Tam, gdzie wczoraj było najgorzej, sytuacja powoli się stabilizuje. Do swego koryta wraca Czarna Nida, której wezbrane wody siały spustoszenie w Morawicy i Bieleckich Młynach podtapiając wiele posesji. Jan Waligóra, właściciel składu budowlanego Jawal w Morawicy, wraz z pracownikami uprząta dziś plac i pomieszczenia biurowe. Wczoraj było tam wody po pas.
- Woda trzymała całą noc. Dziś do godziny 10 zeszła. Dużo udało się ocalić przed powodzią, bo mamy już praktykę, ale do wyrzucenia są drzwi w biurze, kleje, płyty gipsowe, meble, komputer. Straty szacuję na ponad 100 tysięcy złotych - mówi Jan Waligóra.
Jego zdaniem do wylania Czarnej Nidy doszło w związku z nagłym i niezapowiedzianym spuszczeniem ogromnej ilości wody ze zbiornika w Borkowie. - Bali się, że rozerwie tamę. Jak można inaczej wytłumaczyć fakt, że nagle nadeszła tak duża fala? Jeśli by woda normalnie spłynęła, nie byłoby możliwości, żeby nas zalało. Na dodatek rzeka jest w jeszcze gorszym stanie niż w 2000 roku, kiedy tu się sprowadziłem. Na poważnie myślę, żeby się stąd przeprowadzić - mówi Waligóra.
Na ulicy Zalesie w Kielcach przestała straszyć rzeka Bobrza. Wczoraj docierały do nas sygnały, że służby miejskie z dużym opóźnieniem zareagowały na kryzysową sytuację, kiedy woda zaczęła niebezpieczenie wzbierać i wdzierać się na posesje. - Były przerwy w dostawie piasku i worków. Tych dwóch rzeczy ciągle brakowało. Ludzie i strażacy chcieli walczyć z żywiołem, ale nie mieli jak. Dopiero wieczorem dotarły kolejne dostawy. Sytuacja przerosła służby - mówili. Dodawali, że woda w rzece gwałtownie wezbrała, bo otwarto śluzy na zbiorniku w miejscowości Umer.
Innego zdania odnośnie organizacji akcji ratowniczej są państwo Maria i Henryk Bochenkowie. Ich dom jako pierwszy znajduje się najbliżej rzeki. - Było tragicznie, ale uchroniliśmy się dzięki strażakom. Pomagali w układaniu worków. Trochę trwało zanim dowieźli piasku, ale nie było źle. Ludzie nauczeni są narzekać - twierdzą.
Do normy wraca też sytuacja w Górkach Szczukowskich. Tam wczoraj też wylała Bobrza. Fala zalała drogę wojewódzką numer z Kielc w kierunku Częstochowy. W najgorszej sytuacji był Janusz Lisowski. W jego mieszkaniu woda sięgała 30 centymetrów. Mężczyzna całą noc wypompowywał wodę i wraz z żoną oraz pracownicą interwencyjną, którą do pomocy posłał wójt Piekoszowa, sprzątał dom. - Najważniejsza była chwila, gdy poziom wody się zatrzymał, a potem zaczął opadać. Teraz czekam, aż wyschnie podwórko - mówi Janusz Lisowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?