MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Legia Warszawa przegrała w Lidze Europy

PK
Beznadziejna pierwsza połowa z bramką straconą po błędzie obrony i nieskuteczna pogoń za wynikiem po przerwie - wyjazdowy mecz Legii z Club Brugge odbył się zgodnie ze scenariuszem, którego kibice Wojskowych kilka razy w tym sezonie byli już świadkami. Wicemistrz Polski ma już tylko matematyczne szanse na wyjście z grupy Ligi Europy.

Czwartkowe starcie z Club Brugge było dla legionistów meczem o być albo nie być w Lidze Europy. Wygrana oznaczała przedłużenie nadziei na awans z grupy. Remis lub porażka – łudzenie się matematycznymi szansami i dwa spotkania o pietruszkę lub, jak mawiał Franz Smuda, „Puchar Pasztetowej”.

Pierwszy cios spadł na drużynę wicemistrza Polski jeszcze przed rozpoczęciem spotkania. Z powodu infekcji najskuteczniejszy zawodnik Legii Nemanja Nikolić nie znalazł się nawet na ławce rezerwowych. W ataku zastąpił go Marek Saganowski. Stanisław Czerczesow zamieszał też składem – znów zdecydował się na ustawienie z trzema defensywnymi pomocnikami (Tomasz Jodłowiec, Michał Pazdan i Stojan Vranjes), a na skrzydłach zabrakło Michała Kucharczyka i Guilherme – zagrali Ondrej Duda i Ivan Triczkowski.

Poprzednie mecze pokazały, że choćby nowy trener dwoił się i troił kombinując ze składem i taktyką, nie zmieni to gry obronnej zespołu, która zakrawa o kryminał. Dość powiedzieć, że z 27 meczów w tym sezonie legioniści czyste konto zachowali osiem razy. Ostatnio... 20 sierpnia z Zorią Ługańsk. A w defensywie Rosjanin nie ma akurat pola manewru. Letnie poszukiwania konkurenta dla Tomasza Brzyskiego spełzły na niczym, na środku też nie jest wesoło – kiedy Pazdan gra w drugiej linii, Legia nie ma żadnego stopera na ławce rezerwowych.

Piłkarze Brugii w pierwszej połowie kilka razy ogrywali wicemistrzów Polski – nie tylko obrońców – jak zwolnione z lekcji WF-u dzieci. Crème de la crème indolencji w grze defensywnej kibice Legii zobaczyli w 38 minucie. Niecelne podanie Jodłowca rozpoczęło akcję rywali, pomocnik bezskutecznie próbował jeszcze gonić Thomasa Meuniera, którego Jakub Rzeniczak do spółki z Pazdanem powstrzymywali na tyle nieudolnie, że po chwili Legia zaczynała grę od środka boiska.

Tradycyjnie już po przerwie zespół Czerczesowa wyglądał lepiej. Zwłaszcza po tym, jak na boisku pojawili się Aleksandar Prijović, Guilherme i Michał Kucharczyk. Szarpał przede wszystkim ten ostatni. Postawiona pod ścianą Legia stworzyła sobie kilka niezłych sytuacji, ale wciąż brakowało wykończenia. Gorąco było też po drugiej stronie boiska, Duszan Kuciak bronił jednak znakomicie, raz pomógł mu też słupek. Mimo okazji z obu stron wynik nie uległ już zmianie. Jak mawiał klasyk – „liga będzie ciekawsza”, bo w Europie Wojskowi grają już tylko o honor i punkty rankingowe.

Liga Europy, grupa D
Club Brugge – Legia Warszawa 1:0 (1:0)
Bramki: Meunier 38
Sędziował: Marijo Strahonja (Chorwacja)
Widzów: 18 000
Club Brugge: Bruzzese – Meunier, Mechele, Denswil, De BockI – Simons, Claudemir, Vazquez (90. Vanaken) – Diaby (82. Mbombo), Pereira (74. Vossen), Gedoz. Trener: Michel Preud’homme¬.
Legia: Kuciak – Bereszyński (67. Kucharczyk), Rzeźniczak, Lewczuk, Brzyski – Triczkowski, Vranjes, PazdanI, Jodłowiec (62. GuilhermeI), Duda –SaganowskiI (59. Prijović). Trener: Stanisław Czerczesow.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie