Wchodząc na teren Lucky 5 Ranch w Mroczkowie możesz poczuć się jak na Dzikim Zachodzie. Jeszcze ponad rok temu teren tutaj był nieużytkiem. Wioletta i Franz Dziwokowie postanowili właśnie na nim umiejscowić swój ośrodek. Dziś odwiedza go coraz więcej grup i pojedynczych turystów.
W niedzielę odbyła się tu impreza, podczas której blisko 500 uczestników poznało tradycje, zwyczaje Indian oraz codzienne życie kowboi z Dzikiego Zachodu. To był pierwszy mocny, promocyjny strzał w stylu westernowym. - Postaramy się o kolejne - zapewnia Wioletta Dziwok.
Zaczęło się od... kucyka
Pomysł z utworzeniem ośrodka jeździeckiego w stylu "west" narodził się u Dziwoków mniej więcej rok temu. Duży wkład w to, że w ogóle zainteresowali się takim przedsięwzięciem, miał ich starszy syn David, obecnie 7-letni. - Zaprzyjaźnił się z ulubionym kucykiem w Kołomani koło Samsonowa (w powiecie kieleckim - przyp. PST). Często tam jeździliśmy. Któregoś dnia konik został sprzedany, tamtejsza stajnia podupadała. Nowego kucyka kupiliśmy w jednej z nadbałtyckich miejscowości! W tym czasie osobiście jeździectwo mnie wciągnęło. Razem z koleżanką Wiolą Kwiatkowską przemierzyłyśmy sporą część kraju w poszukiwaniu odpowiedniego konia. Traf chciał, że znalazłyśmy takiego w... Wąchocku, u Dariusza Jarosa, który teraz pracuje w naszym ośrodku jako instruktor - wspomina Wioletta Dziwok, współwłaścicielka L5R. Ona pochodzi z Mroczkowa, jej mąż Franz z Raciborza na Śląsku, ma niemieckie korzenie. Oprócz Davida mają także młodszego syna, 5-letniego Filipa.
Po pierwsze - nie przeszkadzaj koniowi
We wspomnianym Wąchocku kupili klacz z rasy American Quarter Horse. Potem sprowadzali kolejne konie, dziś mają ich sześć. - W Ameryce na co dzień służą do zaganiania bydła, są mocne, ale mają równocześnie spokojny charakter. Jest to rasa właśnie z Dzikiego Zachodu. Taki koń za jeźdźca wykona całą robotę, o ile ten nie będzie mu przeszkadzał. To zupełnie co innego, niż jeździectwo klasyczne - przedstawia pani Wioletta. Dziwokowie są przodownikami turystyki górskiej. Jeździectwa nie traktują jako sposobu na zarobek, jest to raczej ich hobby. Wieść o ranczu rozchodzi się jednak błyskawicznie. Pojawiają się kolejni chętni. - Ostatnio o północy zadzwonił do nas nawet... gość ze Stanów Zjednoczonych Ameryki! Pytał o zajęcia. Żartowaliśmy później, że nie uwzględnił nawet różnicy czasowej między Polską a USA. Od września będziemy gościli klientów z Gdańska. Realizujemy dwa projekty, "Jaki start taka przyszłość" oraz "Mała liga jeździecka", są współfinansowane z funduszy unijnych. Piętnastu uczestników tej drugiej będzie mogło w październiku odebrać oznaki jeździeckie. To duże osiągnięcie dla ludzi, którzy raptem w kwietniu czy maju tego roku po raz pierwszy usiedli na koniu - opowiada współwłaścicielka L5R.
Przedszkolaki szukały złota
Dziwokowie zaczynali organizację rancza od wyrównania terenu nad rzeką Niwką, do tego potrzebowali 390 samochodów z piachem. Ośrodek zajmuje półtora hektara, dom dla gości z trzema pokojami czy stajnia - wszystko zostało wykonane w drewnie. W ciągu dnia właściciele urzędują w biurze położonej w sąsiedztwie firmy Fisher Automotive One. W czasie naszej wizyty ranczo odwiedziły z opiekunkami przedszkolaki z Planety Dziecka (mieszczącej się przy Kombinacie Formy) w Skarżysku-Kamiennej. Maluchy najpierw bawiły się w poszukiwanie złota, potem poznawały tajniki jeździectwa. To nie jedyne niespodzianki rodem z Dzikiego Zachodu, jakie czekają odwiedzających ośrodek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?