Obecność Jana Gierady oraz Stanisława Rupniewskiego na sesji, podczas której nadano biskupowi Ryczanowi Honorowe Obywatelstwo Miasta Kielce, zszokowała nie tylko konkurencję polityczną, ale także - i to jeszcze mocniej - sam Sojusz.
W czwartek Alicja Obara, przewodnicząca klubu radnych SLD, deklarowała, że jego członkowie nie wezmą udziału w piątkowej sesji Rady Miasta Kielce. W identyczny sposób sprzeciw wobec pomysłu uhonorowania biskupa Kazimierza Ryczana postanowili wyrazić radni Platformy Obywatelskiej.
Tymczasem o godzinie 19 w Sali Portretowej Muzeum Narodowego w Kielcach pojawiło się dwóch z pięciu rajców SLD: Jan Gierada oraz Stanisław Rupniewski. Gierada zabrał nawet głos i publicznie… pochwalił biskupa Ryczana.
POLICZEK OD KOLEGÓW
- Byłam zdziwiona i jest mi przykro. Nie czuję się z tym dobrze, bo ustalenia klubowe były takie, że nie przyjdziemy na sesję - przyznaje Alicja Obara, choć zastrzega: - Dyscyplina nie obowiązywała.
Sprawę chętnie komentują radni z Platformy Obywatelskiej. - Z dużym współczuciem patrzę na klub SLD i nie zazdroszczę przewodniczącej, która po bardzo twardej deklaracji o nieobecości dostaje policzek od swoich kolegów. Cieszy mnie, że tylko Platforma okazała się tak zwartym i solidarnym klubem - mówi Agata Wojda.
Zdaniem Roberta Siejki, członka klubu radnych PO, a przez wiele lat czołowego działacza SLD, Sojusz znalazł się w bardzo trudnej sytuacji. - Nie wiem, co z tym fantem zrobią. Ciężko oczekiwać, by elektorat lewicowy zrozumiał takie zachowania - ocenia Siejka.
BEZ KONSEKWENCJI
W partii już zastanawiają się nad kosztami politycznymi. - Według mnie SLD na tym straci. W przyszłym tygodniu będziemy dyskutować o tej sprawie na zarządzie miejskim Sojuszu - mówi Alicja Obara.
Od Gierady i Rupniewskiego odcina się Andrzej Szejna, szef SLD w Świętokrzyskiem. Jak podkreśla, obaj panowie działali na własny rachunek. - Mają mandat z wyborów i z niego rozliczają się przed wyborcami. Mnie bliskie jest oficjalne stanowisko zaprezentowane przez przewodniczącą Alicję Obarę - mówi.
Dodaje, że nie zamierza ukarać Gierady i Rupniewskiego za złamanie klubowych ustaleń. - Przede wszystkim z tego powodu, że SLD jest partią, która broni mniejszości i wolności światopoglądowej. Tak samo nie wyciągnąłbym konsekwencji, gdyby Jan Gierada udał się do meczetu, czego nie można wykluczyć - zaznacza Szejna.
Zdaniem Roberta Siejki to błąd. - Nie dopuściłbym do sytuacji, w której dwóch radnych łamie ustalenia, i podjąłbym działania zmierzające do ukarania ich. Ale to nie mój problem - mówi.
MORALNY OBOWIĄZEK
Jan Gierada podkreśla, że na sesji występował we własnym imieniu. Dodaje, że nigdy nie będzie słuchał żadnych nakazów. - Jestem wolnym człowiekiem. Utrzymuję dobre kontakty z biskupem. Nie przywiązuję wagi do polityki i żadnej partii, rządzę się swoimi prawami. Mnie nikt nie może przymusić do takich czy innych rzeczy. Przyszedłem, bo taki miałem moralny obowiązek i nic się wielkiego nie dzieje. W moim wieku nie można mi nic nakazać - mówi.
Stanisław Rupniewski podkreśla, że obowiązkiem radnego jest uczestniczyć w sesjach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?