Wyróżniony został pan w kategorii Rolnictwo. Dostrzeżono i doceniono pana działalność w San- Export Group. Jak pan ocenia to, co już udało się grupie? Czy można mówić o sukcesie?
Myślę, że tak, ale jest to dopiero pierwszy etap, zaledwie 20 procent tego, co chcemy osiągnąć. Nasza historia to tylko dwa lata. Przed nami, jako grupą, ale również przed sadownikami z regionu i Polski, jest ogrom pracy.
Zanim przejdziemy do podsumowania tych dwóch lat, proszę powiedzieć, jak powstał pomysł zrzeszenia pięciu grup producenckich?
O idei dyskutowaliśmy w środowisku sadowniczym od wielu lat, świadomi tego, że rozdrobnienie produkcji nikomu nie służy, powoduje tylko coraz większą konkurencję polsko-polską w regionie. Efektem był spadek średnich cen transakcyjnych w eksporcie. Skutki rozdrobnienia widać było wyraźnie już wtedy, gdy funkcjonował najważniejszy dla nas rynek – rosyjski. Wówczas już było wiadomo, że czas na konsolidację. Decyzje podjęliśmy w 2013 roku. Realny start nastąpił na początku 2014 roku.
Co do tej pory udało się wam zrobić? Z czego jest pan szczególnie zadowolony?
Udało nam się zaistnieć na kilku ciekawych rynkach. W połowie 2014 roku wprowadzone zostało embargo rosyjskie, ale już przynajmniej rok wcześniej pojawiły się utrudnienia ze strony tego państwa. Zdołaliśmy w trudnych warunkach znaleźć nowych odbiorców w wielu krajach. Nawet jeśli nie do wszystkich wysyłamy większe ilości owoców, to już nas tam dostrzeżono. Wpisaliśmy się również w kontekst promocyjny branży żywnościowej Urzędu Marszałkowskiego.
Jakie są największe wyzwania?
San-Export Group ma jasno określone zadanie: poszukiwanie rynków w warunkach krachu na Wschodzie i zwiększanie rok do roku sprzedaży produktów ogrodniczych pochodzących nie tylko od członków grupy. Wychodzimy bowiem z założenia, że dobra oferta musi być kompleksowa i duża. Trzeba ją dostosować do nowych rynków. Niestety, wbrew temu, co często się mówi, Polska nie jest jeszcze gotowa, by wyprzeć starych, sprawdzonych eksporterów z niektórych miejsc, choćby dlatego, że za mało mamy pewnych odmian - jabłek czerwonych, soczystych i słodkich. Dochodzą problemy logistyczne, przykład: transport jabłek do Emiratów Arabskich to pięć tygodni i trzy strefy klimatyczne. Konieczne jest stworzenie sieci produkcji, dystrybucji, sprzedaży. Musimy zbudować markę, a to obejmuje cały łańcuch działań, począwszy od uprawy. Problemem są symboliczne marże handlowe. Gdy będziemy już gotowi do sprzedawania markowych produktów, kiedy zdobędziemy nowe rynki, marże mogą być wielokrotnie większe, klient płaci bowiem za “znaczek”, za gwarancję, że towar spełnia standardy.
Na jakich rynkach szczególnie wam zależy?
Europa, to oczywiste - Wielka Brytania, Niemcy, Skandynawia, poza tym na pewno północna Afryka. Niestety, jest tam niespokojnie. Myślimy o bogatych krajach naftowych Półwyspu Arabskiego - Emiratach, Kuwejcie, Arabii Saudyjskiej. Co do Chin, mam świadomość, że eksport do tego kraju wiąże się z potężnymi problemami logistycznymi i barierą kulturową. Na pewno chcemy sprzedawać do Kazachstanu, Białorusi, Ukrainy i krajów nadbałtyckich.
Czym jest dla pana działalność w Lokalnej Grupie Działania Ziemi Sandomierskiej? Czy ma pan poczucie, że organizacja ta zmienia wizerunek Sandomierszczyzny?
Na początku staraliśmy się zmienić wizerunek wsi. Skupialiśmy się na infrastrukturze, na przykład na remoncie remiz oraz tworzeniu miejsc wypoczynku i integracji mieszkańców. Wystarczy pojeździć po wioskach, by zobaczyć, że wypiękniały. Ale jednocześnie realizowaliśmy ciekawe pomysły biznesowe. Wsparliśmy kilkanaście małych firm. Wiem, że niektóre prężnie działają. Na naszą pracę złożyły się ciekawe rozmowy z ludźmi, wójtami, burmistrzami, radnymi. Gdy zobaczyłem, jak ważne jest, aby w jakieś wiosce uruchomić świetlicę, zorganizować szkolenie internetowe dla osób starszych, to działalność w LGD zaczęła mi się podobać. Wiąże się ona z tym, co robię w San- Export Group i co wcześniej robiłem w Agencji Rozwoju Regionalnego. Nicią przewodnią jest aktywizacja czy wzrost potencjału gospodarczego, przedsiębiorczości. W Lokalnych Grupach Działnia dochodzi do tego kultywowanie tradycji.
Jakie plany ma LGD?
Najpierw musimy podpisać z zarządem województwa umowę na wdrażanie przygotowanej lokalnej strategii. Potem chcielibyśmy jak najszybciej przystąpić do działania. W strategii wyznaczone są konkretne przedsięwzięcia. Jest wśród nich novum – co najmniej połowa budżetu musi być przeznaczona na przedsiębiorczość, na tworzenie i rozwój nowych firm. Jeśli ktoś będzie chciał założyć firmę, może otrzymać u nas do 80 tysięcy złotych wsparcia, a jeśli ktoś zamierza mikro-lub małą firmę rozwijać – do 160 tysięcy. Nowym elementem będą małe granty oraz projekty własne stowarzyszenia. Rozwijać będziemy współpracę z podobnymi organizacjami. Dotychczas współpracowaliśmy z Wielkopolską.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?