Kuriozalna sytuacja w szpitalu w Czerwonej Górze. Kucharki siedzą na korytarzach, posiłki roznoszą…pielęgniarki

Już drugi tydzień pracownice kuchni szpitala w Czerwonej Górze pod Kielcami zmagają się z…bezradnością. Panie zostały zwolnione z pracy z dnia na dzień, ale do dziś nie dostały wypowiedzeń ani świadectw pracy, bo i szpital i prywatna firma Vendi się ich wypierają. Teraz posiłki pacjentom dowozi nowa firma cateringowa, a podają je pielęgniarki.

O dramatycznej sytuacji zwolnionych pracownic szpitalnej kuchni mówi Krystyna Gajda. - Cały czas stawiamy się w pracy na osiem godzin, ale od kilku dni nasza sytuacja się nie zmienia. Nasza psychika już zupełnie siada. Prosimy tylko o to, żeby któryś z pracodawców dał nam nasze dokumenty. Bez nich nie możemy nie tylko szukać nowej pracy, ale także zarejestrować się w urzędzie pracy, czy ubiegać o świadczenia przedemerytalne - wyjaśniała.

Skontaktowaliśmy się z prezesem firmy Vendi, który pozostaje na stanowisku, że zgodnie z umową, jaką zawarł ze szpitalem, po przegranym przetargu jego pracownicy automatycznie powinni zostać zatrudnieni przez szpital. - Sąd ustali, kto tak naprawdę jest pracodawcą - stwierdził. Zwrócił także uwagę na inny, ważny precedens, jaki ma miejsce w szpitalu w Czerwonej Górze. Okazuje się, że posiłki dowozi tam firma cateringowa, ale nie ma osób zatrudnionych do ich podawania, więc robią to pielęgniarki.

Youssef Sleiman dyrektor Szpitala na Czerwonej Górze tłumaczył, że pielęgniarki faktycznie pomagają w roznoszeniu posiłków, ale wszystko wykonywane jest zgodnie z prawem. -Pielęgniarki na oddziale onkologicznym robią to od lat - mówił. Wyjaśniał, że to sytuacja tymczasowa.

Dyrektor stwierdził także, że prawdopodobnie będzie chciał zatrudnić część "zwolnionych" pracownic kuchni. Przyznał jednak, że będzie to niemożliwe dopóki firma Vendi nie da im wypowiedzeń.