Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamienie, które wzbudzają dreszcze w Chęcinach

Lidia CICHOCKA
To Arek Giemza(z prawej) wie, że w środku niepozornych kamieni kryją się takie cuda. Stanisław Piotrowski na własnych plecach taszczy ogromne kamienie do samochodu, bo żal mu zostawiać takie piękne okazy.
To Arek Giemza(z prawej) wie, że w środku niepozornych kamieni kryją się takie cuda. Stanisław Piotrowski na własnych plecach taszczy ogromne kamienie do samochodu, bo żal mu zostawiać takie piękne okazy. Ł. Zarzycki
Ja jestem od kopania, a on od szukania i decydowania - mówi Stanisław Piotrowski, który wraz z Arkadiuszem Giemzą otwierają w Chęcinach muzeum minerałów i skamieniałości.

Dopóki Piotrowski nie poznał Giemzy, świat kamieni był dla niego, mechanika i cieśli, daleki i obojętny. Ale kiedy życie kazało mu wrócić na ziemię ojców pod chęciński zamek, ten świat okazał się bardzo interesujący.

- Żadnej filozofii w tym nie było - mówi Piotrowski. - Szukałem zajęcia, kiedy okazało się, że w Exbudzie pracy nie ma, a własna firma budowlana nie przynosi spodziewanych dochodów. Zacząłem prowadzić usługi przy parkingu pod zamkiem. Szczęśliwym trafem, obie działki przy alei, którą podążają wycieczki należą do mnie.
To tutaj, w kramach pojawiły się pierwsze minerały i zaczęła geologiczna edukacja Piotrowskiego: co, to jest kwarc, kalcyt, dlaczego krzemień pasiasty jest takim unikatem. Nauczycielem był mieszkający w nieodległej Miedziance Arkadiusz Giemza.

Ten kamieniami pasjonował się do lat. Jako kilkunastoletni chłopak ganiał do nieczynnego zakładu na Miedziance, wchodził w sztolnie, przekopywał hałdy w poszukiwaniu okazów malachitu czy lazurytu. Trudno powiedzieć, by pasja syna podobała się rodzicom. - Wtedy gospodarka była najważniejsza - mówi krótko. Także dlatego nie mógł pójść do szkoły, o której marzył - technikum geologicznego. - Ja miałem być rolnikiem, a głupoty miały mi wywietrzeć z głowy - mówi. Przez całe lata robił za wioskowego dziwaka, który znosi do domu kamienie. Dopiero dzisiaj się to zmienia i sąsiedzi zaczynają szanować jego pasję.
Z tych pierwszych wypraw po okazy, Arek pamięta strach. Zdarzało się, że pod ziemią ugrzązł w wąskim przejściu i ze trzy godziny kombinował jak wyrwać się z pułapki. Zawsze się udawało, ale strachu najadł się dużo. Do sztolni na Miedziance chodzić nie było wolno, ale wiadomo - kto upilnuje wiejskiego chłopaka?
Dla Arka, nauczycielem geologii był Jerzy Fijałkowski, który pracował na Miedziance, a pasjonatem minerałów i gawędziarzem był i jest wielkim. To on tłumaczył chłopakowi, dlaczego tu wstępują takie minerały. To on zabrał go, na pierwszą giełdę minerałów i dopiero wtedy Arek zobaczył, jak różnorodny i piękny to świat.

Jego zapał był tak ogromny, że nawet Dorotę swą żonę, wtedy jeszcze dziewczynę, potrafił namówić do zejścia pod ziemię. Nie na Miedziance, ale do Helosiowej Jamy w Jaworzni, którą badali speleolodzy. - Zeszła raz, ale potem już nie chciała - przyznaje i pewnie się nie dziwi, bo to, co jego tak zachwyca dla innych jest okropnością: ciasno, ciemno i wszędzie błoto, czarne lub czerwone do wyboru.
Na szczęście, poszukiwanie kamieni na zewnątrz, jest znacznie bardziej przyjemne. Najpierw Giemza odwiedził wszystkie kamieniołomy w okolicy. Bo ziemia świętokrzyska, jest pod tym względem wspaniała. Dzisiaj z szefami kamieniołomów zna się, ale jak ma być inaczej po 25 latach współpracy? Potem zaczął jeździć w Sudety, które dla polskich geologów, są jak Mekka dla wyznawcy islamu. Tam uganiał się za kryształami, chryzoprazami, serpentynitami, a przede wszystkim agatami, które maja najpiękniejsze kolory i kształty.

Każda wyprawa to inna opowieść, inna przygoda, ale także ciężka praca. Przywiezione kamienie, Giemza obrabiał. Nie do razu było tak prosto. - Mnóstwo materiału zmarnowałem zanim nauczyłem się ciąć i szlifować kamienie. Ale, za zarobione dzięki wisiorkom pieniądzom, mogłem jeździć na giełdy i w góry. I nawet tata się przekonał, że to ma sens i jakiś grosz z tego może być - mówi pan Arek. Miał 17 lat, gdy ojciec umarł i to on musiał zarabiać na utrzymanie domu. Zakład, który założył znacznie mu to ułatwiał.

Kiedy poznał się z Piotrowskim, był już nieźle wyuczony, a ponieważ Piotrowski wykazywał ogromne zainteresowanie kamieniami, zaczął się dzielić tą wiedzą. A potem pojechali razem. - Tych wypraw nie ma zbyt wiele, bo przecież muszę biznesu pilnować, ale jak już pojechaliśmy to na kilka dni - mówi pan Staszek. I zawsze było tak, że to on szukał a ja robiłem za siłę roboczą. Nie widziałem tego, co on i nie widzę do tej pory, ale słucham pilnie. Bo kiedy Arek mówi kop tam, albo już nie kop to mu wierzę.

A Arek ma rzeczywiście oko i nosa, wie gdzie szukać i umie znajdować. Pokazują kamienie, które na pozór niczym nie różnią się od tych w polu, ale wystarczy drobna ryska, jakieś pęknięcie, a jeszcze lepiej ślad żyłki kwarcowej by domyślić się, że w środku jest coś.

Agaty, te z Nowego Kościoła, to też niepozorne kamienne były, dopiero po przecięciu można dowiedzieć się czy w środku jest kolorowy kamień. - Zajeździliśmy na tych kamieniach kilka samochodów - przyznają zgodnie panowie, ale przecież wiadomo, jakie warunki panują w kamieniołomach. I uśmiechają się na wspomnienie Laskowej gdzie w poszukiwaniu szczotek kwarcowych potrafili zagłębiać się w ścianę tak, że tylko nogi im wystawały. - Bo to jak z hazardem. Masz coś, ale wierzysz, że niżej, dalej jest coś jeszcze piękniejszego, więc nie chcesz odejść tylko kopiesz dopóki noc cię nie zastanie - wyjaśnia Piotrowski. To on, na widok największego kamsztora nie pęka, tylko mówi do wspólnika: Podaj mi to na plecy i dźwiga ciężki głaz do samochodu.

Z ostatniej wyprawy z Ogrodzieńca przywieźli przepiękne amonity. - Niestety, ludzie nie mają wiedzy Arka i bardzo wiele ich niszczą - mówi z żalem pan Staszek.- A on tylko zobaczy charakterystyczne górki i mówi stop. Koniec kopania. Odczyszczamy płytę, zalewamy specjalnym klejem by wyjąć ją w całości i odrywamy. Amonity widać z drugiej strony.

Z dumą pokazują potężne płyty zlepieńców, w których tkwią różnych rozmiarów skamieniałości.- Jak człowiek pomyśli, że to ma 250 czy 230 milionów lat, to aż ciarki po plecach chodzą - mówi wpatrzony w te płyty Piotrowski. Z jeszcze większą dumą wyciąga niewielki kawałek krzemienia, na którym widać wyraźny rysunek smoczka. - Śmiejemy się, że jakiś dzidziuś przed milionami lat go zgubił - mówi. Krzemieniami zachwyceni są obaj, ale jak się nie zachwycać świętokrzyskimi pasiakami. Takich cudów naprawdę nie ma nigdzie indziej.

Jego najbardziej zachwyciła góra w Czechach. - Lśniła w słońcu jakby była ze złota czy srebra - mówi, a w lśniących łupkach znajdowały się granaty. Jeżdżąc na giełdy wymieniali swoje skarby. - Nie te najlepsze - przyznają zgodnie. - Arek wie, co ma wartość i czego pod żadnym pozorem nie można oddać - oddaje cześć koledze pan Staszek. - Ale dzięki wymianom mamy wiele minerałów z ościennych państw, a także z Afryki, Ameryki Południowej, Rosji.

Wszystkie są piękne, ale najbardziej dumni są z tych rodzimych. Giemza do dziś pamięta, jak w pobliżu kopalni na Miedziance 20 lat temu, odkopał wózek górniczy z urobkiem. - W tym miejscu był przeładunek i selekcja materiału - dowiedziałem się od byłych pracowników. Miałem niesamowite szczęście, że na to trafiłem, bo to były okazy z różnych sztolni. Przepiękne. Oczywiście wieść błyskawicznie się rozeszła i amatorów pojawiło się wielu, ale ja miałem najpiękniejsze kawałki. One są dzisiaj ozdobą kolekcji. A bryła hematytu z Ołowianki? Takiej już się nie znajdzie.
Pasję taty rozumie i dzieli dwójka z piątki dzieci Arka: Mateusz i Nina wystawiali swoje kolekcje na giełdach i chętnie jeżdżą z tatą. Może i najmłodszy Norbert, uczeń II klasy szkoły podstawowej będzie geologiem - już pokazał małą wystawkę w szkole.

Widząc, z jakim zachwytem dzieciaki patrzą na minerały Piotrowski i Giemza pomyśleli, by w Chęcinach stworzyć muzeum. Pod zamkiem stoi już budynek, a część okazów umieszczono w gablotach. - Przygotowujemy kolejne, bo chcemy by wszystko było opisane: dzieje ziemi i rodzaje skał, by nasz malachit można było porównać z tym z Afryki - mówią gospodarze. Na placu obok, będzie można zabawić się w poszukiwacza minerałów. Muzeum otworzą już w marcu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie