43-latek w rzeczywistości jest synem siostry kobiety, która go wychowała jak swoje dziecko. - Mama zaopiekowała się nim zaraz po urodzeniu. Jej siostra leczyła się na schizofrenię, a ojciec porzucił rodzinę - opowiadały w sądzie adoptowane dzieci 80-latki. Kobieta i jej mąż wychowywali trójkę swych przybranych dzieci w gminie Zagnańsk w powiecie kieleckim. Oprócz 43-latka, dla których małżeństwo było rodziną zastępczą, było jeszcze dwoje adoptowanych dzieci.
Jak tłumaczyło w sądzie przybrane rodzeństwo 43-latka - wszyscy byli ze sobą bardzo zżyci. Trzy lata temu 43-latek wraz z zastępczymi rodzicami - 80-letnią matką i jej blisko 90-letnim mężem przenieśli się ze wsi do mieszkania w osiedlu Czarnów w Kielcach. - Brat opiekował się rodzicami. Od 15 lat nie pił alkoholu. Był dla nich naprawdę bardzo dobry: chodził po zakupy, dbał o nich, pomagał w porządkach. Mama z kolei była bardzo nadopiekuńcza. Sprawdzała, czy brat jest odpowiednio ubrany, w zimie nosi kalesony. Było to trochę irytujące, ale ona zachowywała się tak w stosunku do każdego z nas. Mówiłam jej wiele razy, że on jest dorosłym mężczyzną, żeby dała mu żyć po swojemu.
43-latek był bezrobotny, utrzymywał się z tego, co dali mu przybrani rodzice. Mieszkanie, w którym żyli we trójkę należało do 43-latka. Na kilka tygodni przed tragedią, do której doszło na początku lutego tego roku, 43-latek zwierzył się siostrze, że źle się czuje. - Mówił, że nie może spać, że ma niedobre myśli - mówiła w sądzie kobieta. Oskarżony zaś przyznał śledczym, że leczył się psychiatrycznie, brał leki, a dzień przed dramatem miał myśli samobójcze. - Chciałem skoczyć pod pociąg, albo porazić się prądem - wyjaśniał.
Krytycznego dnia rano poszedł po zakupy. - Byłem jakiś niespokojny. Wróciłem do domu, a mama coś do mnie mówiła. Poszedłem do łazienki, żeby się ubrać, bo chciałem wyjść na spacer. Nagle coś we mnie wstąpiło. Aż mną zatrzęsło z nerwów. Poszedłem do pokoju i zapaliłem papierosa, ale nie pomogło. Wszedłem do kuchni, tam była mama. Złapałem ją za szyję i zacząłem dusić, upadła w korytarzu, a ja poszedłem do kuchni i z szuflady wyjąłem tłuczek do mięsa. Uderzyłem nim w głowę mamy, nie wiem ile razy. Kilka. Gdy odrzuciłem tłuczek, poczułem, jak coś ze mnie spływa. Doszło do mnie co zrobiłem. Zadzwoniłem na policję i powiedziałem, że zabiłem mamę, potem powiadomiłem szwagra - opowiadał śledczym. W czasie zdarzenia w pokoju obok był 90-letni niepełnosprawny i przybrany ojciec oskarżonego. Nie wiadomo, czy był świadomy dramatu.
Od początku 43-latek przyznawał się do winy. Podkreślał, że nie wie co w niego wstąpiło. - Coś mną kierowało - mówił. Przepraszał swoje przybrane rodzeństwo. - Wybaczyliśmy mu. To co się stało, było tragedią - mówili w sądzie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?