Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto kłamie i kręci...

Jarosław SKRZYDŁO

Świętokrzyski poseł Platformy Obywatelskiej Konstanty Miodowicz jest jednym z najbardziej aktywnych członków sejmowej komisji śledczej do sprawy "Orlenu". Stał się medialną gwiazdą, udziela setek wywiadów, pojawia się w każdym serwisie informacyjnym. Może dlatego, że gdy Miodowicz już dopadnie świadka, to temu trudno się wymknąć. Czy nasz świętokrzyski poseł lubi cisnąć osoby, które zeznają, zwłaszcza gdy są to polityczni przeciwnicy? Czy zgadza się z tym, że komisja się skompromitowała, a jej posiedzenia są żenującym spektaklem? A może ma już dość tego widowiska? Czy w naszym kraju rządzą służby specjalne? Wreszcie, kto kłamie przed komisją, bo łgarstwa - jak mówi sam Miodowicz - jest cała masa. Poseł zgodził się odsłonić nieco kulisy pracy komisji.

* Jaki obraz Polski wyłania się z dotychczasowych prac komisji śledczej do sprawy "Orlenu"?

- Dwoistej. Polski takiej, w której za szyldem pięknych haseł i za parawanem instytucji rzekomo funkcjonujących zgodnie z prawem, wyłania się świat haniebnych uchybień, nieprawidłowości i patologii.

* Uchybienia, patologie. Na podstawie prac komisji można sobie zadać pytanie, kto rządzi w tym państwie: premier, prezydent, może pan Kulczyk, a może służby specjalne?

- Takie pytanie padło na ostatnim posiedzeniu komisji śledczej, sformułował je Wiesław Kaczmarek i brzmiało: "Kto rządzi w »Orlenie«". Rzeczywiście to pytanie otwarte, czy rządzą tam ciała statutowe, czy też na przykład służby specjalne. Tą wątpliwość można przenieść na całą Polskę. Kto w niej rządzi? Czy ci, których wybieramy, czy ci, którzy wybranymi usiłują manipulować?

* A jak jest pana zdaniem?

- ... Wiele jest w naszym kraju nieprawości, które należy jak najpilniej wyeliminować. Potrzebna jest determinacja, by wreszcie wprowadzić w naszym kraju ład polegający na egzekwowaniu prawa. To będzie testem na propaństwowość dla tych, którzy będą rządzić po najbliższych wyborach.

* Zręcznie pan uniknął odpowiedzi na pytanie.

- Gdyby zadałby je pan bardziej precyzyjnie...

* No więc służby specjalne, Kulczyk, a może układ Leszka Millera...?

- Wszystko po trosze, ale na całe szczęście rządzi też po trosze prawo. Po trosze też wpływ na rzeczywistość naszego kraju mają ludzie dobrej woli. Jednym słowem nie mamy do czynienia z sytuacją jednoznaczną, ale pomieszaniem tego co dobre z tym, co bezwzględnie, musi to zniknąć z naszego życia publicznego, gospodarczego i politycznego.

* Komisja śledcza powinna dociekać prawdy, tymczasem obserwujemy w niej żenujące sceny, choćby niezgodne z prawem wykluczenie pełnomocnika Jana Kulczyka, profesora Widackiego, oczekiwanie na Kulczyka potem branie się posłów za łby i nieprzesłuchanie tego świadka. Czy nie uważa pan, że komisja się skompromitowała?

- To jest właśnie pytanie o Polskę, bo taka ci to komisja, jaki ten Sejm, a taki Sejm, jakie społeczeństwo, które go wybierało. Pamiętajmy, że tam gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. W trudnych sytuacjach nietrudno o błąd. Najistotniejsze w tym wszystkim jest to, czy popełniający uchybienia, o których wspomniał pan w pytaniu, są w stanie skorygować swoje działania, czy nie. Jeśli okazałoby się, że nie jest to możliwe, wtedy dalsze funkcjonowanie komisji śledczej mijałoby się z celem.

* Chyba nie jest to możliwe, bo z obserwacji działań komisji wynika, że posłowie potrafią się jedynie kłócić...

- ... Ale to ma też walory pozytywne, ponieważ właśnie w gorącej polemice, nawet w ogniu awantury wykuwają się opinie, które są opiniami zweryfikowanymi, bo ktoś usiłował je podważyć. To właśnie w sporze i kłótni parlamenty artykułują swoje stanowiska. Nie widzę w tym nic nadzwyczajnego. Być może częściej powinniśmy oglądać prace naszej komisji z perspektywy doświadczeń funkcjonowania innych gremiów parlamentarnych, gdzie również działania komisji śledczej budziły wiele wątpliwości w świetle poczynań jej członków i rezultatów pracy.

* Spór może być oczywiście impulsem pozytywnym, jednak w przypadku komisji "orlenowskiej", stał się on dominujący, a komisja zbacza na boczne tory, gubi się w wątkach.

- Nie. Gdy zadajemy pytania, to zmierzamy ku prawdzie. Jej rozpoznanie pozwoli nam zbudować mechanizm przeciwdziałania patologiom ujawnionym w trakcie działań komisji. Temu procesowi towarzyszą pewnie nieprawidłowości, część z nich jest stymulowana przez wrogów naszej komisji. Te nieprawidłowości przyczyniają się do przyczernienia jej wizerunku. Ale, na Boga, na tej samej wadze mierzmy to, co dobre w działaniach komisji, z tym, co złe. Nie lekceważąc tego ostatniego, uważam, że już teraz legitymujemy się wieloma osiągnięciami, które pozwalają każdemu Polakowi lepiej rozpoznać sytuację, w której się znajduje.

* Celowi, którym jest dojście do prawdy, mogą utrudniać świadkowie, którzy kłamią...

- Kłamią.

* Czuje pan kiedy świadek kłamie?

- To przykre, ale złożenie uroczystej przysięgi o składaniu prawdziwych zeznań nie podwyższa ich jakości i nie wyzwala ich od kłamstwa. Większość świadków, z którymi mamy do czynienia poświadcza nieprawdę. Tylko krzyżowanie ich zeznań i korzystanie z możliwości dotarcia do dowodów materialnych, weryfikowanie prezentowanych nam wersji pozwala widzieć sprawę we właściwych rozmiarach. Nie możemy opierać się tylko i wyłącznie na zeznaniach jednej czy dwóch osób.

* A kto kłamał?

- Do tej pory mieliśmy do czynienia z wieloma żałosnymi widowiskami nie zawinionymi przez komisję. Przypominam sobie uczucie głębokiego zażenowania towarzyszące mi podczas przesłuchań minister Barbary Piwnik, która nie potrafiła przypomnieć sobie niczego z okresu tak nieodległego, bo odnoszącego się do wydarzeń sprzed dwóch lat. Pani Piwnik z trudem przypominała sobie, że pełniła funkcję ministra w rządzie. Przypominam sobie też zeznania prokuratorów, którzy w trakcie konfrontacji, patrząc sobie w oczy, obnażali się ze swojej nieprawdomówności i prezentowali sprzeczne wersje w odniesieniu do tych samych wydarzeń, które tak samo rozpoznawali. To nic dziwnego i nowego. Świadkowie w zeznaniach kierują się własnym interesem i chronią się przed zarzutem łamania prawa. Z drugiej strony powtarza się to, co było w komisji Rywina. Kłamano w sposób otwarty. Czy pod tym względem doświadczamy teraz czegoś nowego? To pytanie retoryczne. Oczywiście, nie.

* Jak się jest w komisji ma się władzę. Co pan czuje mogąc przycisnąć świadka, na przykład jeśli jest to były premier Leszek Miller?

- Należę do tych nielicznych członków komisji, którzy bardzo szanują każdego świadka. Zdaję sobie sprawę, w jak trudnej i frustrującej sytuacji się oni znajdują. Każdemu z nich chcę dać "fory"...

* Millerowi też?

- ... każdego chcę traktować poważnie i uprzejmie. Koncentruję się na zadawaniu precyzyjnych pytań i staram się egzekwować dokładne odpowiedzi. To nie jest tak, że świadka musimy rozbroić, lekceważąc go, poniewierając lub usiłując wyprowadzić go z równowagi. Osoba, która dobrze jest przygotowana do przesłuchań nie sięga po tego rodzaju sztuczki. Przesłuchanie Leszka Millera realizowałem w konwencji rzetelnego, wypranego z uprzedzeń politycznych dialogu, chociaż rozmawiałem z osobą, która jest mi całkowicie obca jako konstrukt polityczny, nosiciel określonych poglądów społecznych czy partyjnych. Trzeba zachować klasę, nie można zachować się prostacko.

* W komisji jest pan jednym z posłów, którzy są w centrum uwagi...

- Pozytywnym i negatywnym

* ... I pan jako polityk najwyraźniej "wypłynął" na pracach tej komisji?

- Gdyby pan sugerował, że wypłynąłem na kanwie działań komisji, to powinienem się nadąsać. Nie jestem małoletnim chłystkiem. To i owo w życiu zrobiłem lub usiłowałem zrobić. Do komisji trafiłem z oddelegowania partyjnego. Traktuję to bardzo poważnie i czuję brzemię odpowiedzialności i oczekiwań na mnie spoczywających. Staram się jak najlepiej wykonywać powierzone mi obowiązki i wiem, że moja praca jest oglądana przez dziesiątki tysięcy osób dzięki transmisji. Zapewniam pana jednak, że nie odnajduję w sobie tendencji do brylowania. Chcę świadczyć swojemu nazwisku nie przez spektakle medialne, ale w inny sposób, chciałbym, by zostało to zauważone.

* Praca w komisji wiąże się z wielogodzinnymi przesłuchaniami, przeglądaniem stosów dokumentów, ciągłym pobytem w Warszawie. Do tego trzeba wysłuchiwać żenujących poselskich utarczek. Myśli pan sobie czasem: "Kostek, w co ty się wpakowałeś?"

- Zadaję sobie to pytanie: "W co ty się człowieku wpakowałeś. Jesteś przecież w sytuacji, która dewastuje ci dotychczasowe życie". Ale po tej pierwszej myśli przychodzi druga: "Jeśli już to zrobiłeś, to ciągnij tę brykę i dociągnij do tego celu, który komisja zamierza osiągnąć, bo znalazłeś się w niej nieprzypadkowo. Do zadania wskazali się ludzie, z których opinią się bardzo, bardzo liczysz. Jeśli tak zaciśnij zęby i rób swoje".

* A którzy członkowie komisji znaleźli się w niej przypadkowo? Kto jest człowiekiem niedouczonym, który działa panu na nerwy?

- Żaden. Są tam osoby, których nie rozumiem. Są i tacy, których uważam za praktykujących dywersję wobec nas. Są i inni, którzy reprezentują jakiś inny genotyp polityczny, inną polityczną rasę. Ja nie mogę się z nimi skomunikować, ale żaden z nich nie jest osobą niemądrą, przypadkową, żaden nie może być zlekceważony. Tego się nauczyłem w trakcie pracy tej komisji.

* Dziękuję za rozmowę.

_Konstanty Miodowicz ma 53 lata. Mieszka w Busku Zdroju. Jest absolwentem Uniwersytetu Jagiellońskiego, ukończył etnografię i archeologię. W latach osiemdziesiątych związany z "Solidarnością" i Niezależnym Zrzeszeniem Studentów. Od 1990 roku pracował w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Przez pięć lat kierował strukturami kontrwywiadu cywilnego w ramach Urzędu Ochrony Państwa. W 1997 roku został posłem z ramienia Akcji Wyborczej "Solidarność". Obecnie poseł Platformy Obywatelskiej, szef tej partii w regionie świętokrzyskim._

Kto rządzi Polską - służby specjalne, Kulczyk, a może układ Leszka Millera? - Wszystko po trosze, ale na całe szczęście rządzi też po trosze prawo - mówi Konstanty Miodowicz.

Taka ci to komisja, jaki ten Sejm, a taki Sejm, jakie społeczeństwo, które go wybierało. Pamiętajmy, że tam gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą.

Przypominam sobie uczucie głębokiego zażenowania towarzyszące mi podczas przesłuchań minister Barbary Piwnik, która nie potrafiła przypomnieć sobie niczego z okresu tak nieodległego, bo odnoszącego się do wydarzeń sprzed dwóch lat. Pani Piwnik z trudem przypominała sobie, że pełniła funkcję ministra w rządzie.

Zadaję sobie to pytanie: "W co ty się człowieku wpakowałeś. Jesteś przecież w sytuacji, która dewastuje ci dotychczasowe życie". Ale po tej pierwszej myśli przychodzi druga: "Jeśli już to zrobiłeś, to ciągnij tę brykę".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie