Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krym - góry, morze i świetne wino (zdjęcia)

Piotr Kutkowski
Przed wejściem do Domu Win w Nowym Świecie znajduje się jego pomnik jego twórcy, Lwa Golicyna
Przed wejściem do Domu Win w Nowym Świecie znajduje się jego pomnik jego twórcy, Lwa Golicyna Piotr Kutkowski
Zatoki wrzynające się w góry, kryształowo czyste morze, ciekawe zabytki i znakomite wino. W rejonie Sudaka na Krymie naprawdę łatwo o zawrót głowy.
Krymskie impresje

Nowy, wspaniały Świat, czyli krymskie impresje...

Nie ma przeproś. Trzeba wstawać, choć to dopiero godzina 6 rano, a za nami 1300 kilometrów jazdy samochodem drogami Ukrainy i Krymu, prawie 20 godzin podróży i tylko godzinna drzemka nad ranem. Przewodnik, który stuka do szyb samochodu, patrzy na zegarek i popędza do szybkiego wyjścia na zewnątrz.
- Wiktor - przedstawia się.
Jesteśmy w małej miejscowości Nowy Świat słynnej z rezerwatu przyrody, jednej z najlepszych na świecie wytwórni win produkowanych metodą szampańską i z tego, że jest tu najcieplej na całym Krymie. Najcieplej, ale niekoniecznie w październiku o godzinie 6 nad ranem. Szczękając zębami z chłodu i niewyspania, ubrani w polary i kurtki ruszamy za Wiktorem do rezerwatu przyrody.

Szybkie tempo marszu szybko rozgrzewa. Idziemy obok morza, coraz bardziej wznosząc się nad jego brzegiem. Zaczyna świtać, szarość rozjaśnia się wschodzącym słońcem. Zza czerni kurtyny odsłania się bajkowy krajobraz. Trzy wcinające się pomiędzy wzniesienia zatoki - a wśród nich błękitna z plażą, którą upodobał sobie car Mikołaj II. W tle góra Sokol, ulubione miejsce wspinaczy. Bliżej wrzynający się w morze półwysep ze skałą przyrównywaną do głowy konia. Naszym szlakiem jest ścieżka Lwa Golicyna, kniazia, który w XIX wieku stworzył na Krymie nowoczesny przemysł winiarski a w samym Nowym Świecie Dom Win Szampańskich. To tutaj postać - legenda.

Dowiadujemy się, że jego matka była Polką, miał pięcioro rodzeństwa, z którego połowa wychowywana była w wierze katolickiej a połowa w prawosławnej.
Co krok malownicze drzewa. Wiktor wyjaśnia, że to gatunek sosny, rosnący tylko w kilku miejscach na świecie.
- By istnieć w tak trudnym terenie te drzewa niesamowicie rozbudowały system korzeniowy, który potrafi wrastać w glebę nawet na głębokość 40 metrów - opowiada Wiktor.
Niektóre drzewa mają swoje nazwy - Adam, Ewa, jest też bardzo charakterystyczny, spróchniały konar, zwany smokiem i rzeczywiście smoka przypominający.
Wiktor zasiada na nim zachęcając, byśmy zrobili to samo.
- W ten sposób poskramia się smoka i nie grozi człowiekowi już żadne niebezpieczeństwo - przekonuje

SZLAKIEM TAURÓW

Gdy zaczynamy wspinać się na górę Karaul-Om, nasz przewodnik opowiada o plemieniu Taurów, które 2 tysiące lat temu panowało na tych terenach. Mijane po drodze groty miały być ich domami, a wierzchołek góry - głównym punktem obserwacyjnym, z którego wypatrywali nie tylko nieprzyjaciół, ale przede wszystkim płynących Morzem Czarnym kupieckich okrętów. Sygnał dawany przez obserwatorów był odbierany na dole przez innych członków plemienia, którzy swoimi łodziami natychmiast wypływali, by złupić statek. Załogę mordowano, a jeśli nawet brano jeńców to w jednym celu - byli oni składani w ofierze bogom, a ich głowy nabijano na ostrokoły.

Tuż przed wierzchołkiem Wiktor pokazuje kolejny wyschnięty konar. Według niego miał on służyć władcom Taurów jak tron. Z tego miejsca do szczytowej partii prowadzi najciekawszy odcinek drogi. Bez przewodnika nigdy byśmy nie odkryli, że wejście do małego zagłębienia jest początkiem ciągu wykutych stopni, wznoszących się stromo w skalnym kominie i prowadzących do małego wąwozu. Ponoć była to zrobiona specjalnie przez Taurów ścieżka.

Stąd już tylko kilka minut ostrego wejścia, ale nikt nie żałuje - widok z Kraul Om jest olśniewający. Przed nami rozpościera się kilkadziesiąt kilometrów górzystego wybrzeża. Na szczycie według Wiktora można uzyskać płynącą z kosmosu energię, ale i same krajobrazy i atmosfera tego miejsca są już wystarczająco energetyczne.

Szlak Golicyna oferuje jeszcze inne atrakcje. Można tu na przykład zwiedzić grotę, w której koncerty dawał słynny śpiewak Fiodor Szalapin. Albo oglądać groty zamieszkane przez nietoperze. Dla nas największą atrakcją w drodze powrotnej, tuż przy samym morzu jest widok baraszkującego samotnie w wodzie delfina.

SZAMPAŃSKIE SMAKI

Naszą gospodynią w Nowym Świecie jest Galina, kwaterę u niej polecił nam Wiktor. Skromnie wyposażone pokoje, umywalka służy jednocześnie za kuchenny zlew, "jadalnia" pod gołym niebem. Luksusy to może nie są, jest za to miła atmosfera i wspaniała panorama z domu.

Galina zachęca do kąpieli w morzu - ona sama robi to każdego dnia bez względu na porę roku. Nawet zimą?
- Nawet zimą - potwierdza - Choć woda jest wtedy naprawdę zimna. Ale czego nie robi się dla zdrowia.
W październiku nie ma takich problemów, morze zachęca do kąpieli nie tylko ciepłą, ale i krystalicznie czystą wodą. Po sezonie nie ma tłumów, jest cicho i spokojnie.

A kto nie lubi się kąpać, może wybrać się na rejs stateczkiem.
Wybieramy co innego - wizytę w Domu Wina. Fabryki, w której szlachetne, gazowane trunki wyrabia się metodą podwójnej. naturalnej fermentacji. Taką sama, jaką wytwarzane są we Francji oryginalne szampany.

Lew Golicyn założył fabrykę w 1878 roku, poświęcając temu miejscu 30 lat swego życia. Nic dziwnego, że jego pomnik stoi przed wejściem do zakładu, a jego nazwisko pojawia się na wielu tablicach.

Mamy pecha - w tych dniach Dom Win jest zamknięty dla zwiedzających, bo właśnie odbywa się międzynarodowy konkurs win szampańskich, a także pierwszy na Krymie przegląd miejscowych win. Pech przeradza się w szczęście, gdy jako dziennikarze z Polski dostajemy przepustki.

Po wytwórni oprowadza nas Lena, ona też zdradza tajniki produkcji. Widać ogromne zbiorniki z moszczem i cytatem Maksyma Gorkiego, malowane beczki, przywieziony tu z Włoch marmurowy posąg bożka i metalowe posągi -koszmarki darowane fabryce z okazji jej rocznicy istnienia przez inne zakłady.

SKARBY W PIWNICACH

Ale to co na zewnątrz, to tylko ułamek tego, co kryje się za potężną furtą prowadzącą do...skały. Za nią, pod ziemią, w długich na kilka kilometrów podziemnych korytarzach leżakuje około ośmiu milionów butelek. Wino wytwarzane jest z kilku odmian winogron zbieranych głównie w okolicach Sewastopola. - Dobraniem odpowiedniej kompozycji smakowej zajmuje się dziewięć osób, one też później degustują gotowe trunki oceniając, czy nadają się już do sprzedaży. Każdy z nich ma dar od Boga, jakim jest niezwykłe wyczucie smaku - opowiada Lena.

Technologia produkcji jest bardzo trudna, pracochłonna i zabiera dużo czasu. Fermentacja odbywa się w hermetycznie zamkniętych butelkach, każda z nich podczas leżakowania musi być kilkadziesiąt razy obracana. W ten sposób strącany jest osad z drożdży, robią to ręcznie pracownice. Według Leny najlepsze potrafią przekręcić dziennie nawet kilkadziesiąt tysięcy butelek. Norma - to kilka tysięcy.
W Nowym Świecie pracuje 300 osób, produkuje się tam kilka odmian "szampańskiego" - od wytrawnych brutów do słodkich win.

Trunki są cenione na świecie, zdobywając nagrody w prestiżowych konkursach i na pewno nie przypominają w smaku tych, które spotkać można w naszych sklepach w cenie kilku złotych. Nawet tu, na Ukrainie, gdzie alkohole są trzy razy tańsze niż w Polsce, kosztują znacznie więcej.
Trwający przegląd win krymskich staje się dla nas okazją do degustowania i tych i innych win. Massandra i Koktebel to najsłynniejsze wytwórnie. Produkuje się tam głównie wina mocne, półsłodkie i słodkie, przypominające w smaku portwein, sherry czy porto.

W winach krymskich zakochany był Stalin. Gdy w 1941 roku Niemcy zbliżali się do tego miasta kazał wywieźć na bezpieczne tyły setki tysięcy skatalogowanych w Massandrze i zapieczętowanych butelek. Rocznik 1941, który nie zdążono jeszcze wlać do butelek- wlano do morza. Z emigracji wina powróciły do Massandry po wojnie. Dziś cała zgromadzoną tam kolekcję wycenia się na 200 milionów dolarów. Swoją kolekcję, tyle że win szampańskich ma też Nowy Świat
Tych i innych ciekawostek dowiadujemy się rozmawiając z przedstawicielami różnych krymskich wytwórni win i sącząc trunek z kieliszków. Wina smakują wybornie, a moc mają czarowną. 18 procent alkoholu mówi samo za siebie...

MARSZRUTKĄ DO SZCZĘŚCIA

Z Nowego Światu do Sudaku jest tylko 6 kilometrów, ale by pokonać ten dystans, trzeba pokonać górskie serpentyny. "Marszrutka" to nic innego jak nasz busik. I to nie pordzewiały weteran z zachodniego odzysku, a nowoczesny mercedes z telewizorkiem w środku.

Kierowca jedzie szybko i pewnie nie zwracając uwagi na mijane, piękne krajobrazy. Najpiękniejszy widok rozpościera się jednak już na miejscu. To twierdza, wybudowana w latach 1381 -1430 przez Genueńczyków po przejęciu przez nich tych terenów za zgodą Tatarów z rąk Wenecjan. Stanowiła ona element całego zespołu genueńskich fortec na południowym wybrzeżu Krymu, chroniących interesy tego państwa w tym regionie.
O wyborze miejsca zadecydowały jego walory obronne - morze i góry - a całość obwarowania została zbudowana na planie rombu. Dostęp do twierdzy prowadził praktycznie tylko od północnego - wschodu, a i z tej strony Genueńczycy wybudowali głęboką fosę, oddzielającą mury od otaczających terenów, nad którą spuszczano most prowadzący do głównej bramy. Twierdza została zdobyta przez Turków latem 1475 jako ostatni bastion oporu genueńskiego na Krymie, a obrońcy twierdzy, w liczbie tysiąca, na czele z ostatnim genueńskim konsulem Sudaku Cristofero di Negro, polegli w walce.

Do dziś zachowały się dwa ciągi murów z 14 basztami, meczet, ruiny kościoła, pomieszczenia podziemne zwane cysternami oraz fundamenty domów.

Najwyższą część twierdzy stanowił tak zwany Zamek Konsula. Akurat tam wejść nie można, drogę zagradza drut kolczasty a kobieta sprzedająca w kiosku pamiątki z góry zapowiada, że jeśli odważymy się złamać zakaz, to ona powiadomi o tym od razu telefonicznie milicję. A mandat będzie kosztował grube pieniądze.

Zwiedzamy więc to, co można zwiedzać, w tym starszy od samej twierdzy meczet. Najstarsze informacje dotyczące o nim pochodzą z 1220 roku, jest on śladem krótkotrwałej podległości tych terenów w XIII wieku Turkom z Ikonium. Po zajęciu Sudaku przez Genueńczyków meczet został przekształcony w kościół katolicki, później służył Ormianom, prawosławnym i luterańskim kolonistom z Niemiec, sprowadzonym do miasta przez Rosjan.
Stojące w pobliżu drzewko służy wszystkim be względu na narodowość, kolor skóry, wiek, wiarę czy płeć. Wystarczy zawiesić na nim kolorową wstążeczkę, by spodziewać się szczęścia. Dla nas szczęściem jest już sam pobyt w tym miejscu...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie