Zanim doszło do mów końcowych sędzia uprzedziła, że może zmienić zarzut, postawiony oskarżonym. Mogliby odpowiadać nie za znęcanie (za co grozi do 5 lat więzienia), ale za nieumyślne spowodowanie obrażeń u Marcinka (grozi za to do roku więzienia).
ZDANY NA ICH ŁASKĘ…
Oskarżyciel w mowie końcowej dowodził, że to, co spotkało Marcinka nie było przypadkowe i jednorazowe.
- To było zachowanie powtarzające się co najmniej kilka razy, rozciągnięte w czasie na kilka tygodni - mówił prokurator. - Wskazuje na to przede wszystkim opinia biegłego, który stwierdził, że obrażenia, jakie miał Marcinek, nie były efektem jednego zdarzenia. Do złamania uda doszło 3 tygodnie przed ujawnieniem całej sytuacji. Później było złamanie żeber, potem kości ramienia. To wszystko powodowało u dziecka ogromny ból. Mogło doprowadzić do utraty życia lub kalectwa.
Tragiczne losy Marcinka
Tragiczne losy Marcinka
Marcinek z gminy Bieliny urodził się jako wcześniak. Gdy miał dwa miesiące rodzice zabrali go ze szpitala. Według prokuratury, mieli bić chłopczyka, szarpać nim, krzyczeć na niego. Lekarze stwierdzili u dziecka nieleczone złamania. Matka chłopca ma teraz 23-lata, ojciec 31 lat. Para jest oskarżona o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad dzieckiem (kobieta z zastrzeżeniem, że miała ograniczoną zdolność do kierowania swoim postępowaniem). Proces toczy się po raz drugi, bo sędzia prowadzący go poprzednio odszedł z zawodu zanim sprawa doszła do finału.
Prokurator podkreślał, że stopień winy oskarżonych jest bardzo wysoki. - Rodzice zobowiązani są do szczególnej pieczy nad dzieckiem. A tu doszło do sytuacji kuriozalnej - podkreślał. - To był wcześniak, całkowicie bezbronny, zdany na ich łaskę. Jak można było doprowadzić do sytuacji, by to dziecko tak cierpiało? W tej sprawie nie ma okoliczności łagodzących.
Oskarżyciel zażądał po dwa lata wiezienia dla każdego z rodziców. - Tyle się słyszy o przypadkach znęcania nad dziećmi. Jeśli ta kara sprawiłaby, że nawet jedno dziecko mniej ucierpi, to byłby sukces wymiaru sprawiedliwości - dodał prokurator.
WINNE TO DRUGIE?
Obrońcy oskarżonych przekonywali, że ich klienci są niewinni. - W okresie, o którym mówi prokuratorski zarzut, dziecko było wielokrotnie badane przez lekarzy, terapeutów. Nie stwierdzili nic niepokojącego, żadnych sińców, otarć naskórka - mówił adwokat oskarżonego ojca. Dowodził, że w tym czasie jego klient właściwie w ogóle nie miał kontaktu z dzieckiem, bo po pierwsze, dużo pracował, a po drugie, matka zabrała synka i wyjechała z nim do swojej rodziny. - To matka przejawiała pewne akty agresji wobec dziecka. To ona spowodowała uraz uda i bojąc się reakcji partnera pojechała z Marcinkiem do rodziny - twierdził mecenas.
Z kolei obrońca matki, przerzucał winę na ojca. - Zeznania świadków wskazują, że to on bił dziecko - mówił. - To on był sprawcą obrażeń, to on znęcał się nad dzieckiem.
Obaj obrońcy wnosili o uniewinnienie swoich klientów. O to samo prosili oskarżeni. Sąd ma ogłosić wyrok w poniedziałek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?