Janusz Wróblewski prosi o nie przywożenie do niego chorych ptaków, ani nie organizowanie wycieczek do „Ptasiego Azylu” ponieważ już nie będzie zajmował się tego typu działalnością. Wcześniej przez lata wiosną i latem były w Ostrowie prawie codziennie.
- Muszę zakończyć działalność z powodów osobistych i zdrowotnych - tłumaczy. – W mojej rodzinie pojawiły się bardzo poważne choroby i razem z żoną musimy się skupić się na zdrowiu, na leczeniu. Poza tym jestem na emeryturze, chciałbym odpocząć. Prawdę mówiąc od dwudziestu lat nie byliśmy na żadnych wczasach, bo nie można było zostawić podopiecznych. Obecnie przebywa u nas jeszcze kilkadziesiąt ptaków i myślę, że w najbliższym czasie uda się je wydać w dobre ręce. Mam stały kontakt z bardzo przychylną mi Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska w Kielcach, obiecali pomóc.
Miłośnik przyrody mówi, że nie jest łatwa decyzja, ale doszło do tego, że musiał ją podjąć. Czuje jednak dużą satysfakcję z tego powodu, że udało mu się pomóc tysiącom dzikich zwierząt i ptaków.
- Prawdę mówiąc mimo, że poszedłem na filologię polską, to ptakami, przyrodą interesowałem się już od dzieciństwa. Nauczyłem się czytać właśnie na książkach o ptakach, będąc małym chłopcem miałem szeroką wiedzę o tym, jakie ptaki występują w Polsce. Sięgając pamięcią wstecz to bardzo cieszę się z tego, że udało mi się połączyć karierę naukową z moją pasją, nawet napisałem pracę magisterską związaną z nazwami ptaków. Za swoją pracę zostałem uhonorowany nagrodą ”Serce Franciszka” - mówi.
Do tej pory Ośrodek, a potem Fundacja prowadzona przez Janusza Wróblewskiego obejmowała swoim zasięgiem całe województwo świętokrzyskie.
- Chore ptaki przywoziły tam nie tylko prywatne osoby, ale również pracownicy gmin odpowiedzialni za ochronę środowiska. Prowadziłem również zajęcia edukacyjne, wydawałem książki, albumy i zbiory poezji na temat zwierząt – informuje Wróblewski.
- W moim Ośrodku przebywało prawie czterdzieści gatunków: ptaki, wśród nich, bociany, płomykówki, sowy, dzięcioły, kruki, ale też wiewiórki, sarny i inne zwierzęta. Także najstarszy 32 letni orlik krzykliwy. Każdym przypadkiem trzeba zająć się oddzielnie. Jeździłem z nimi do lekarzy weterynarii, przywoziłem karmę, a siły już nie te co w młodości - dodaje.
Prowadzący „Ptasi Azyl” pokazał nam w poniedziałek, że ma u siebie jeszcze 60 ptaków, głównie bocianów.
–Doszedłem do wniosku, że lepiej będzie jak zajmie się nimi jakaś instytucja z zatrudnionymi pracownikami, może zdobędą pieniądze na funkcjonowanie i pokarm z budżetu państwa, samorządu lub funduszy unijnych, bo na jedna osobę, na mnie samego to jest za duży wysiłek. Otrzymałem informację, że podobny Ośródek ma powstać w Pińczowie i czekam kiedy moi podopieczni mogliby tam zostać przetransportowani.
Agnieszka Oleszczak naczelnik Wydziału Przyrody z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska bardzo dobrze zna tę kwestię i mówi, że wie o likwidacji ośrodka „Ptasi Azyl” w Ostrowie.
– W najbliższy czwartek w tej sprawie spotka się z panem Januszem Wróblewskim nasz wicedyrektor Jarosław Pajdak i omówią sprawę przeniesienia ptaków i zwierząt w inne miejsce – mówi naczelnik. - Na pewno nie zostawimy właściciela bez wsparcia. Wszystko będzie rozwiązane tak jak należy - dodaje.
POLECAMY RÓWNIEŻ:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
