MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Igrzyska biskupa kieleckiego Mariana Florczyka

Dorota Kułaga
Biskup Florczyk na trybunach podczas meczu siatkarzy.
Biskup Florczyk na trybunach podczas meczu siatkarzy. Archiwum prywatne
Ksiądz biskup Marian Florczyk z diecezji kieleckiej był duchowym opiekunem polskich sportowców na igrzyskach w Pekinie.

Opowiedział nam o wrażeniach z olimpiady, o niezwykłych rozmowach z zawodnikami i o tym, co dal mu pobyt na tej imprezie.

Dorota Kułaga: * Był ksiądz jedynym biskupem na tej olimpiadzie?

Biskup Marian Florczyk: - Tak. Kilka ekip miało księży kapelanów, między innymi Włosi i Austriacy. Ja byłem jedynym biskupem. Podczas odprawiania mszy świętej spotkałem się z miejscowym księdzem, klerykiem i siostrą zakonną, nie mogli uwierzyć w to, że przyleciał do nich biskup. Znany jest problem wolności religijnej w tym kraju, ci duchowni, którzy byli z nami na modlitwie, przynależą do wiary katolickiej, ale tej podporządkowanej władzy chińskiej.

* A jak wyglądały miejsca modlitwy w wiosce olimpijskiej? Czy pod tym względem Chińczycy też stanęli na wysokości zadania?

- Przygotowali je bardzo dobrze, zarówno dla katolików, jak i protestantów, prawosławnych, buddystów i innych wyznań. W sumie było chyba siedem takich kaplic. Wszystkie odpowiednio wyposażone. U nas był ołtarz, Najświętszy Sakrament, nawet Droga Krzyżowa i piękne szaty liturgiczne. Ja byłem na drugiej części igrzysk. Odprawiłem msze w wiosce olimpijskiej i w naszej ambasadzie, dla kibiców i Polonii. Poza tym ksiądz Edward Pleń, który był z naszą ekipą przez całe igrzyska, odprawił mszę dla piłkarzy ręcznych, prosili o to zawodnicy i trener. Z pełnym uznaniem mogę mówić o Bogdanie Wencie, który prowadzi reprezentację, a od niedawna również Vive Kielce. Ma niezwykły szacunek w drużynie, świetny kontakt z zawodnikami. Potrafi też dostrzec to, jak ważny jest wątek religijny w kształtowaniu osobowości sportowca. To samo mogę powiedzieć o władzach Polskiego Komitetu Olimpijskiego, na czele z prezesem Piotrem Nurowskim. Od początku widział potrzebę wyjazdu duszpasterzy na olimpiadę, jestem mu za to bardzo wdzięczny.

* A propos piłkarzy ręcznych, mieli duże szanse na medal, ale te marzenia prysły po meczu z Islandią.

- Islandczycy trafili z dyspozycją fizyczną i psychiczną, mecz ułożył się dla nich idealnie, do tego świetnie bronił ich bramkarz i niestety, skończyły się nasze marzenia o medalu. Żal mi było zawodników, widziałem jak przeżywali to spotkanie. Ale taki jest sport, trzeba umieć się z tym pogodzić, bo w życiu są czasem dużo większe porażki. Muszę jednak powiedzieć, że bardzo podobali mi się piłkarze ręczni. Widać było, że tworzą kolektyw, a jednym z liderów tej drużyny był dobrze znany kieleckim kibicom Mariusz Jurasik.

* Medalu na igrzyskach nie zdobyła też Natalia Partyka, ale mimo to dla wielu była największym bohaterem naszej ekipy.

- To niesamowita dziewczyna. Natalkę spotkałem w wiosce olimpijskiej. Długo rozmawialiśmy. I muszę powiedzieć, że urzekła mnie pogodą ducha. Wydawać by się mogło, że może mieć pretensje do ludzi, nawet do Pana Boga, bo czasem tak bywa, gdy człowiek zostaje doświadczony przez los. A ona z dużą pogodą ducha, z twarzą dziecka i pełna nadziei opowiadała o wrażeniach po tym starcie, o swoich życiowych planach, szansach na paraolimpiadzie, na której zresztą spisała się znakomicie, zdobywając złoty medal. Podziękowałem jej za taką postawę. Ona zachwyciła cały świat. To jest piękny przykład dla tych ludzi, którym czasem nie chcę się żyć, którzy uważają, że są przegrani. Trzeba iść tą drogą, co Natalka.
* W Pekinie zdobyliśmy dziesięć medali - jak ksiądz ocenia ten wynik?

- Myślę, że trzeba się cieszyć z tych dziesięciu medali. Przeżyliśmy piękne chwile dzięki Leszkowi Blanikowi, Mai Włoszczowskiej, naszym wspaniałym wioślarzom i innym medalistom. Ale byli też sportowcy, którzy odczuwali duży niedosyt po swoim starcie, choćby Otylia Jędrzejczak, Kamila Skolimowska, Paweł Czapiewski, z którym wracałem samolotem, czy Marek Plawgo. Marek był trochę zawiedziony szóstym miejscem na 400 metrów przez płotki. Zapytałem go, czy dał z siebie wszystko, czy walczył - jak to się mówi w języku sportowym - do ostatniego tchu. I Marek powiedział, że z czystym sumieniem będzie mógł kiedyś powiedzieć swojemu dziecku, że dał z siebie wszystko. Nie mogłem nic więcej zrobić, tylko pocieszyć go i usprawiedliwić. Takie są realia, są zwycięzcy i przegrani.

* Nie brakowało przykrych incydentów - wrócił problem dopingu, mówiło się o nadużywaniu alkoholu przez niektórych polskich działaczy.

- Niestety… Kiedy wychodziły różne sprawy, dotyczące dopingu, stawialiśmy sobie pytanie o etykę. Ta etyka jest bardzo ważna, myślę nie tylko o zawodnikach, ale i działaczach, sędziach. Mam nadzieję, że coraz mniej kibiców będzie zawiedzionych, oszukanych przez sportowców wykorzystujących niedozwolone wspomaganie.

* Co księdzu dał pobyt na tych igrzyskach?

- Na pewno mnie ubogacił. Pozwolił też lepiej poznać symbolikę ognia olimpijskiego, który od czasów starożytnych kojarzy się z tym, co boskie. Jak stałem na tle płonącego ognia przy Ptasim Gnieździe i wpatrywałem się w niego, to myślałem sobie - jestem na ziemi, ale muszę patrzeć w niebo i biec w górę, do tej innej mety. Przez ten ogień jeszcze bardziej wydobyłem piękno olimpiady. A czego uczyłem się od samych zawodników? Przede wszystkim pokory. Ludzie sportu w większości są niesamowicie pokorni. Przekonałem się o tym, rozmawiając z Leszkiem Blanikiem, Natalią Partyką czy innymi zawodnikami. Dzisiaj jest sukces, ale trzeba się liczyć z tym, że w każdej chwili może się pojawić ktoś lepszy, z kim można przegrać. Realizm jest potrzebny w życiu każdego sportowca i każdego człowieka. Druga sprawa to nadzieja. Nam w życiu czasem brakuje nadziei, perspektywa przyszłości często nas przeraża, ogarnia nas pesymizm. A ci ludzie muszą mieć niezwykłą nadzieję. Bo przecież codziennie ciężko trenują, kosztuje ich to wiele wyrzeczeń, ale wierzą, że ta praca zaowocuje sukcesem. Zawodnik bez nadziei to nie jest dobry zawodnik. Tak samo jest w życiu. Nie można się poddać, nawet wtedy, kiedy przychodzi kryzys. Trzeba walczyć. Bo - jak napisał święty Augustyn - "Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą".

* Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie