. - Trzynaście lat temu, jak przyszła woda, to byliśmy już po zbiorach. Łatwiej było odbudować zniszczenia. Teraz woda zabrała wszystko. Nie mamy z czego żyć, bo uprawy były naszym jedynym utrzymaniem. Ocalał tylko dom - mówi Krystyna Masajada. Woda za pierwszym razem była pod jej domem.

Ryszard Robak z Ruszczy z niedowierzaniem patrzy na plac zalany wodą. W tym roku chciał rozpocząć produkcję pieców centralnego ogrzewania. Woda zniszczyła wszystko. Zamiast firmy została teraz tylko wielka sterta złomu.
(fot. fot. Marcin Jarosz)

Za drugim była w piwnicy. Najgorsze jest jednak to, że pod wodą znalazły się uprawy truskawek. To jedyny dochód rodziny. Nikt nie pracuje zawodowo, bo cały czas poświęcano uprawie. - Ściółkowanie, pięlęgnowanie, nawadnianie - wylicza pani Krystyna. - Mąż był tam po dziesięć razy - dodaje ze łzami w oczach kobieta. Jakby tego było mało, do powodzi doszedł kolejny cios, śmierć bliskiej osoby.

MIAŁA BYĆ FIRMA. JEST ZŁOM

Kilometr dalej w stronę Połańca był brzeg ogromnego powodziowego jeziora. - To prawdziwy koszmar. Pod wodą mam wszystko. Cały majątek, wszystkie plany - mówi Ryszard Robak z Ruszczy. Do tej pory handlował stalą, ale od kilku lat myślał o rozpoczęciu produkcji. W Ruszczy na ziemi rodziców wybudował garaże i hale. Miał produkować piece centralnego ogrzewania. Ściągnął maszyny, samochody i sprzęt. - Miałem ruszyć z produkcją w tym roku - mówi mężczyzna. Przez cały czas tępo patrzy na zalany dobytek. Sprzętu nie ubezpieczył, bo nie było czasu. - Nie myślałem o tym. Chciałem skompletować sprzęt, ruszyć z produkcją. To był plan na najbliższe lata, ta firma to całe moje życie. Teraz nie mam nic, oprócz złomu - mówi. Gdyby jego dom znajdował się po przeciwnej stronie ulicy zapewne woda weszłaby tylko na podwórko.

Przez cały czas trwała tutaj heroiczna walka do samego końca o utrzymanie zapory i uratowanie domów przed zalaniem. Kiedy w ubiegłą środę ogłoszono kolejny alarm powodziowy, w Rybitwach setki ludzi ruszyło do akcji. Nikt nikogo się nie pytał. Ludzie sami wsiadali do samochodów, przyjeżdżali, nosili worki. Przez dwa dni trwała batalia. Setkami tysięcy worków ludzie zbudowali mur szeroki na sześć, wysoki na dwa a długi na ponad dwieście metrów.

RYBITWY. WISŁA SILNIEJSZA PO RAZ DRUGI

Jednym z wielu na placu boju jest Adam Łukawski, przyjechał tutaj z Ruszczy. Mieszka obok szkoły. Bierze po dwa worki i zanosi na wał. Kilka godzin bez przerwy. - Trzeba walczyć, woda podobno nie będzie już taka duża. Może się uda ją zatrzymać - mówi mężczyzna. Niestety woda jest wyższa niż przewidywano i kiedy ludzie jeszcze pracują przełamuje zaporę w kilku miejscach. Kiedy po dwóch dnia docieramy do Ruszczy, dom pana Adama pływa w wodzie. - Nie udało się - mówi krótko.

Po wejściu drugiej fali, znów wsiadamy na strażacką motorówkę. Przez niemal cały dzień pływamy z Wiesławem Bąkiem, strażakiem ochotnikiem. Mężczyzna, podobnie jak dziesiątki jego kolegów, od trzech tygodni walczy z wodą i pomaga ludziom. Codziennie słucha wielu dramatycznych historii, które opowiadają pasażerowie łódki. Płyniemy od Ruszczy - Kępy. Spotykamy koczujących na wale. Woda po pierwszej powodzi spadła, ale zniszczyła wszystko. - Pomiędzy wałami była bardzo dobra ziemia. Warto było tutaj uprawiać - mówi strażak i pokazuje swój kawałek dramatu.

ŻYWIOŁ NIE WSZĘDZIE WYGRAŁ

Tuż za wałem miał profesjonalną uprawę truskawek. Woda zniszczyła wszystko. Można to tylko zaorać. Nic więcej. - Mogłem teraz być w Krakowie i handlować. Nie będę miał nic w tym roku i w następnym. Nie wiem, za co się zabrać, za co odbudować uprawę - mówi pan Wiesiek. Na wszystko patrzy jego syn Patryk.

Woda zrobiła, co chciała. Ale nie wszędzie. W Połańcu i Łęgu heroizm ludzi przezwyciężył żywioł. To, czego tutaj dokonano, śmiało można nazwać cudem. Nikt przecież nie spodziewał się, że gdy w środę 19 maja woda zacznie przelewać się przez wał w Łęgu uda się jeszcze ocalić wsie i elektrownię przed zalaniem. Tak jak nikt nie spodziewał się, że w ciągu jednej nocy wał na Czarnej w Połańcu zostanie podniesiony o ponad pól metra i obłożony grubą warstwą worków. Tylko dzięki heroicznemu wysiłkowi strażaków i mieszkańców osiedla ocalono całe osiedle przed zalaniem.

W ŁĘGU WYGRALI DWA RAZY

Udało się też w Łęgu. Kiedy około godziny 9 rano woda zaczynała przesiąkać przez wał, ludzie zamarli. Przez kilkanaście minut zastanawiano się, co robić. Walczyć, czy uciekać. Robiło się coraz bardziej nerwowo. - Dokąd do cholery będziemy tak stać i się przyglądać - rzucił koś z tłumu. Od tego momentu rozpoczęła się walka.

Kilku młodych chłopaków poszło sprawdzić z bliska, co z wyrwą. Szli na własną odpowiedzialność. Nikt z dowodzących akcją nie chciał brać odpowiedzialności za ewentualną tragedię. - Kiedy ruszyli na wał okazało się, że można działać. W mgnieniu oka dołączyli inni. Wzięli wóz i pchali go po wale. Potem brali worki i zrzucali je w wyrwę. Potem przyjechali strażacy i żołnierze. Bez ich pomocy nie dalibyśmy rady. Pracowało tutaj kilkaset osób - mówi Stanisław Czechowski z Łęgu. Pierwsza batalia trwała dwie doby.

Druga batalia rozegrała się w miniony weekend. Znów było gorąco, ale nieco dalej, przy śluzie u ujścia Czarnej do Wisły. W piątek i sobotę woda nie chciała ustąpić. Na dodatek czwartkowa nawałnica spowodowała, że worki mocno się obsunęły. Trzeba było działać szybko. Woda odpuściła w niedzielę nad ranem. - Wygraliśmy po raz drugi - cieszyli się mieszkańcy Łęgu, których spotkaliśmy we wtorek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie