- Pogoda jak przed stu laty była fatalna, padał deszcz a samolot jest pokryty papierem - mówi Herbuś. - Wielokrotne starty w zawodach nauczyły mnie jednak, że poddawać się nie można.
Po 4 rano był na przystani w Cedzynie a wraz z nim dwaj modelarze Michał Daranowski i Mariusz Kosela. O 4.35 kiedy maszyna Bletriota oderwała się od ziemi w Kielcach startować się nie dało, bo było zbyt ciemno. - Wystartowałem o 5 mimo, że warunki nadal były fatalne - mówi konstruktor.- Padało, wiatr szarpał modelem, z trudem ominąłem sterczące maszty zakotwiczonych jachtów. Mój Bleriot XI, pchany wiatrem leciał coraz szybciej zataczając kręgi nad wodą i lądem. Byłem tak zajęty utrzymaniem go w dobrej pozycji, że dopiero przy kolejnym okrążeniu zauważyłem, że deszcz jest coraz większy. Udało mi się sprowadzić go na ziemię i lądowanie było łagodne, chociaż w ostatniej chwili jedno z kół zawadziło o kępę trawy i maszyna wykonała niebezpieczny piruet. W tej chwili, choć nie było słońca deszcz stał się milszy. Ten lot to nie wyczyn, ale spełnione marzenie, które poświęcam wielkiemu człowiekowi. Człowiekowi, który sto lat temu przeżywał być może swoje najcięższe chwile w życiu - walcząc z przegrzewającym się silnikiem w samolocie, zalewanym strugami deszczu, targanym wiatrem, zmęczonym, co potęgował ból nie wyleczonych kontuzji, ale też człowiekowi, który czuł swą misję, a jego wyczyn na pewno przyczynił się do tego, aby sześćdziesiąt lat później inny człowiek stanął na Księżycu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?